— Bardzo się cieszę, że Louis nam ciebie przedstawił — powiedziała Jay zanim w ogóle odstawiliśmy bagaże. — Mówił o tobie tyle rzeczy...
— Mamo, stop — przerwał jej. — Nie upokarzaj mnie. Zależy mi na Harrym.
— Och, przestań! To, że z tobą wytrzymał i tu przyjechał pokazuje, że mu też na tobie zależy i nawet twoje zdjęcia z dzieciństwa mu nie będą przeszkadzać. Prawda, Harry?
Kiwnąłem głową, uśmiechając się. Zaraz po tym przyszło całe rodzeństwo Louisa, a ja byłem przerażony ilością osób. Bliźniaczki były do siebie tak przerażająco podobne, że nie mogłem ich rozróżnić. Ojczym (jak się później okazało) był naprawdę sympatycznym facetem i dało się z nim porozmawiać na wiele tematów - i właśnie mieliśmy ich wiele do rozmów. Najstarsza z sióstr - Lottie, była mną zachwycona i miałem wrażenie, że aż za bardzo. Za to najmłodsi byli tacy uroczy.
Cały dzień minął na poznaniu mnie. Ciągle miałem zadawane pytania, ale cierpliwie na każde odpowiadałem. Jedno cały czas było omijane, a wiedziałem że Jay była ciekawa naszego poznania. Musiała czekać aż położy dzieci spać, a my usiedliśmy z winem na kanapie. Czułem się tu jak w domu. Może to po prostu była wina Louisa, nie wiedziałem.
— Louis mówił, jak się poznaliście. Mówił też o...
— O Nicku — dokończył za nią szatyn. — Stwierdziłem, że Anne i Des wiedzą to moi rodzice też powinni wiedzieć.
— Och, dobrze. Nic się nie stało. Mają prawo wiedzieć. Był częścią mojego i twojego życia — powiedziałem.
— Chcę wiedzieć czy...
— Z początku, ale teraz to już nieważne. Pozbyliśmy się go z życia i nie chciałbym do tego wrócić. Mówią, że gorzkie zakończenia z czasem stają się słodkie. I tak było w tym przypadku. Nick nie tylko mnie zranił, bo Louisa też. Nawet nie zaprzeczaj, Lou — powiedziałem, widząc jak otwiera usta. — Jego temat będzie się przewijać wielokrotnie.
— Rozumiem. Po prostu Louis jest moim synem, martwię się o niego. Nie miał nikogo na dłużej, nie mówił zbyt wiele o Nicku.
— A co planujecie dalej? — zapytał Daniel.
Spojrzałem na Louisa, który też pewnie sam nie wiedział.
— Sami nie wiemy — odpowiedział za mnie. — Musimy nawet rozpracować siebie nawzajem. Musimy poznać siebie, pomieszkać ze sobą, nauczyć się ze sobą żyć, a potem możemy myśleć coś dalej.
— Zamieszkacie w Chicago?
— Sądzę, że tak — tym razem to ja powiedziałem. — Jak na razie. Sądzę, że mogę podążać za Louisem, jeśli ten będzie się przemieszczać. Ja, jak i on, mamy taką pracę, jaką mamy. Jako fotograf dużo podróżuje, a Louis jako model też.
— Mamy zlecenia na razie w jednej firmie, więc zostajemy w Chicago. Na razie.
Uśmiechnąłem się do niego, a potem wróciliśmy do rozmowy. Poznałem ich trochę, a oni już mnie o nic nie pytali. Louis zaciągnął mnie później do jego starego pokoju. Na pierwszy rzut oka nie było widać, że mógłby zostać modelem i zajmować się takimi rzeczami. Obstawiałem bardziej piłkarza. Usiadłem na łóżko i rozejrzałem się bardziej po pomieszczeniu. Chwilę później szatyn wrócił z naszymi bagażami, które odłożył w kąt pokoju.
— Uwielbiałem kiedyś piłkę nożną. Nadal uwielbiam — powiedział. — Grałem w tutaj, w klubie. Miałem propozycje by zostać ich trenerem po zakończeniu szkoły, ale Zayn wkręcił mnie w modeling. I tak zostałem. Myślałem o czymś innym, ale...
— Grasz na gitarze? — zapytałem, dostrzegając instrument.
— Grałem. Mając szesnaście lat marzyłem o tym by stać się sławnym muzykiem. Tak się nie stało i stoi tutaj. Mama od czasu do czasu wyciera ją z kurzu.
— Zagraj mi, proszę — poprosiłem podchodząc do instrumentu. — Cokolwiek, proszę.
Westchnął, ale odebrał ode mnie instrument. Chwilę patrzył się na gitarę, a później ją odłożył.
— Nie mogę, Harry. A może ty mi coś zagrasz?
— Nie wiem czy to dobry pomysł. Pierwszy też zapytałem.
— To nie grajmy w ogóle — powiedział. — Nie chcę wracać do tamtego czasu. Było, minęło. Powinienem ją sprzedać.
Chwyciłem gitarę i zagrałem kawałek ostatnio uwielbianej przed siebie piosenki - Welcome home, Radical Face. Przełknąłem zbierające się łzy i uśmiechnąłem się do Louisa. Odłożyłem instrument na miejsce i usiadłem obok niego.
— Welcome home?
— Welcome home.
Siedzieliśmy przez dłuższy czas w ciszy, która nie była ani krępująca ani nie przeszkadzała. Pierwszy przerwał ją Louis.
— To naprawdę niesamowite. Znamy się tak krótko, a ja mam wrażenie, że jesteś osobą, z którą mógłbym spędzić resztę życia. A jesteś kompletnie inny ode mnie, czasami mam ochotę cię udusić.
— To jest właśnie miłość — powiedziałem. — Naprawdę myślisz o wspólnym mieszkaniu?
— Oczywiście, ale za jakiś czas. Dokończmy sesje. Mam nadzieję, że Zayn nie dobierze mi dodatkowych. Pracowałem cały czas, a teraz mam ciebie i chciałbym pobyć trochę z tobą, a nie... Będziesz za mną jeździć?
— A ty za mną? — zapytałem.
— Jeśli tylko będę mógł, zawsze.
— Po Nicku nie sądziłem, że spotkam osobę, którą pokocham tak bardzo. Dzięki tobie, nie będę czuć się samotny w Chicago. A bałem się, że taka mnie czeka przyszłość. Nie sądziłem, że tak wkurzający model i tak wspaniała osoba w wiadomościach, może być jednością.
Zaśmiał się.
— Gorący fotograf i... I nawet przez wiadomości czułem, że jesteś gorący.
— Mam nadzieję, że spojrzałeś w lustro, bo nie tylko ja w tym pomieszczeniu jestem gorący. Idziemy spać? Jestem zmęczony podróżą i pytaniami.
— Wspólny prysznic?
Przytaknąłem.
— Nie będziemy marnować wody.
Mam nadzieję, że Louis będzie tym jednym.
CZYTASZ
Chicago (larry) ✔
FanfictionHarry: Znalazłem twój numer Harry: Wiem, że odszedłeś Harry: Ale czy możemy porozmawiać ten ostatni raz? Harry: O nic więcej nie proszę... 29 gru 2022 - 14 sty 2023