- Idziemy. - oznajmił Rodion, pomagając mi wstać. Objął mnie w tali prowadząc do wyjścia.
- To już? - zapytałam nieco oszołomiona.
- Tak skarbie. Nic więcej nie musimy robić. Sami sobie poradzą.
- A dziewczyny?
- Zaraz bezpiecznie wrócą do domu. - poinformował łagodnie
- Nic im się nie stanie? - zapytałam, gdy byliśmy przy drzwiach.
- Nie spadnie im włos z głowy. Irmina ma na jutro wykupiony bilet, żeby zacząć wszystko od nowa, a pozostałe dwie dostaną pieniądze i sobie poradzą. - zapewnił przy samochodzie.
- A jej babcia?
- Będzie miała najlepszą opiekę.
- A co z tobą? Nie boisz się, że będą chcieli się zemścić?
- Nic mi się nie stanie. - uspokoił mnie. - Teraz za wszelką cenne będą próbowali zdusić to gówno w zarodku. No i może obetną synowi kutasa, żeby nie przynosił problemów.
Zaśmiałam się szczerze rozbawiona tą celną uwagą, ale nagłe pojawienie się gościa za naszymi plecami powstrzymało mnie przed wejściem do samochodu.
- Rodion. - rudowłosa kobieta z upiętymi włosami i pozłacanej na cienkich łańcuszkach sukni wypowiedziała jego imię. - Wybacz, że przeszkadzam, ale czy możemy chwile porozmawiać?
- Rosa zaczekaj, a ty chodź. - mruknął, niechętnie odwracając się w jej stronę. Odeszli kilka kroków dalej zostawiając mnie samą. Odprowadziłam ich czujnym spojrzeniem, zaciskając usta w milczeniu, no bo co mogłam zrobić. Nie wiedziałam kim jest ta kobieta, ale coś mi się w niej nie podobało. Nie odrywała od niego wzroku.
**
- O co chodzi? - zapytał, mierząc ją beznamiętnym spojrzeniem.
- To wszystko?
- Nie do końca. - sprostował. - Jeszcze nie stracili wszystkich kontraktów.
- Stracą?
- Kontrahenci najpewniej zaczną dzwonić rano. Masowe wypowiedzenia doprowadzą ich do bankructwa. - zapewnił rzeczowo, ale w głębi uważał te rozmowę za zbędną. Albina bez problemu mogła przewidzieć konsekwencje tego cyrku. Nie musieli rozmawiać.
- Chciałam ci podziękować, że do mnie przyjechałeś. Właściwie to dzięki tobie ten sukinsyn dostał to na co zasłużył. - uniosła dłoń chcąc objąć jego rękę, jednak za nim zdążyła to zrobić Rodion zrobił krok w tył.
- Nie rób tego. - warknął ostrzegawczo, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - To zbędne.
- No tak, przepraszam. Masz racje. - zacisnęła z bezradności palce, cofając dłoń.
- Nie musisz mi dziękować. Nie masz za co. Chciałem zniszczyć Romanowa z osobistych pobudek.
- Wiem, że miałeś w tym własny interes. - uśmiechnęła się cierpko, zakładając w zakłopotaniu kosmyk włosów za ucho. - Jednak mimo wszystko dziękuje.
- To wszystko? Chciałabym wrócić już do domu. - spojrzał się w kierunku samochodu, przy którym w dalszym ciągu stała Rosa.
- To ona?
- Tak.
- Ładna. Nic dziwnego, że została twoją dziewczyną.
- Coś jeszcze? - mruknął wyraźnie zirytowany.
- Jasne, tylko jeszcze jedno... - kobieta niespodziewanie chwyciła jego koszule, robiąc krok do przodu a dzielące ich odległość zmieniła się w milimetry. Ucałowała pośpiesznie jego policzek, zostawiając wyraźny ślad czerwonej szminki. - Mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy.
CZYTASZ
LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONE
RomanceBo gdy jeden dupek złamie ci serce na jego miejscu pojawi się drugi i wszystko naprawi.