|Rozdział 29|

311 23 17
                                    

|Siema! Dodaje dzisiaj bo są moje urodzinki i chcę się tym z wami podzielić i wam również podarować prezent w postaci rozdziału. Mam nadzieję że się spodoba.|

-Nie będę się z nikim spotykać.- postanowiła Giselle siedząc u siebie w pokoju.
Nie potrzebowała chłopaka. Była samowystarczalna.
Dziewczyna potrzebowała świeżego powietrza. Wstała ze swojego łóżka i wolnym krokiem podeszła do okna by zaraz je otworzyć.
Westchnęła i zawróciła by zaraz znów położyć się na łóżku.
I tak spędziła połowę dnia nie rozmawiając już więcej z matką.

Wieczór 18.25
Dziewczyna poprawiła swoje włosy
Wyszła z pokoju i pokierowała się do przedpokoju. -Gdzie idziesz?- zapytała ją rodzicielka wychodząc z dużego pokoju. -Na spacer.- odpowiedziała nadal zła na matkę. -Mówiłam Ci że nie powinnaś od tak sobie wychodzić. Twój ojciec może zrobić wszystko.- pokiwała palcem , a dziewczyna przewróciła oczami.
Założyła buty i tak wyszła na chłodny już dwór.
Ludzie na wsi już dawno się pochowali , a dziewczyna jako jedyna szła po chodniku.
Lekki stukot butów rozpowszechniał się po cichej ulicy. Wiatr zawiał w jej włosy lekko je roztrzepując. Doszła do wieskiego sklepu. Otworzyła drzwi , a dzwoneczek przy nich lekko zadzwonił.
Pani wyszła z małego magazynu i powitała ją sztucznym uśmiechem. Dziewczyna wzięła gumy i wodę. Zapłaciła po czym wyszła ze sklepu kierując się dalej.

Usiadła na ławce w parku i otworzyła swoją wodę. Napiła się łyka lecz za chwilę usłyszała szelest. Odwróciła się w wstała z ławki. -Halo? Czy ktoś tu jest?- rozglądała się przestraszona. Szybko się zawinęła do domu.
Prędko szła drogą powrtoną , lecz cały czas słyszała ten szelest. Jej serce biło jak oszalałe , a stres jadł ją od środka.
Dotarła do głównych ulic wsi. Światła na ulicy zaczęły migać aż w końcu same zgasły.

Welcome to paris | Kylian Mbappe |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz