Rozdział drugi, w którym znów dostaje się Sinetowi.
Przewodniczącym klasy został Dorian. Co ciekawe, nie było to spowodowane ilością głosów, bo chłopcy otrzymali ich po tyle samo.
Kiedy Sinet skończył czytać głosy, spojrzał na kartkę, po której pisał Dorian. Wydawało mu się, że ma nieskończoną ilość kresek pod swoim nazwiskiem, ale na szczęście u Doriana było podobnie. Liczył na to, że przegra jednym czy dwoma głosami. Wtedy nawet jego ojciec nie byłby zbyt nieszczęśliwy.
- Sinet... - Dorian kiwnął na niego, żeby bardziej się pochylił. - Naprawdę chcesz być przewodniczącym?
Sinet zawahał się.
- Mamy tyle samo głosów - wyjaśnił Dorian, zerkając na kartkę i znów na Sineta.
- A ty? - zapytał słabym głosem. W tym momencie nie był już taki pewien, czy rywalizowali o pozycję, czy z niej ustąpienie.
Dorian wlepił wzrok w kartkę i chwilę milczał. Wokół nich panował szum wywołany intensywnymi rozmowami. Pewnie już nikt nie przejmował się obecnym głosowaniem. Można było usłyszeć urywki zdań dotyczące nowego albumu jakiegoś rapera i rozmowę o makaronie.
- Mogę zostać przewodniczącym - postanowił w końcu Dorian.
„Mogę", nie „chcę". Sinet od razu wyłapał to słówko.
- Nie mam nic przeciwko. I tak będę w samorządzie - oznajmił blondyn, co zapieczętowało decyzję.
Dorian wstał i przekrzyczał klasę, tłumacząc, jaką ilość głosów otrzymali kandydaci i jak się dogadali z Sinetem, kto obejmie stołek przewodniczącego. Ktoś buczał z tyłu klasy, ale raczej jego też to nie obchodziło. Większość osób była zadowolona, że nie musi myśleć nad sprawami szkolnymi, mogąc te trudności zrzucić na kogoś, kto dobrowolnie wybrał się z tym męczyć.
*
Pierwsze dni w nowym roku szkolnym zawsze były pełne postanowień, starania się i zapisywania się na wydarzenia, w których potem nie będzie się chciało uczestniczyć. Sinet zdążył już powiadomić nauczycielkę matematyki, że wystartuje w olimpiadzie, a na hiszpańskim zapisał się na dwa konkursy. Potwierdził też swój dalszy udział w kółku teatralnym. Tam akurat nie miał dużo pracy. Czasem tylko dostawał piosenkę do zaśpiewania.
Sinet już był tym wszystkim zmęczony, a nawet nie zaczął się na dobre uczyć. Tydzień szybko mu minął w natłoku zadań i myśli.
Siedział w swojej ławce i opierał się o ścianę, a myślami odleciał gdzieś daleko. Nawet pozwolił sobie na zgarbienie pleców, mimo że nigdy tego nie robił. Pozostawał odcięty od rzeczywistości, dopóki jego oczy nie zarejestrowały gwałtownego ruchu. Kartonik z sokiem stojący dotychczas na jego ławce się przewrócił, a zawartość rozlała się na stolik i następnie na koszulkę Sineta.
- Jeju, przepraszam! - wołała Alicja, niezwykle zaaferowana swoją gafą. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę, ale wiedziała, że wiele to nie pomoże.
Sinet przez moment dochodził do siebie, próbując odnaleźć się w sytuacji.
- W porządku - uspokoił ją. Wziął od niej chusteczkę. - Dziękuję. Nic się nie stało - zapewniał, co jednak wcale nie sprawiło, że Alicja poczuła się lepiej.
- Skombinuję dla ciebie jakąś koszulkę, wiesz? Poczekaj tylko... - Rozejrzała się po klasie, jakby czysta koszulka miała się nagle pojawić na suficie.
- Ej - odezwał się niski głos za Sinetem. - Weź moją.
Dorian stanął obok ze zmiętym materiałem w ręce.
- Nie trzeba... Masz ją na zajęcia sportowe, prawda? Nie będziesz miał w czym iść...
- Dziś nie idę. Kiedyś mi oddasz. - Wciąż stał tak z wyciągniętą ręką. Sinet w końcu sięgnął po koszulkę. Była pomięta, ale czysta. W każdym razie lepsze to niż koszulka mokra od soku.
- Dziękuję - powiedział, unosząc głowę, ale Doriana już nie było. Wrócił do swojej ławki i założył słuchawki na uszy.
*
Następnego dnia Sinet przybył do szkoły z dodatkowym pudełkiem śniadaniowym. Zaraz po pierwszej lekcji wziął je ze sobą, kierując się w stronę ławki Doriana. Ten jak zwykle siedział pogrążony w myślach. Tym razem nie słuchał muzyki, ale notował coś zawzięcie w zeszycie z niezbyt zadowoloną miną.
- Hej - przywitał się Sinet stając nad nim. Nawet jak obaj stali, był od niego wyższy, a teraz Dorian musiał zadrzeć jeszcze mocniej głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Cześć - odpowiedział nieco ochryple. Odchrząknął.
- To dla ciebie.
Sinet postawił pudełko pełne kawałków brownie i podsunął je bliżej chłopaka.
- W podziękowaniu za wczoraj. Twoja koszulka jeszcze się suszy, więc zwrócę ją później.
W oczach Doriana pojawił się niepokój. Założył ramiona i wypuścił powoli powietrze z ust.
- Nie musiałeś niczego mi przynosić - rzekł, ale na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Sinet jednak nie był w stanie stwierdzić, ile było w nim szczerości.
- Smacznego - życzył mu i już chciał odejść, ale Dorian go zatrzymał.
- Zjedz trochę ze mną - zasugerował. - To za dużo. Nie mogę tyle jeść. Już i tak potrzebuję diety... - po tych słowach otworzył nieco szerzej oczy, jakby zdał sobie sprawę, że powiedział odrobinę za wiele. - W każdym razie dziękuję - dodał z uśmiechem, który tak ładnie rozjaśnił jego zwykle ponurą twarz. Sinet pomyślał, że jest znacznie ładniejszy, kiedy się uśmiecha. Na pewno każdy był. Tylko nie wiedział czemu, akurat uśmiech Doriana go tak ucieszył.
Podsunął sobie krzesło z pustej ławki obok i usiadł na nim okrakiem, kładąc ramiona na oparciu.
Dorian wyjął niepewnie jeden kawałek z pudełka i wsadził go do ust. Sinet obserwował spod grzywki jego pełne policzki i małe, urocze oczka wlepione w ławkę. Sam też zaczął jeść, biorąc kolejno małe gryzy.
- Dobre - powiedział Dorian. - Gdzie kupiłeś?
- Upiekłem.
- Serio? Miałeś czas? - Wziął kolejny kawałek.
- Jasne. Zawsze znajdę chwilę - odpowiedział rozpromieniony. Cieszyło go, że mógł coś zrobić dla Doriana. Wyglądał zwykle na takiego przybitego i zajętego, a teraz beztrosko zajadał się brownie. I nawet co jakiś czas się uśmiechał.
CZYTASZ
Słońce jest jedną z gwiazd | BL
عاطفيةDwie delikatne dusze znajdują do siebie drogę poprzez obowiązkową uprzejmość i sztuczną rywalizację o oceny. Sinet to klasowe słoneczko. Dorian udaje ponuraka, bo jego delikatna strona jest zbyt delikatna. Sinet ciężko się uczy, by osiągnąć nieswoj...