rozdział piętnasty

526 64 33
                                    

Rozdział piętnasty, w którym Sinet znajduje swoje miejsce.

Przez weekend Dorian wysłał Sinetowi chyba dwadzieścia wiadomości, które nie zostały nawet odczytane. Zastanawiał się, czy ojciec zabrał mu telefon, czy on sam go wyłączył mając już wszystkiego dość. W poniedziałek zobaczył go w szkole opierającego się o ścianę na korytarzu i otoczonego wianuszkiem znajomych. Uśmiechał się do nich uprzejmie, ale plecy miał trochę zgarbione, zaś oczy spuchnięte.

- Sinet, potrzebuję cię na moment. - Wpadł w sam środek grupki i chwycił go za nadgarstek. - Musimy... musimy coś omówić.

Sinet, choć nieco zmieszany, poszedł za nim. Weszli do jednej z wolnych w tym momencie klas. Rzadko jej używano, bo miała tylko dziesięć miejsc i przydawała się głównie na pozalekcyjne zgromadzenia.

- To coś ważnego? - zapytał Sinet tak szybko, jak tylko zamknęli za sobą drzwi.

Pachniało tu kurzem i miętą i czuć było, że sala dawno nie była wietrzona. Ktoś, kto zajmował się tym miejscem, musiał uwielbiać rośliny, bo zapełniały one cały parapet i część podłogi.

- Alicja zebrała pieniądze na prezent świąteczny dla wychowawcy? Dyżurnych podzieliłem już tydzień temu od nowa i rozmawiałem z dyrektorką o nowej tablicy, i...

Dorian nagle przyciągnął go do siebie i przytulił. Sinet nie rozumiał przez moment, co się właśnie stało, a potem zgiął odrobinę kolana, by dopasować się w jego objęcia. Schował twarz zagięciu szyi, tak ciepłym i bezpiecznym, a rękami oplótł go w talii i przez moment czuł, jak wszystkie jego samotne kawałki składały się w całość.

- Wszystko okej? - wyszeptał Dori delikatnie.

- Nie - przyznał po chwili. Pozwolił płynąć nieproszonym łzom, które wsiąkały od razu w bluzę bruneta. Ten ostatni nie znalazłszy dobrych słów na odpowiedź, zaczął głaskać Sunny'ego po głowie i zaplatać sobie kosmyki jego włosów wokół palców.

- Pisałeś do mnie...? Tata zabrał mi telefon. Przepraszam za to, co się stało i że mówił takie rzeczy o tobie, i że nie mogłem się z tobą skontaktować, i...

- Już... - Przytulił go mocniej, przyciskając policzek do boku jego głowy. - To nie twoja wina.

Pozostali tak parę minut do momentu, aż zadzwonił dzwonek. Sinet otarł łzy, a Dorian ścisnął jego dłoń na znak, że będzie dobrze.

Przetrwali do końca lekcji spoglądając na siebie co jakiś czas.

- Twój tata zabronił ci wychodzić z domu? - zapytał Dorian, gdy szli wspólnie do wyjścia ze szkoły.

- Nie, jeśli powiem, gdzie idę i na krótko. Poza tym muszę się uczyć. Jeśli nie będę najlepszy w klasie w tym semestrze, to będzie kiepsko - wyjaśnił ze zmęczonym westchnieniem.

- To głupie - odezwał się, nagle zirytowany. - Czemu aż tak bardzo mu zależy, żebyś był idealny? To tylko oceny. Zresztą nawet opuszczając się w nauce, miałbyś pewnie świadectwo z paskiem.

Patrzył na Sineta, którego twarz pobladła. Już nie błyszczał jak zawsze tryskając energią, tylko przesuwał się smętnie po korytarzu.

- Trochę wiem, ale... Bo mój ojciec... - Za każdym razem słowa utykały mu w gardle. - Nie wiem, jak to teraz wyjaśnić.

- Okej. Nie musisz. Ale... - Przystanął, a Sinet zrobił to samo. - Chcesz do mnie przyjść?

- Do ciebie?

- No. Do domu. Ja byłem u ciebie dwa razy, a ty u mnie ani razu, więc...

- Będę mógł dopiero wieczorem. O dwudziestej. To nie za późno? - zmartwił się.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz