rozdział dwudziesty szósty

456 63 10
                                    

Rozdział dwudziesty szósty, w którym przez chwilę wszystko jest w porządku.

Usta Sunny'ego straciły już cały smak porzeczki. Teraz były tylko mokre i miękkie, ale w jakiś sposób słodkie.

Nawet nie ściągnęli butów, a od razu się do siebie przykleili w holu. I niech szlag trafi wszystko, co Dorian mówił o robieniu tego jedynie w zamkniętym pokoju. O mało nie dopadł go na korytarzu, ale musiał zająć się otwieraniem drzwi. Gdy już zaczął zdawać sobie sprawę, że obu im to sprawia przyjemność, nie mógł przestać go całować i dotykać.

- Chodźmy do pokoju - wyszeptał Sinet, gdy przerwali na zaczerpnięcie oddechu. Dopiero teraz zapalili światło i spojrzeli na swoje rumiane twarze.

- Okej. - Spuścił wzrok nagle onieśmielony. Kiedy widział jego twarz, wszystko wydawało się znacznie realniejsze. A realność prowadziła go do zbyt wielu pytań, na które nie znał odpowiedzi.

Sinet pozbył się płaszcza i prędko znaleźli się w sypialni Doriana. Usiedli na łóżku i zatrzymali się. Świat wydawał się trochę zbyt prawdziwy.

- Kiedy wracają twoi rodzice? - spytał Sinet, a Dorian przez pół minuty zastanawiał się, dlaczego o to pytał.

- Nie wiem...? - odpowiedział w końcu, drapiąc się po karku. - Myślę, że koło drugiej w nocy. Ale... - Zawahał się. - Dlaczego o to pytasz?

- Chciałem tylko upewnić się, że możemy... No wiesz. Nie chciałeś, żeby twoi rodzice się dowiedzieli. - Spojrzał przelotnie na Doriana i zobaczył, że gwałtownie zbladł. - Nie miałem tego na myśli! - prawie krzyknął.

- To znaczy... To nie tak, że nie chcę, tylko... Nie dziś.

- Wyluzuj - powiedział mu, szturchając go nogą. - Jesteśmy za bardzo zestresowani. A nic się nie dzieje. - Zaśmiał się nerwowo. A potem jeszcze raz, bo zdał sobie z tego sprawę.

- Nie umiem wyluzować - westchnął, opierając się o swoje kolana. - Mam wrażenie, że to wszystko zaraz zniknie. Jest zbyt dobrze.

Sinet wyciągnął rękę, ale po chwili namysłu ją cofnął. Przechylił głowę.

- To raczej oczywiste, że to zniknie - stwierdził raczej nieprzejęty tym faktem. - To znaczy, przeminie - sprostował, kiedy otrzymał od Doriana przerażone spojrzenie. - Ale to nic złego, że coś się zmieni. To i tak nieuniknione. W każdym razie, ja nie zniknę.

- W ogóle to przepraszam - odezwał się nagle, prostując plecy.

- Za co? - Zamrugał dwa razy.

- Cały czas coś psuję. Niepotrzebnie tyle myślę i nie radzę sobie. W ogóle nie wiem, co robić. Męczysz się ze mną? - Zrobiło mu się zimno. Niby wiedział, że Sunny go lubi i że chce z nim być, ale jakaś samotna część jego potrzebowała tego zapewnienia.

- Nie męczę się. Nie musisz przepraszać. Każdy czasem się gubi.

Dorian chciał o coś poprosić, ale się bał. Sam nie wiedział, czemu, po prostu nie potrafił wypowiedzieć na głos tych paru słów. Może nie był przyzwyczajony do proszenia o cokolwiek, dlatego tylko siedział z oczami wlepionymi w ziemię i bił się z myślami.

- Chcesz iść się umyć pierwszy? - zmienił temat.

Sinet rozmyślał, co działo się w głowie Doriana, ale wiedział, że bezpośrednie pytania nic mu nie dadzą. Zgodził się pójść jako pierwszy.

Gdy Dorian także już skończył, wrócił do sypialni i przystanął.

- Czy to moja koszulka? -  Wskazał na ubranie Sineta siedzącego skrzyżnie na łóżku. Ze zdumienia przerwał wycieranie włosów ręcznikiem.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz