rozdział dwudziesty trzeci

449 59 15
                                    

Rozdział dwudziesty trzeci, w którym Dorian kryje się przed problemami.

Po tamtym wieczorze nic nie wydawało się prawdziwe. Dorian wciąż nie potrafił przetworzyć tego, co się zdarzyło. Siedział w swoim pokoju ze zgaszonym światłem i słuchawkami na uszach i nie mógł przestać się uśmiechać. Patrzył na złotą rybkę zataczającą koła w podświetlonym akwarium. Sunny tak pięknie się mienił.

Z tyłu głowy wciąż kłębiły mu się wątpliwości i niezliczone scenariusze, gdzie wszystko, co przez moment posiadał, rozsypuje się w kawałki. Powoli jednak, jedna za drugą, te zmory zwalniały w nim miejsce na radość. Przecież tyle się między nim i Sinetem wydarzyło, a szans na rozpadnięcie się ich relacji było jeszcze więcej i mimo to byli teraz bliżej niż kiedykolwiek. 

Myślał, jak to będzie w szkole. Czy komuś powiedzą? Czy zaczną zachowywać się inaczej, czy będzie tak jak zawsze? Wiele spojrzeń i nienachalne gesty. I wreszcie powie Hanie. Spodziewał się, że raczej jej to nie zdziwi, ale skoro już byli oficjalni, chciał się tym z kimś podzielić. Zupełnie jakby trzymanie ich związku w sekrecie ujmowało mu realności.

Napisał jej o tym jeszcze tej samej nocy, której wrócił do domu. Przeczytała sekundę później, a w następnej już dzwoniła.

- Ha...

- Naprawdę?! - wykrzyczała przez słuchawkę, zanim zdążył się przywitać.

- Dla żartów - odparł, starając się ukryć ekscytację.

- Nie ja... To oczywiste, że kiedyś skończylibyście razem, ale nie obstawiałam, że tak szybko. Jesteś na to zbyt nieogarnięty.

- Co znaczy „nieogarnięty" - obruszył się. - Jakbyś chciała wiedzieć, to ja pierwszy go zapytałem o wyjście.

- A ile było z tym kłopotu... - Domyślał się, że Hana właśnie przewraca oczami. - No ale powiedz wreszcie, jak to było. Kto zaczął? Pocałowaliście się w końcu?

- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że po szkole w piątek trochę gadaliśmy?

- Ano, wspominałeś.

- Wyjaśniliśmy sobie wszystko, no wiesz, a on mnie zaprosił do siebie i...

Opowiedział jej skrótowo całą historię, pomijając, rzecz jasna, momenty swojego zakłopotania. Ale Hana i tak wiedziała, jaki był jej przyjaciel.

- Więc teraz pocałowałeś już kogoś więcej niż mnie - odezwała się, próbując się nie roześmiać.

- Bez komentarza.

- Nie no, ja ci gratuluję! Ale dla mnie wciąż to ty jesteś tym jedynym...

- I chyba długo tak pozostanie...

*

Umówił się z nim na Sylwestra. Najpierw obawiał się napisać, ponieważ sądził, że Sinet może mieć już inne plany, ale kiedy tamten sam zaczął mimochodem wspominać w wiadomościach o braku zajęć w tym dniu, w końcu się zdecydował.

Tym razem umówili się u Doriana. Chłopak zastanawiał się, co zrobić z pokojem, żeby wyglądał choć trochę ładniej. Sinet zawsze miał u siebie taki porządek i każdy element wyglądał na staranne dobrany, z kolei jego sypialnia wyglądała, jakby należała do wyrośniętego chłopca, któremu nie chciało się wynieść nieużywanych zabawek do piwnicy. Ostatecznie po prostu posprzątał i ustawił od nowa swoje rośliny; grudniki zaczęły rozkwitać wczoraj żywym różem.

Przyszedł o osiemnastej, kiedy jeszcze rodzice Doriana nie zdążyli wyjść do znajomych. Jagoda i Melisa od południa przesiadywały u koleżanek.

- Hej - powiedział, zanim jeszcze go zobaczył. Po tym jego głowa opustoszała. Zauważał teraz swój brak doświadczenia w randkowaniu, a im bardziej śmiały się starał wydawać, tym żałośniej to wychodziło. 

Sinet błyszczał. I nie tak, jak zwykle, naturalnym blaskiem, tylko naprawdę. Na powieki nałożył ciemny brokatowy cień, a szyję i palce zdobiła srebrna biżuteria. Wraz ze zwykłymi czarnymi spodniami i golfem tworzyło to ładnie dopasowany strój. Dorianowi przeszło przez głowę, by go skomplementować, ale jakoś nie mógł się do tego zebrać i w końcu tylko wziął od niego płaszcz, żeby powiesić go na haczyk.

- No cześć. - Z tymi słowami uśmiechnął się i nachylił, a Dorian zrozumiał, że chce mu dać buziaka.

- Czekaj, nie tu. - Zatrzymał go ręką i ujrzał na jego twarzy zdziwienie. Rozejrzał się przygryzając wargę. - Moi rodzice o mnie nie wiedzą - powiedział cicho.

Potem zaprowadził go do pokoju i zamknął starannie drzwi. Niestety nie miał do nich kluczyka.

- Nie wiedzą w ogóle? - zaczął Sinet, zajmując miejsce na łóżku. Nic się nie zmieniło, odkąd był tu ostatnio. Jedynie pluszak, którego wtedy znalazł pod poduszką, leżał na wierzchu. Sięgnął po niego, żeby go lepiej obejrzeć i poprzekładać w dłoniach.

- Nie mówiłem im, bo jakoś... Nie czułem potrzeby - wyjaśnił i usiadł obok. Przyglądał się, jak Sunny bawi się jego misiem i uznał to za urocze.

- Masz złą relację z rodzicami? - Uniósł wzrok.

- Właściwie nie... - Zastanowił się. - Tylko to kwestia tego, że zawsze radziłem sobie sam i niczym się z nimi nie dzieliłem. Po prostu tak wyszło.

Nastąpiła chwila ciszy pełnej zrozumienia.

- Jak powiedziałeś to swoim rodzicom? - spytał Dorian.

- Nie wiem. To chyba samo wyszło. I trochę wiedzieli. Nie jest to dla nich nic dziwnego, więc po prostu to zaakceptowali. - Dalej trzymał w dłoniach pluszaka. Odsunął futerko zasłaniające jego czarne oczka i poprawił oklapnięte uszka.

- U mnie tak nie jest - stwierdził z frustracją.

- Może sami się domyślą... - zasugerował.

- Nie - odpowiedział od razu. - Oni tacy nie są. I chyba nie będą zadowoleni z tego, co usłyszą. Może lepiej im nie mówić i jak się wyprowadzę...

- To twoi rodzice - zauważył zdumiony. - Naprawdę nie chcesz im nigdy powiedzieć?

- Nie wiem. Byłoby łatwiej.

Sinet nie bardzo wiedział, co dalej powiedzieć, więc po prostu położył dłoń na jego udzie i go po nim pogładził. „Będzie dobrze", cisnęło mu się na usta, ale obawiał się, że Dorian uzna te słowa za puste. Chyba lepiej było nie próbować go pocieszać, tylko dać mu chwilę na poukładanie swoich spraw.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz