|Rozdział 24|

467 27 8
                                    

-Mnie?- jej serce stanęło. -Co się stało. Zrobiłaś mu coś?- dopytywała Adison.
Giselle nie odpowiedziała jej i zamykając drzwi popędziła do szatni , myśląc że nie zostanie złapana.
Wchodząc do pokoju przeznaczonego dla kobiet odwróciła się plecami do drzwi. -Jak zwyklę bolą...- pomyślała i zaczęła masować swoje ramiona.
Nagle ktoś gwałtownie wszedł do szatni. -Hm?- o mało nie krzyknęła gdy zobaczyła Kyliana.
Ten zły podszedł do niej i szarpiąc odwrócił ją całą w swoją strone.
-Panie Kylianie...proszę mnie zostawić.- prosiła przestraszona lecz ten nie reagował. Złapał ją mocno za rękę i wyprowadził z szatni. Drugą ręką wyciągnął telefon i pisząc do kogoś sms wyszedł z Giselle ze stadionu. Ta zaczęła się szarpać dopiero w aucie.
-Czego znów pan chce!- krzyczała , a ten ignorując ją odpalił auto. Była spanikowana.
-Gdzie jedziemy?- spytała na skraju płaczu.
Ten przyspieszył strasząc ją.
Giselle siedziała do końca drogi cicho. Aż nagle po kilkunastu minutach udręka się skończyła. Zaparkował przed kamienicą.
-Musimy porozmawiać.- oznajmił i wyszedł znów łapiąc ją za rękę.
Zapukał , a otworzył im ojciec Giselle.
Nic nie mówiąc wpuścił ich , a Ci poszli do pokoju. -Czekaj tu na mnie.-oznajmił Giselle i puszczając ją udał się do jakiegoś pokoju wraz z ojcem.

-Jaki mieliśmy układ ha?- spytał , a ten przełknął śline. -Nie ma nic za darmo. -
-Wiem panie Kylianie. Jest troszkę narwana ale przemówię jej do rozumu. -
-Nie. Ja to zrobie. Zabieram ją do siebie.- powiedział i wyszedł z pokoju.
-Giselle.- ruszył szybkim krokiem w stronę dziewczyny. Ta przestraszyła się.
Podszedł do niej i łapiąc ją za obolały nadgarstek bez słowa wyszedł z domu.
-Proszę mnie zostawić.- mówiła cicho i została wepchnięta do auta.
Wiedziała gdzie jadą.
-Niech mi pan nic nie robi...- ten zignorował ją i jechał w dobrze znaną mu stronę.

Dojechali. Wysiadł i podszedł do jej drzwi by zaraz ją złapać i zacząć ciagnąć do wielkiego domu. Sprzątaczki miło się przywitały , a ten posadził ją w salonie.
-Nie chcę być nie miły Giselle.- jej kosmyk włosów ręką dał za ucho. -Nie musisz się bać. Twój ojciec poprosił mnie o pomoc. Jednak coś za coś prawda? Postanowiłem że swoje dni  w Paryżu spędzisz tutaj. Chyba nie chcesz żeby twój tato stracił dom , miał jeszcze większe długi i został bez niczego prawda?- w jego głosie można było wyczuć jad. Dziewczynie zrobiło się żal ojca. Lecz to tak jakby ją sprzedał. Nie mogła dopuścić do siebie myśli że będzie musiała mieszkać w takiej willi.
Lekko pokiwała głową że się zgadza. Ten tylko się uśmiechnął i powiedział. -Świetnie. Pokażę Ci twój pokój.- ruszył na górę domu. Mimo to jednak Giselle nie ufała mu przez to co chciał jek zrobić.
-To dawny pokój mojego brata. Zrób z nim co chcesz. Jeśli Ci się nie podoba zawsze możesz wybrać gościnny. Jednak myślę że to lepszy wybór. - dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Pokój bardzo jej się podobał.

Dziewczyna mimo smutku podziwiała pokój

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziewczyna mimo smutku podziwiała pokój. Kiedy zobaczyła że nie ma piłkarza chciała z niego wyjść. Niestety , okazało się że drzwi są zamknięte.

Czy piłkarz zostanie taki miły jak wcześniej?

|Lekkie spoznienie. ALE LUDZIE CO TU SIE DZIEJE ZARA DOBIJEMY 300 GLOSOW JAK TO MOZLIWE KOCHAM WAS|

Welcome to paris | Kylian Mbappe |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz