Następnego dnia nie miałam czasu na przemyślenia. Obudziłam się o trzynastej i zdążyłam się wykąpać, bo gdy stałam w salonie owinięta ręcznikiem z cieknącymi na miękki dywan włosami do mieszkania wparował ubrany w opięty i delikatnie połyskujący czarny garnitur Rodion. Nie sam. Tuż za jego pleców wyłoniła się kobieta. Niewiele starsza ode mnie blondynka z kręconymi włosami i zielonymi oczami. Na jej ustach niby czaił się przyjazny uśmiech, ale od razu wyczułam pewien dystans. Na ramieniu miała przewieszoną torbę sportową, a drugą ciągła za sobą. To było coś w stylu walizki na kółkach. Zaskoczona uniosłam brwi oczekując od nich wyjaśnień.
- Mamy świetne wyczucie czasu. - jego koleżanka zażartowała, ale w jej głosie nie było słychać zazdrości. Wydawała się być zadowolona z widoków jakie zastała.
- Przymknij się. - wysyczał przez zęby, marszcząc brwi. Zastygł w bezruchu, przesuwając się od moich stóp, wolno przez łydki i uda, do piersi na których zaciśnięty był supeł i oczu, które dalej nie rozumiały co się teraz dzieje.
- Nie mów, że ci się nie podoba. - kontynuowała nie spuszczając ani na chwile wzroku.
- Bo mi bardzo. - dodała, wpatrzona we mnie jak w obrazek, a jej chłodne tęczówki zmieniły barwe na dużo cieplejszą. Zdawała się być podekscytowana tym co kryje się pod puchatym materiałem.
- Ty... - warknął, gwałtownie odwracając się w jej stronę. Złapał ją za ramiona i odwrócił plecami. -Nie patrz! A ty... - rzucił mi twarde spojrzenie. - Ubierz się.
- Przecież ci jej nie zabiore. - ćwierkała, mając z niego niezły ubaw. - Daj mi popatrzeć. Nie bądź samolubny.
- Rosa! - barwa jego ostrego głosu sprowadziła mnie na ziemie. Potrząsnęłam głową, chcąc odłożyć te abstrakcyjną sytuację na później i wyjęłam z szafy jednolity szary dres. Zamknęłam się w łazience, osuszając ciało i pośpiesznie wskakując w wygodniejsze ubrania. Wyciągnęłam końcówki włosów spod bluzy i wróciłam do pokoju.
- Teraz sobie patrz. - dogryzł jej, podchodząc bliżej. Owinął dłoń wokół policzka, pocierając go kciukiem, a potem delikatnie ucałował to samo miejsce na przywitanie. Soczyście się zarumieniłam spuszczając wzrok, ale palcem uniósł podbródek i nakrył usta, zmysłowo je całując. Robił to tak naturalnie i płynnie, jakbyśmy robili to od dawna.
- Kim ona jest? - wyszeptałam z delikatnie rozchylonymi wargami, a w moich oczach malował się niepokój. Chłopak sunął dłoń na talie, delikatnie przyciągając do boku.
- Rosa poznaj Zoe, która ci dzisiaj pomoże. - blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie. - Zoe to Rosa, którą się zajmiesz. - nieśmiało uścisnęłam jej dłoń.
Rodion pociągnął mnie w kierunku kanapy, na której wygodnie się rozsiadł. Rozpiął guziki w marynarce, wyciągając za ukrytej kieszeni białą kopertę. Szczelnie zamknięta spowodowała, że przeszyły mnie ponure dreszcze. Obawiałam się tego co może być w środku, dlatego niechętnie pochwyciłam ją drżącymi rękami. A gdy rozpakowałam jeszcze mocniej zabolało. Imienne zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe najgorętszej pary w tym mieście. Zmarszczyłam brwi na widok złotych inicjałów. Postarali się, aby było dopracowane w najmniejszym szczególe. Wiedziałam, że to nastąpi, ale to dalej bolało. Znowu poczułam się odrzucona.
- To dzisiaj. - ścisnął moje opuszki palców, chcąc dodać mi otuchy. - O siedemnastej.
Na myśl o naszym spotkaniu zrobiło mi się niedobrze. Nieprzyjemny supeł ścisnął żołądek, zagryzła wargi żeby się rozpłakać. Wszystko wróciło.
- Daj nam chwilę. - zwrócił się do Zoe, która za naszymi plecami wszystko rozkładała. Nie przeszkadzała, ale nie musiała tego oglądać. Zostawiła nas, wychodząc na chwilę na korytarz.
CZYTASZ
LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONE
RomanceBo gdy jeden dupek złamie ci serce na jego miejscu pojawi się drugi i wszystko naprawi.