ROZDZIAŁ 26

369 8 0
                                    

- Szefie. - zaczęłam, ostrożnie uchylając drzwi do gabinetu mężczyzny, który skupiony pochylał się nad miesięcznymi fakturami. Brunet uniósł głowę, spoglądając na mnie w oczekiwaniu. 

- Nie chce przeszkadzać, ale czy mogłabym wyjść dzisiaj wcześniej? 

- O której? - mężczyzna podniósł brew. 

- Mój brat z żoną mają dzisiaj rocznice i poprosili mnie czy zajme się ich dziećmi o dwudziestej pierwszej. Mogłabym wyjść o dwudziestej? - poprosiłam, uroczo się uśmiechając bo to nie pierwszy raz kiedy przychodze do niego z taką prośbą. Głównie przychodziłam w tygodniu, a weekendy spędzałam tutaj, ale dzisiejszy wieczór zaliczał się do wyjątków. 

- Nie widze problemu, ale przed wyjściem postaraj się jeszcze pomóc dziewczyną na kuchni posprzątać, żeby Wiera przeszła na ciebie za bar. - odparł, łapiąc za długopis i wrócił do dokumentów. 

- Dziękuje! - pisnęłam, cichutko zamykając za sobą drzwi. Wyciągnęłam telefon, pośpiesznie pisząc do brata, że dotre na czas, a potem zniknęłam za drzwiami od kuchni dołączając do dziewczyn, które zajęte były gotowaniem zamówionych dań. Na bieżąco dostarczałam im potrzebne składniki, a potem przeszłam na zmywak zajmując się brudnymi naczyniami.

**

Rozwiązałam pasek czarnego fartucha wkładając go do materiałowej torby razem z kilkoma innymi brudnymi rzeczami, a sztywne od nalotu z tłuszczu włosy związałam w niechlujnego koka. Stratą czasu było przywiązywanie uwagi do swojego wyglądu. Byłam po pracy. Musiałam wziąć jak najszybciej prysznic, żeby zmyć z siebie nie tylko pot, ale i cała zapach gotowanego jedzenia. - Cześć dziewczyny! - krzyknęłam, wychodząc z pomieszczenia służbowego i przechodząc do głównego wyjścia. Jak zawsze pomaszerowałam do przystanku, siadając na wyblakłej ławce. Zawiesiłam wzrok na srebrnym zegarku, obliczając że do autobusu przyjedzie za dziesięć minut albo piętnaście jeśli liczyć dodatkowe spóźnienie. Wysunęłam z kieszeni telefon, zabierając się za przeglądanie mediów społecznościowych, żeby zabić poczucie czasu i nudzona wpatrywałam się w zdjęcia swoich znajomych i ich wpisy. I wcale bym nie narzekała, gdyby nie fakt, że tuż przede mną na wyznaczonym miejscu dla autobusów zatrzymał się czarny jak smoła samochód. W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś zaraz z niego wysiądzie i sobie pójdzie, ale nic takiego się nie stało. Nieznany mężczyzna w dalszym ciągu blokował miejsce postojowe, a mnie ogarnął niepokój. Zacisnęłam dłoń na pasku od torebki i złączyłam uda, żeby zapanować nad drżącymi ciałem. Coraz bardziej się bałam, a w głowie zaczęła szumiała pustka. Nie wiedziałam co robić. Siedzieć tutaj i czekać, czy nieudolnie spróbować odejść z nadzieją, że zostawi mnie w spokoju. Wybrałam to drugie. Dyskretnie wrzuciłam telefon luzem do torby i wstałam ruszając w przeciwnym kierunku niż powinnam. Silnik zawył, a ja walczyłam przed obejrzeniem się i przyśpieszyłam. Chciałam uniknąć wplątania się w kolejne bagno. Dzieciństwo, beznadziejne relacje z matką i ciągłe upadki w relacjach z mężczyznami, tylko dlatego że oceniałam ich przez pryzmat własnych rodziców. Tak właśnie wyglądało moje życie. Niekończąca się porażka. To odpowiednie określenie. Westchnęłam, czując się przytłoczona i drżącymi palcami szukałam numeru taksówki. Przyłożyłam urządzenie do ucha z niecierpliwością oczekując głosu po drugiej stronie. Odwróciłam się przodem do ulicy i napięcie przegryzła wargę. 

- Dobry wieczór. Firma TAXI Moskwa w czym mogę pomóc? - kobiecy głos przywitał mnie bez emocji. Po kilkunastu godzinach podobnych telefonów to było zrozumiałe. 

- Dobry wieczór, chciałabym zamówić taksówkę... - zaczęłam, pośpiesznie rozglądając się gdzie dokładnie jestem. Rzadko kiedy bywałam w tej stronie miasta, a zwłaszcza nocą. Jednak głos ugrzązł mi w gardle, gdy ten sam samochód zatrzymał się tuż pod moimi stopami, a szyby od strony kierowcy zaczęła powoli opadać w dół. 

LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz