ROZDZIAŁ 6

646 12 0
                                    

Ociężale uniosłam powieki, czekając na powrót świadomości. Przesunęłam ręką wzdłuż łóżka, ale byłam sama. Przetarłam oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając na zegarek, które wskazówki zatrzymały się na godzinie dwunastej. 

- Rodion? - zawołałam go niemal od razu tego żałując. Złapał się za skroń. Głowa mi pulsowała. Miałam potwornego kaca, a gardło wyschło mi na wiór. Podniosłam się, boso przechodząc do kuchni i wyciągając pustą szklankę. Wypełniłam ją bieżącą wodą, wypijając do dna. 

- Chce umrzeć. - wymamrotałam, odkładając naczynie i pochylając się do przodu. 

- Nie moge na to pozwolić. - przemówił czyjś głos. Odwróciłam się do przodu, mierząc intruza zmęczonym spojrzeniem. Na szczęście to był Rodion. Ubrany w czarny dres i sportowe buty. 

- Jak się czujesz? - spytał podchodząc bliżej. Wyciągnął z kieszeni opakowane lekarstwo. Wrzucił jedną pastylkę do szklanki, rozrabiając ją w wodzie. 

- Okropnie. Boli mnie głowa. - wyznałam, łapczywie pochwytując lekarstwo. 

- Powoli. - zaśmiał się, ścierając nadmiar z mojego podbródka. Oddałam mu opróżnioną do dna szklankę, a on wrzucił ją do zlewu. Pomógł pozbyć mi się sukienki. 

- Chodź, musisz się wykąpać. - zaprowadził mnie do łazienki i wrócił do salonu. Sunęłam z siebie majtki, wrzucając je do kosza na pranie i odkręciłam wodę. Chłodny strumień rozbudził ociężałą głowę. Odżyłam. Czując się znacznie lepiej. Dokładnie się umyłam, wycierając nadmiar wody w puchaty ręcznik. Pośpiesznie wysuszyłam włosy, delikatnie je rozczesując. Nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów, dlatego naga wróciłam do salonu. 

- Zapomniałam ciuchów. - wyznałam z najprawdziwszą skruchą, ale on tylko się zaśmiał uważnie obserwując. Śledził każdy mój ruch, dlatego pośpiesznie ubrałam bieliznę. 

- Załóż coś luźnego. Zabieram cię na przejażdżkę. 

Za oknem świeciło słońce, dlatego ubrałam krótkie jeansowe spodenki i biały top na ramiączkach. Na nogi wsunęłam tego samego koloru adidasy, okręcając się dokoła własnej osi. 

- Może być? 

- Idealnie, a teraz chodź. - wyciągnął do mnie rękę, splątując nasze palce i pociągnął do wyjścia. Zamknął drzwi na kluczy, prowadząc do samochodu. Zapięłam pasy, poprawiając włosy. 

- Dokąd jedziemy? 

- Na randke.

- Dlaczego?

- A jak myślisz? - droczył się ze mną, unosząc wolno brew. Sporadycznie spoglądał w kierunku lusterka, co tylko wzbudziło mój niepokój. Coś było nie tak. 

- Ktoś nas śledzi? 

- Chcą zebrać potrzebne informacje, ale musisz się nimi przejmować. Zachowuj się naturalnie. 

- Teraz? Żartujesz sobie? - uniosłam na niego zdumiony wzrok. 

- Teraz to będzie twoja codzienność, dlatego im szybciej się przyzwyczaić tym lepiej. 

- A jeśli mi coś zrobią? 

- Nie zrobią. Gdyby cię dotknęli to oznaczałoby otwartą wojnę, a to ostatnie czego chcą. - rzucił mi krótkie spojrzenie. - To typowo zachłanni biznesmeni lubiący interesy, a nie wojny. 

- Będę mogła wychodzić z domu? 

- Nie zamierzałem cię więzić. Będziesz mogła robić co chcesz, ale z małym ogonem. Moi ludzie będą cię pilnować podczas mojej nieobecności. Tak na wszelki wypadek. 

LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz