Ociężale uniosłam powieki, czekając na powrót świadomości. Przesunęłam ręką wzdłuż łóżka, ale byłam sama. Przetarłam oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając na zegarek, które wskazówki zatrzymały się na godzinie dwunastej.
- Rodion? - zawołałam go niemal od razu tego żałując. Złapał się za skroń. Głowa mi pulsowała. Miałam potwornego kaca, a gardło wyschło mi na wiór. Podniosłam się, boso przechodząc do kuchni i wyciągając pustą szklankę. Wypełniłam ją bieżącą wodą, wypijając do dna.
- Chce umrzeć. - wymamrotałam, odkładając naczynie i pochylając się do przodu.
- Nie moge na to pozwolić. - przemówił czyjś głos. Odwróciłam się do przodu, mierząc intruza zmęczonym spojrzeniem. Na szczęście to był Rodion. Ubrany w czarny dres i sportowe buty.
- Jak się czujesz? - spytał podchodząc bliżej. Wyciągnął z kieszeni opakowane lekarstwo. Wrzucił jedną pastylkę do szklanki, rozrabiając ją w wodzie.
- Okropnie. Boli mnie głowa. - wyznałam, łapczywie pochwytując lekarstwo.
- Powoli. - zaśmiał się, ścierając nadmiar z mojego podbródka. Oddałam mu opróżnioną do dna szklankę, a on wrzucił ją do zlewu. Pomógł pozbyć mi się sukienki.
- Chodź, musisz się wykąpać. - zaprowadził mnie do łazienki i wrócił do salonu. Sunęłam z siebie majtki, wrzucając je do kosza na pranie i odkręciłam wodę. Chłodny strumień rozbudził ociężałą głowę. Odżyłam. Czując się znacznie lepiej. Dokładnie się umyłam, wycierając nadmiar wody w puchaty ręcznik. Pośpiesznie wysuszyłam włosy, delikatnie je rozczesując. Nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów, dlatego naga wróciłam do salonu.
- Zapomniałam ciuchów. - wyznałam z najprawdziwszą skruchą, ale on tylko się zaśmiał uważnie obserwując. Śledził każdy mój ruch, dlatego pośpiesznie ubrałam bieliznę.
- Załóż coś luźnego. Zabieram cię na przejażdżkę.
Za oknem świeciło słońce, dlatego ubrałam krótkie jeansowe spodenki i biały top na ramiączkach. Na nogi wsunęłam tego samego koloru adidasy, okręcając się dokoła własnej osi.
- Może być?
- Idealnie, a teraz chodź. - wyciągnął do mnie rękę, splątując nasze palce i pociągnął do wyjścia. Zamknął drzwi na kluczy, prowadząc do samochodu. Zapięłam pasy, poprawiając włosy.
- Dokąd jedziemy?
- Na randke.
- Dlaczego?
- A jak myślisz? - droczył się ze mną, unosząc wolno brew. Sporadycznie spoglądał w kierunku lusterka, co tylko wzbudziło mój niepokój. Coś było nie tak.
- Ktoś nas śledzi?
- Chcą zebrać potrzebne informacje, ale musisz się nimi przejmować. Zachowuj się naturalnie.
- Teraz? Żartujesz sobie? - uniosłam na niego zdumiony wzrok.
- Teraz to będzie twoja codzienność, dlatego im szybciej się przyzwyczaić tym lepiej.
- A jeśli mi coś zrobią?
- Nie zrobią. Gdyby cię dotknęli to oznaczałoby otwartą wojnę, a to ostatnie czego chcą. - rzucił mi krótkie spojrzenie. - To typowo zachłanni biznesmeni lubiący interesy, a nie wojny.
- Będę mogła wychodzić z domu?
- Nie zamierzałem cię więzić. Będziesz mogła robić co chcesz, ale z małym ogonem. Moi ludzie będą cię pilnować podczas mojej nieobecności. Tak na wszelki wypadek.
CZYTASZ
LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONE
RomanceBo gdy jeden dupek złamie ci serce na jego miejscu pojawi się drugi i wszystko naprawi.