Rozdział pierwszy, w którym wszystko jakoś zacząć się musi, a zaczyna się od głosowania.
Mama zawsze powtarzała: nie biegaj, bo się przewrócisz! Nawet tego bardzo prostego polecenia Sinet nie potrafił wykonać należycie, kiedy wiedział, że już jest spóźniony. A musiało mu zależeć - oto spotkanie samorządów klasowych z zeszłego roku już się rozpoczęło. Dopóki nie wybiorą nowego zastępcy w jego klasie, Sinet będzie biegać do upadłego, byle tylko sprostać oczekiwaniom. Zresztą jego tata i tak nie był zadowolony z jego obecnej pozycji. Przecież Sinet powinien być przewodniczącym, a nie tylko zastępcą. A właściwie!, co tam przewodniczący klasy... Dlaczego tak mądry i dobrze wychowany młodzieniec nie zostanie przewodniczącym szkoły?
Sinet z wf-u miał tylko piątkę, nie szóstkę. Już mniejsza, co by o tym powiedział jego ojciec; w tym momencie przekładało się to na rzeczywistość. Dostał zadyszki i potrzebował się na moment zatrzymać. Zwolnił, ale nie przystanął. Dalej uparcie zmierzał w stronę przystanku autobusowego, z którego właśnie odjeżdżał jego autobus. Widział go z miejsca, w którym był.
- Szlag by to! - zaklął, a przeszło mu przy tym przez myśl, że ojciec by go zbeształ za takie zachowanie, gdyby tylko go usłyszał. Znajomi z klasy też nigdy nie słyszeli, by takie słowa padły z ust Sineta. Musiał się zachowywać należycie i nie sprawiać problemów.
To nie tak, że Sinet miał w sobie duszę zabijaki lub w głowie wszystkim życzył wpadnięcia do gara, kiedy słodko się uśmiechał. Tak naprawdę chciał jak najlepiej dla każdego, a przede wszystkim szanował ludzi wokół siebie i ich indywidualność. Czasem tylko chciałby sobie przekląć. Na przykład, kiedy odjechał mu autobus.
„Wracać do domu, czekać, zamawiać taksówkę...", zastanawiał się intensywnie, krążąc przy tym w kółko. Akurat, kiedy przypomniał sobie o rowerze, jego stopa natrafiła na koniec krawężnika i zsunęła się niespodziewanie do kałuży, która zmoczyła też część spodni Sineta, jako że nie zdołał utrzymać równowagi i upadł boleśnie na kolano. Brudna woda zalała nowiutkie mokasyny. Chociaż wielkiej różnicy to nie robiło, bo Sinet i tak prawie cały czas chodził w nowych butach. To był dobry moment na poddanie się. Zawrócił do domu, żeby się przebrać. Potem pojedzie normalnie na lekcje. Nieobecność na zebraniu jakoś wytłumaczy. Dostanie po uszach od przewodniczącego i będzie żył dalej. Zresztą i tak wszystko się dziś pozmienia, jak już wybiorą nowe osoby. Sinet miał nadzieję, że tym razem nikt na niego nie zagłosuje. Wolałby mieć już spokój od zajmowania się wszystkimi możliwymi sprawami szkolnymi. A nie był nawet przewodniczącym. Dorian to musiał mieć dopiero ból głowy z organizacją. Ale Sinet musiał kandydować. Ojciec.
Sinet dotarł w końcu do szkoły. Nie był to dla niego najlepszy początek dnia, ale nie był typem osoby, która długo się przejmuje niepowodzeniami. Miał jeszcze dziesięć minut do lekcji, więc odłożył rzeczy na swoje zwyczajowe miejsce z przodu pod ścianą, po czym podszedł do grupki osób rozmawiających obok.
- Hejka - przywitał się z uśmiechem i pomachał im wszystkim.
Natychmiast zrobiło się cicho, a sekundę później niemal na każdej twarzy pojawił się uśmiech i z niemal każdych ust wydostało się wesołe „hej". Chyba nie było osoby w tej klasie, która nie lubiła Sineta, a nawet można powiedzieć, że parę osób lubiło go ze szczególnością. Tylko jeden chłopak wśród tej grupki nie zdawał się zbyt chętny do interakcji z klasowym słoneczkiem. Sinet nie zwrócił na niego szczególnej uwagi, zaczął wypytywać koleżanki i kolegów, jak się czują w nowym roku szkolnym i co zamierzają osiągnąć. Jednak mimo największych starań, wciąż otrzymywał dość ponure spojrzenie od tego jednego chłopaka. Siedział przy ławce, opierając się na łokciu i patrzył wprost na niego. Nie dało się dokładnie zidentyfikować, co sprawiało, że chłopak wyglądał na niezadowolonego. Po prostu tam siedział i patrzył. Być może to ułożenie jego ust, zwężone oczy lub po prostu coś w rysach twarzy?
- Dorian, a ty jakie masz odczucia? Znów będziesz kandydował do samorządu? - Sinet zwrócił się bezpośrednio do niego. Zastanawiał się, czy może jest zły za to, że nie zjawił się rano na zebraniu, czy po prostu się nie wyspał. Dorian bardzo często wyglądał, jakby miał dość, więc to nie musiało być nic osobistego.
Dorian uniósł lekko brwi na znak, że zastanawia się nad odpowiedzią. Wyprostował się i wypuścił powietrze. Najwyraźniej nie był gotów na wzięcie udziału w tej rozmowie. Sinet cały czas się do niego uśmiechał.
- Zawszę kandyduję - odparł.
Nie była to odpowiedź na pytanie, ale Sinet zaakceptował i to. Rozmowa przeszła na inne osoby, a Dorian wrócił do tajemniczego wpatrywania się w radosnego blondyna. Nie było to wcale dziwnym, a także nie był jedyną osobą, która to robiła, nawet teraz. Od Sineta nie można było oderwać wzroku, szczególnie, gdy o czymś opowiadał. Zaczynał się tak ekscytować tym, o czym mówił i o ile na co dzień rozjaśniał znajomym dzień, to wtedy ich oślepiał. Jego fascynacja była tak szczera i niewinna.
W końcu zaczęła się lekcja, a wraz z nią trzecia klasa liceum dla Sineta. Miał już przygotowane nowe zeszyty, w których poprowadzi jeszcze lepiej zorganizowane notatki niż w zeszłym roku. Opracował optymalne sposoby na sporządzanie notatek. Teraz mógł już tylko z nich korzystać i ratować koleżanki i kolegów przed klasówkami. Nikt nie miał tak wspaniałych notatek jak on. Na pewno znalazłyby się osoby, które zawarły tak samo dobrze wielką objętość informacji w swoich zeszytach, ale nikt nie przedstawiał ich tak przejrzyście. Do tego miał talent.
Na przerwie Sinet spodziewał się, że podejdzie do niego Dorian i zapyta o nieobecność na zebraniu, ale nic takiego się nie stało. Chłopak siedział przy swojej ławce po drugiej stronie klasy i słuchał muzyki, popijając przy tym colę zero z puszki.
Tego dnia wypadała im lekcja wychowawcza. A więc nareszcie - koniec zmagań Sineta. Lub może właśnie ich początek. Wszystko zależało od opinii tłumu.
Do samorządu zgłosiło się siedem osób. Dorian zapisał ich imiona na tablicy i wywoływał po kolei, by coś o sobie powiedziały.
- Byłem zastępcą dwa poprzednie lata - zaczął Sinet, kiedy już wyszedł na środek klasy. Uśmiechał się do wszystkich przyjaźnie. - Mam nadzieję, że dalej pozwolicie mi pełnić tę funkcję.
Ukłonił się lekko i wrócił na miejsce. Tak było bezpiecznie. Nie powinien wykazywać nadmiernego entuzjazmu. Jeśli dalej będzie zastępcą, jakoś sobie poradzi. Gdyby miał zostać przewodniczącym... Już nie był taki pewien.
Na końcu wystąpił Dorian.
- Jeśli mnie wybierzecie, będę się starał dla was, jak do tej pory. Jeśli wybierzecie kogoś innego, nie będę miał wam za złe. Myślę, że każdy sam może ocenić, jak się sprawowałem poprzedni rok. To tyle. Swoje głosy zapiszcie na karteczkach i je poskładajcie. Tak jak zawsze. Osoba z największą ilością głosów zostaje przewodniczącym, a druga zastępcą. O skarbniku zaraz porozmawiamy.
Po tych słowach sprawnie przeniósł się do swojej ławki i zaczął pisać na skrawku papieru imię wybranej przez siebie osoby. Sinet już skończył i obserwował go kątem oka. Zauważył, że wypisał mu się długopis i sięgnął po kolejny do piórnika.
- Podajcie wszystkie głosy na pierwszą ławkę! - Dorian musiał przekrzykiwać klasę, bo nagle zrobiło się niezwykle głośno od rozmów. Chłopak spojrzał w bok, na Sineta. Poruszył ustami i trudno było go usłyszeć, ale blondyn zrozumiał, że ma podejść.
- Czytaj imiona, ja będę zapisywał - polecił, nawet na niego nie patrząc.
- Okej, więc... - Wziął do ręki pierwszy papierek i wyprostował go. - Sinet... Sinet... Dorian... Alicja, Dorian, Grzegorz, Sinet... - Tu zatrzymał się na dłużej, bo jego imię było zapisane na tej kartce bardzo niewyraźnie. Zupełnie jakby ktoś poprawiał je po raz drugi. Widoczne były też ślady wypisanego długipisu, jak już się bazgrze nim agresywnie w frustracji, kiedy nie chce działać.
- No co? Czytasz? - ponaglił go Dorian.
- Wybacz. - Uśmiechnął się przepraszająco i kontynuował czytanie. W głowie jednak pozostała mu jedna natrętna myśl pytająca w kółko: „Dlaczego Dorian zagłosował na mnie?".
CZYTASZ
Słońce jest jedną z gwiazd | BL
RomanceDwie delikatne dusze znajdują do siebie drogę poprzez obowiązkową uprzejmość i sztuczną rywalizację o oceny. Sinet to klasowe słoneczko. Dorian udaje ponuraka, bo jego delikatna strona jest zbyt delikatna. Sinet ciężko się uczy, by osiągnąć nieswoj...