Part 51

189 17 4
                                    


Muzyka grała po cichu, a my kołysaliśmy się do niej. Louis stał do mnie tyłem i patrzyliśmy na panoramę Paryża. Było tutaj tak pięknie, że nie wiedziałem, czy chcę stamtąd iść. W pewnym momencie, Louis obrócił się do mnie. Uśmiechnąłem się delikatnie, wiedząc co teraz nastąpi.

— Harry... Wiesz po co tutaj przyszliśmy, ale chcę to zrobić, tak jak planowałem. Oboje jesteśmy tego świadomi, co za chwilę się wydarzy — powiedział i delikatnie ujął moją twarz w swoje dłonie. — Odkąd cię poznałem... Nie. Odkąd cię po raz pierwszy zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś cudowny. Denerwowałeś mnie swoją cierpliwością i takim delikatnym stylem życia. Boże, nawet nie wiesz, ile razy chciałem do ciebie zagadać, ale z drugiej był strony Harry z wiadomości, który intrygował mnie. Nie wiedziałem dokładnie co sądził o mnie Harry, no i gorący fotograf. Domyśliłem się wszystkiego, kiedy odzyskałem swój telefon. Ten chłopak powiedział mi, że to właśnie ty go znalazłeś.

— Patrząc na nasze wiadomości, powinniśmy się domyśleć o wiele, wiele wcześniej — zaśmiałem się.

— Minęło wiele tygodni, a ja... Każdego dnia przepadałem. Szedłem w to coraz głębiej, nie patrząc na to czy odwzajemnisz moje uczucia. Nie liczyło się dla mnie nic. Pragnąłem byś zwrócił na mnie swoją uwagę w ten sposób, jak ja na ciebie. Bardzo się wahałem, szczególnie po historii z Nickiem. Spaliśmy ze sobą...

— Historia z Nickiem nie zmieni tego, co do ciebie poczułem, Louis — przerwałem mu. — Nigdy nie byłeś winny. Nie byłeś świadomy, że w domu czeka na niego narzeczony. Okłamywał cię na każdym kroku. Nie mogę skłamać, mówić że nie byłem na ciebie wściekły. Byłem i to jeszcze jak... Ale spojrzałem na ciebie inaczej. Spojrzałem na ciebie jak na człowieka, który w tym wszystkim również został w jakimś stopniu pokrzywdzony.

— Nie, Harry. On tylko ciebie skrzywdził.

— Ciebie również, Lou. Wiem, jaki potrafi być. Na pewno czułeś się źle po rozstaniu — powiedziałem. — Możesz zaprzeczyć, ale widziałem to w twoich oczach, jak rozmawialiśmy o tym po raz pierwszy. I wtedy... Wtedy zrozumiałem, jak bardzo głupi byłem, szukając zemsty na tobie. I jak bardzo chory będę, bo już wtedy zakochiwałem się w byłym kochanku mojego byłego narzeczonego.

— Cóż, ja zakochałem się w byłym narzeczonym mojego byłego kochanka. Wychodzi na to, że oboje jesteśmy chorzy.

Między nami zapanowała cisza. Pochyliłem się by go pocałować. Musnąłem delikatnie jego wargi.

— Kocham cię, Harry. Kocham twój uśmiech, kocham twoje oczy, twoje usta, kocham ciebie całego. Od stóp do głowy. Kocham to, jak bardzo opanowany jesteś; jak w skupieniu pracujesz; jak na mnie krzyczysz, kiedy się zdenerwujesz; kocham to, że potrafisz sprowadzić mnie na ziemię, zapanować nade mną i naszą pracą. Wszystko, co jest z tobą związane. Nawet twoje koszmarne poczucie humoru.

Zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego znudzony.

— Nie możesz zaprzeczyć. Twoje poczucie humoru jest naprawdę kiepskie — powiedział. — Wiem, że darzysz mnie tym samym uczuciem. Czuję to. Chcę byś wiedział, że nigdy cię nie skrzywdzę. Nigdy. Przyrzekam ci to. Gdybym tylko mógł złożyć taką obietnicę, której byłbyś pewny na zawsze.

— Wystarczy mi twoja obecność, uczucie, że jesteś obok mnie, że nie oddalasz się ode mnie, że cały czas mnie kochasz, tak samo mocno, jak ja ciebie.

— Obiecuję, Harry. Obiecuję.

Chicago (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz