Jak napisać i wydać książkę - poradnik praktyczny

Rekomendacje, polecanki, polecajki...

Dzień dobry :) 

Dzisiaj rozdział inspirowany pytaniem jednej z Was (zadanym na Instagram), a mianowicie: "Czy napisałaby Pani dla mnie polecankę na okładkę?" 

Ale... rozdział będzie OGÓLNY, czyli o całym tym procederze pisania rekomendacji na okładkę. 

Zacznijmy od tego, że rekomendacja (polecanka/polecajka) to nic innego jak PROMOCJA. To jedna z wielu form promocyjnych działań przy wydawaniu książki. Autor, który rekomenduje książkę, robi tej książce PROMOCJĘ. 

A za PROMOCJĘ się płaci. Koniec. Kropka. 

Jak widzicie na załączonej grafice, na okładce (akurat tym razem polecanka jest z tyłu, bo z przodu za dużo się działo) jest moja rekomendacja. MIRAŻ to nasze rodzinne wydawnictwo, a zatem bez problemu mogłam taką rekomendację napisać, ale co się stanie, jeśli jakaś autorka, która nie wydaje się u nas, pyta mnie, czy napiszę rekomendację? 

Stanie się tak, że prawdopodobnie odmówię. A czemu? Bynajmniej nie dlatego, że jestem wredną małpą, która zadziera nosa ;) (chociaż też tak bywa, ale rzadko). Odmówię, ponieważ takie rekomendacje załatwia się zupełnie inaczej. 

Mianowicie: pytacie swojego wydawcę, czy byłby skłonny zdecydować się na promocję w formie rekomendacji autorki XXX, która to Was zainteresowała. I właśnie wydawca zwraca się do tej wybranej pisarki z pytaniem, czy pisarka ma czas, czy ma ochotę przeczytać powieść innej autorki/autora, powieść jest taka i siaka (gatunek, tytuł, liczba stron, data premiery), wydawca podaje termin, kiedy dokładnie rekomendacja powinna być gotowa, jak długa ma być, czy będzie na okładce, czy w środku itd. I zadaje NAJWAŻNIEJSZE pytanie ;) Czyli: "Ile wynosi Pani/Pana honorarium za taką rekomendację?"

NAJWAŻNIEJSZE: Zawsze to WYDAWCA powinien kontaktować się z autorem rekomendacji, jak nie od razu, to po kontakcie między autorami. Zawsze to WYDAWCA powinien zaproponować honorarium dla autora, piszącego rekomendację i to on powinien je zapłacić. 

Oczywiście, zdarzają się wydawcy (a w zasadzie jest ich większość), którzy ani nie proponują honorarium, ani nie pytają, czy autor życzy sobie honorarium, mało tego, niektórzy nawet strzelają focha, kiedy autor grzecznie spyta, ile wynosi przewidziane za usługę honorarium. Mnie tacy wydawcy nie interesują. Dlaczego? Jeśli wydawcę NIE STAĆ na promocję książki, na opłacenie wynagrodzenia dla autorów, którzy rekomendują powieść, reklamują, promują itd., w ogóle nie powinni się bawić w wydawanie ;) No sorry, ale albo robimy coś porządnie, albo dziadujemy, a jeśli to ostatnie, to szkoda czasu i atłasu. 

Dobry wydawca sam finansuje promocję i nie ceduje tego obowiązku na swoich autorów. Autorzy, co najwyżej, mogą promować książkę w takim zakresie, w jakim są w stanie, ale na pewno nie powinni ponosić kosztów promocji. 

Jeszcze raz: jeśli znaleźliście wydawcę, umowa podpisana, książka się tworzy, procesy wydawnicze w toku i zamarzyła się Wam rekomendacja jakiejś autorki, po pierwsze spytajcie wydawcę, czy możecie mieć taką rekomendację na okładce, tego konkretnego autora, a po drugie spytajcie, czy wydawca może się skontaktować z tym autorem, a po trzecie, czy przewidział budżet na ten cel ;) 

Jak powinno to wyglądać? Czyli ideał: 

Mówicie wydawcy, że chcecie rekomendację Pani XX, wydawca kontaktuje się z autorką, rozmawiają, negocjują, wydawca wraca do Was z informacją, czy rekomendacja jest, czy nie. O finansach już wtedy nie rozmawiacie, bo to nie Wasza bajka ;) 

Oczywiście nikt Wam nie broni napisać do tej pożądanej osoby, ale miejcie świadomość, że ci najwięksi prawdopodobnie w ogóle nie odpiszą, ci trochę mniej popularni, ale nadal popularni, znani i lubiani, albo nie odpiszą, albo poproszą o kontakt ze strony Waszego wydawnictwa. Nikt nie pisze takich rekomendacji za darmo, no chyba że na zasadzie wzajemności i bliskiej znajomości między dwiema pisarkami (optymalnie - o tym samym stopniu popularności, bo po co jakiejś hiper gwieździe polecanka od debiutantki, której nikt nie zna?)