ROZDZIAŁ 38

311 8 0
                                    

- Idziemy. - oznajmił Rodion, pomagając mi wstać. Objął mnie w tali prowadząc do wyjścia.

- To już? - zapytałam nieco oszołomiona.

- Tak skarbie. Nic więcej nie musimy robić. Sami sobie poradzą.

- A dziewczyny?

- Zaraz bezpiecznie wrócą do domu. - poinformował łagodnie

- Nic im się nie stanie? - zapytałam, gdy byliśmy przy drzwiach. 

-  Nie spadnie im włos z głowy. Irmina ma na jutro wykupiony bilet, żeby zacząć wszystko od nowa, a pozostałe dwie dostaną pieniądze i sobie poradzą. - zapewnił przy samochodzie. 

- A jej babcia? 

- Będzie miała najlepszą opiekę.

- A co z tobą? Nie boisz się, że będą chcieli się zemścić? 

- Nic mi się nie stanie. - uspokoił mnie. - Teraz za wszelką cenne będą próbowali zdusić to gówno w zarodku. No i może obetną synowi kutasa, żeby nie przynosił problemów.

Zaśmiałam się szczerze rozbawiona tą celną uwagą, ale nagłe pojawienie się gościa za naszymi plecami powstrzymało mnie przed wejściem do samochodu. 

- Rodion. - rudowłosa kobieta z upiętymi włosami i pozłacanej na cienkich łańcuszkach sukni wypowiedziała jego imię. - Wybacz, że przeszkadzam, ale czy możemy chwile porozmawiać?

- Rosa zaczekaj, a ty chodź. - mruknął, niechętnie odwracając się w jej stronę. Odeszli kilka kroków dalej zostawiając mnie samą. Odprowadziłam ich czujnym spojrzeniem, zaciskając usta w milczeniu, no bo co mogłam zrobić. Nie wiedziałam kim jest ta kobieta, ale coś mi się w niej nie podobało. Nie odrywała od niego wzroku. 

**

- O co chodzi? - zapytał, mierząc ją beznamiętnym spojrzeniem. 

- To wszystko? 

- Nie do końca. - sprostował. - Jeszcze nie stracili wszystkich kontraktów. 

- Stracą?

- Kontrahenci najpewniej zaczną dzwonić rano. Masowe wypowiedzenia doprowadzą ich do bankructwa. - zapewnił rzeczowo, ale w głębi uważał te rozmowę za zbędną. Albina bez problemu mogła przewidzieć konsekwencje tego cyrku. Nie musieli rozmawiać.

- Chciałam ci podziękować, że do mnie przyjechałeś. Właściwie to dzięki tobie ten sukinsyn dostał to na co zasłużył. - uniosła dłoń chcąc objąć jego rękę, jednak za nim zdążyła to zrobić Rodion zrobił krok w tył.  

- Nie rób tego. - warknął ostrzegawczo, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - To zbędne. 

- No tak, przepraszam. Masz racje. - zacisnęła z bezradności palce, cofając dłoń. 

- Nie musisz mi dziękować. Nie masz za co. Chciałem zniszczyć Romanowa z osobistych pobudek. 

-  Wiem, że miałeś w tym własny interes. - uśmiechnęła się cierpko, zakładając w zakłopotaniu kosmyk włosów za ucho. - Jednak mimo wszystko dziękuje. 

- To wszystko? Chciałabym wrócić już do domu. - spojrzał się w kierunku samochodu, przy którym w dalszym ciągu stała Rosa. 

- To ona? 

- Tak. 

- Ładna. Nic dziwnego, że została twoją dziewczyną. 

- Coś jeszcze? - mruknął wyraźnie zirytowany. 

- Jasne, tylko jeszcze jedno... - kobieta niespodziewanie chwyciła jego koszule, robiąc krok do przodu a dzielące ich odległość zmieniła się w milimetry. Ucałowała pośpiesznie jego policzek, zostawiając wyraźny ślad czerwonej szminki. - Mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy. 

LAZAROV [18+] TOM I ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz