Cała piątka szła przed siebie. Byli w porcie, a wokół nich było pełno metalowych kontenerów z niewiadomymi im rzeczami. Mimo wszystko szli za Sharon, która jako jedyna znała tamto miejsce.
- Przy Madriporze nawet Nowy Jork blednie. - odezwał się Sam, podążając z Buckym ramię w ramię.
- I imprezować potrafią. - dodał Zemo, jakby to miało wtedy jakiekolwiek znaczenie.
Sharon i Anastasia, które szły na przedzie, rozejrzały się, wychodząc zza jednego z kontenerów. Chciały być pewne, czy nikt ich tam nie zaatakuje, a było to bardzo prawdopodobne w ich obecnej sytuacji.
- Ścigają was. - odezwała się blondynka w pewnym momencie, ruszając w jakimś kierunku, a oni zaraz za nią, jak posłuszne pieski. - Im dłużej tu siedzicie, tym mniejsze szanse przeżycia. - dodała, czemu nie mogli zaprzeczyć. Miała rację, im dłużej tam byli, tym bardziej się narażali. - Dobra, to tu. Kontener 4261. - oznajmiła, wskazując w odpowiednią stronę. - Postoję na czatach. Ale streszczajcie się.
Dziewczyna podała całej czwórce słuchawki, które od razu włożyli do uszu.
- Sharon, poczekaj. - odezwała się Ana, doganiając jeszcze dawną znajomą. Ta spojrzała w jej stronę, trochę nie wiedząc, jak się zachować. - Postoję z tobą, wolę mieć pewność.
- Nie ufasz mi?
- A ty mnie?
Sharon nie odezwała się, bo wbrew pozorom jej ufała w jakimś stopniu. Fakt, była na nią zła za dawne lata, ale z drugiej strony się jej nie dziwiła. Anastasia również miała ciężko.
- Przepraszam, że ci nie pomogłam. - odezwała się starsza, idąc przed siebie, jakby z dumą. Carter widziała jednak w jej oczach pewien smutek.
- Było minęło, Anastasia. - mruknęła, czując się trochę nieswojo tylko w jej towarzystwie. Zawsze uważała ją za silną kobietę, która nie cofnie się przed niczym i wciąż tak uważała, pomimo upływu lat. - Wiem, że miałaś większe kłopoty ode mnie, nie jestem aż tak zła. Pomagałaś swoim przyjaciołom, to zrozumiałe.
- Steve bardzo cię lubił.
- Ale wolał moją ciotkę. - odparła Sharon zgodnie z prawdą, czemu Anastasia nie mogła zaprzeczyć. Steve wybrał Peggy, jej przyjaciółkę z czasów wojny i temu nie mógł nikt zaprzeczyć, nawet jeśli ktoś bardzo by tego chciał. - Skończmy ten temat.
Anastasia nie odezwała się więcej, monitorując z Sharon całe tamte miejsce. Wolała mieć pewność, tą cholerną pewność, że dziewczyna ich nie zdradzi i że nikt ich tam nie zabije.
- Ej, Sharon. Jesteś pewna na stówę? Kontener jest pusty. - odezwał się Sam, kiedy tylko otworzyli odpowiedni kontener. Czarnowłosa spojrzała na idącą obok dziewczynę.
- Nie ma takiej opcji.
- Uważajcie na siebie, chłopcy. - powiedziała Ana, martwiąc się o całą trójkę, w szczególności o Sama i Bucky'ego, mimo że wiedziała, że potrafili dać sobie radę.
~*~
- Panowie, mamy towarzystwo. - odezwała się Sharon kilkanaście minut później, zauważając na horyzoncie podejrzaną grupkę, która z całą pewnością ich szukała. - Ubezpieczaj. - dodała, patrząc na swoją towarzyszkę.
Ana nie odpowiedziała, a jedynie kiwnęła głową, zgadzając się osłaniać Carter. Prędko stała się niewidzialna i zaczęła obserwować przeciwników. Ci nie wyglądali na miłych.
To Sharon zaatakowała ich jako pierwsza i pobiła trójkę z nich, doprowadzając do nieprzytomności.
- Masz parę, dziewczyno. - skomentowała Ana, kiwając głową z uznaniem, po tym jak znów stała się widzialna. - Następnym razem daj mi się trochę z nimi zabawić.
Carter zaśmiała się cicho, doskonale wiedząc, że kobieta była jedną z lepszych.
Ich spokój nie trwał za długo, bo po chwili na horyzoncie dostrzegły coraz więcej osób, co nie wróżyło nic dobrego. Spojrzały po sobie, gotowe walczyć z nimi wszystkimi, nawet jeśli nie miały zbyt wiele szans na wyjście z tego żywym.
- Całe miasto się zbiegło, trzeba spadać.
Sharon i Anastasia nie musiały długo czekać, aż ktoś ich zaatakuje. Ta pierwsza od razu zajęła się jednym z gości, który wtedy na nich wpadł.
- Dasz sobie radę? - spytała czarnowłosa, gdy kolejny z napastników wylądował dzięki niej na ziemi. Nie przejmowała się nim, przyzwyczajona do takich sytuacji.
- Jasne, idź.
Zaczęli walczyć, podczas gdy Ana prędko ruszyła w stronę kontenera, w którym znajdowali się jej towarzysze. Musiała im pomóc i w razie konieczności odeprzeć atak napastników, bo nie mogła pozwolić nikomu zniszczyć ich planu.
~*~
- Teraz to już naprawdę trzeba się zwijać. - powiedziała głośno Sharon, wparowując do odpowiedniego kontenera. Zatrzymała się jednak, nie zauważając nigdzie Anastasii, która przecież powinna tam być. - Gdzie Ana?
Nikt nie zdążył odpowiedzieć, gdy Zemo strzelił do mężczyzny. Sam natychmiast go przytrzymał, Sharon wyrwała mu broń, którą znikąd wziął...
- Coś ty narobił?
Ale i tym razem nikt nie zdążył odpowiedzieć. Jakiś mężczyzna pociągnął za spust i rozsadził cały kontener, przez co wszyscy upadli na ziemię, nie wiedząc, co się stało. Byli obolali, w uszach im szumiało...
- Sharon, gdzie jest An? - spytał Bucky z pewnym bólem, czując każdy skrawek swojego ciała. Zamiast sobą, przejmował się jednak swoją ukochaną, której nigdzie nie było.
- Właśnie myślałam, że tutaj. Nie było jej tu? - odparła Sharon, zwijając się z bólu. Z trudem w ogóle wypowiedziała tamte słowa.
- Była z tobą.
Bucky, który ledwo podniósł się z ziemi, rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu swojej ukochanej, która, miał nadzieję, gdzieś tam była. Nigdzie jej jednak nie widział, co bardzo go martwiło. Bał się o nią, martwił się, że coś mogło się jej stać, że leżała gdzieś nieprzytomna bądź, co gorsza, martwa.
- Ktoś wie, gdzie jest Zemo? - spytał Sam, również pomału podnosząc się do siadu, co wcale nie było łatwym zadaniem, bo wszystko go bolało.
- Zwijamy się. Później ich znajdziemy. - oznajmił Bucky, pomagając wstać Sharon, a później Samowi. Doskonale widział, że tamto miejsce mogło wybuchnąć jeszcze raz przez fiolki z różnymi substancjami, które już zaczęły się gotować od panującej tam temperatury.
I właśnie tak się stało, dosłownie chwilę po ich wyjściu.
- Dobra! Czekajcie na mój sygnał! - zawołał Bucky, ale tak naprawdę nie do końca go słuchali.
Sam prędko zniknął im z pola widzenia.
- Cholera!

CZYTASZ
Obiecasz?
FanfictionTrzecia część przygód Anastasii i jej przyjaciół!!! Anastasia Blake, Sam Wilson i Bucky Barnes łączą siły, aby zwalczyć anarchistyczną grupę o nazwie Flag-Smashers. Ale co jeśli siostra Sama ma problemy finansowe? Co jeśli Bucky musi zmierzyć się...