- Lazarov? - siedzący na skórzanej loży mężczyzna zmrużył oczy, a z jego ust wydobył się gęsty dym z kubańskiego cygara. Jedną rękę miał przerzuconą przez oparcie, a nogi splątane.
- Co to? - zapytał, wpatrując się w dwie walizki, które z ostrożnością wylądowały na zaokrąglonym stole.
- Prezent. - mruknąłem obojętnie równo z ich otwarciem.
- Obydwoje wiemy, że prezentów nie daje się od tak. - zaśmiał się ponuro.
- Potrzebuje tylko drobnej przysługi.
- Przysługi? Co ktoś taki jak ja, może uczynić aby pomóc komuś takiemu jak ty? - uniósł brew, doskonale wiedząc gdzie znajduje się jego miejsce. Był tylko powtarzająca się figurą na szachownicy.
- Chce pogadać z twoją córką. - oznajmiłem bez ogródek.
- Moją córką? - pochylił się do przodu, poruszony wspomnieniem o niej i splątał palce na wysokości podbródka, posyłając czujne spojrzenie. - Z tego co wiem, moja córka jest dorosłą kobietą i sama decyduje z kim rozmawia.
- Wiem, że wisisz jej na ogonie, dlatego chce uniknąć nieporozumień.
- Obawiasz się nieporozumienia, dlatego przyniosłeś mi pieniądze? - zakpił, leniwie przeglądając zawartość walizek. Pozostała nam tylko formalność: krótkie dogadanie szczegółów. - Szlachetnie.
- Ciesze się, że ci się podoba. - wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, zamierzając odejść.
- Zaczekaj. - warknął nisko, na co wyraźnie podniosłem kącik ust. - Przyjme te pieniądze, ale to nie znaczy, że możesz z nią rozmawiać. Czego od niej chcesz?
- Bujała się Romanowem. Potrzebuje kilku informacji. - naciągnąłem nieco fakty.
- Zalazł ci za skórę?
Darowałem sobie głębsze wyjaśnienia, uznając je za zbędne. Nic nas nie łączy.
- Tylko mi nie mów, że chcesz zając jego miejsce? - zaśmiała się ponuro, chociaż to by mu wcale nie przeszkadzało. Ktoś z takimi wpływami wchodzący do jego rodziny to jak rozbity bank.
- Znam się z Albiną od dziecka. Zrobił bym to już dawno temu. - mruknąłem na odchodne. Znaliśmy się od piątego roku życia i trzymaliśmy aż do liceum. Lubiłem ją, ale nigdy w ten sposób. Traktowałem jak przyjaciółkę, chociaż ona przez chwile pragnęła czegoś więcej. Próbowała się zbliżyć i była zawiedziona odmową z mojej strony. Wsiadłem do samochodu, w którym czekała na mnie Pola i późnym popołudniem ruszyłem w drogę powrotną.
- Wszystko okej? - zapytała zmartwiona.
- Jasne. - odparłem, nie mogąc doczekać się chwili odpoczynku. Robienie za szofera było męczące.
- Zawieziesz mnie do siebie?
- Tak. - musiałem ją tylko podrzucić, przebrać się i ulotnić nim dorwą mnie szpony Rosy. Od samego rana bombardowała moją skrzynkę pretensjami. Wyszedłem w trakcie kłótni. Nie chciała przestać, a ja musiałem to wszystko jak najszybciej ogarnąć. Kończył nam się czas.
- Załatwiłeś sprawe z tą dziewczyną?
- Nie do końca. - westchnąłem, czując natarczywe wibrowanie.
- To Rosa?
- Tak. - wydusiłem, zaciskając zęby.
- Może odbierzesz? - zaproponowała, bo to cholerstwo nie przestawało.
- Nie ma takiej potrzeby. Zaraz będziemy w domu. - wcisnąłem gaz, mając po dziurki w nosie tych personalnych ataków. Niczym nie zawiniłem, a ona od dwóch tygodni nie potrafiła wyjaśnić o co jej chodzi. Próbowałem to rozgryźć, ale nie miałem pojęcia od czego się zaczęło. Wróciłem do miasta w przeciągu godziny, a piętnaście minut po osiemnastej zaparkowałem pod domem. Zamknąłem drzwi, spoglądając ponuro na drzwi. Zaproponowałem Poli pójście przodem, bo widok najlepszej przyjaciółki napewno ostudzi jej temperament. Po cichu zamknąłem za nami drzwi, a gdy uniosłem wzrok ona stała już przy schodach z rękami na biodrach.
CZYTASZ
LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONE
RomanceBo gdy jeden dupek złamie ci serce na jego miejscu pojawi się drugi i wszystko naprawi.