Rozdział siódmy, w którym Sinet znajduje sposób.
Po weekendzie wszystkie ciekawskie osoby otoczyły Sineta z milionem pytań o to, co stało się w piątek i czemu obaj z Dorianem zniknęli. Chłopak wyjaśnił im, że nie mogli znaleźć pielęgniarki, więc przesiedzieli całą lekcję w gabinecie, czekając na nią, ale nie trzeba się już martwić o przewodniczącego, bo dostał leki i jest mu lepiej. W każdym razie taka była oficjalna wersja, bo mimo, że historyjkę zmyślił, sens był ten sam. Dorian źle się czuł, a on próbował pomóc.
Niektórzy pytali też Doriana o jego wersję, być może węsząc spisek, a może zwyczajnie się martwiąc, ale chłopak wybrnął z tego powtarzając to, co podsłuchał od Sineta. Słysząc to, rówieśnicy zachęcali ich by porozmawiali jeszcze raz z nauczycielką o wpisaniu im obecności, ale wiedzieli, że nie mieli mocy tego zrobić. Nikt nie mógł potwierdzić, że byli u pielęgniarki, szczególnie, że wcale ich tam nie było.
Stojąc parę metrów od siebie, otoczeni własnymi wianuszkami osób, posyłali sobie znaczące spojrzenia. Prawie się do siebie uśmiechali, gdy tak wciskali wszystkim tym plotkarom kompletny kit, wiedząc tylko we dwójkę, co stało się naprawdę.
Pod koniec dnia każdy usłyszał wszystkie szczegóły, jakie sobie tylko mógł wyobrazić. Dla zaspokojenia ich ciekawości Sinet wymyślił scenkę z podawaniem Dorianowi wody i sprawdzaniem, czy nie ma gorączki. Wspomniał nawet o szukaniu tabletek na własną rękę i ostatecznym zdecydowaniu, że nie ma odpowiednich kompetencji do podawania leków. Prawie sam zaczął w to wierzyć, tak dobra była to historia.
- Masz dziś zajęcia? - zapytał Sinet, doganiając Doriana, który przemierzał sprawnie korytarz. Lekcje się skończyły.
- No mam - potwierdził, patrząc na kolegę podejrzliwie.
- Ja też mam swoje. Spotkajmy się potem przed szkołą.
- Po co?
- Po prostu na mnie czekaj - rzucił i skręcił do sali, w której miał zajęcia, jednak tamten nie dawał za wygraną.
- Chcę wiedzieć. Nie poczekam, jeśli to coś głupiego. - Jego głos był niski i stanowczy.
- Ale jak powiem, to nie poczekasz... - powiedział niepewnie, chwytając już za klamkę. Zza drzwi dobiegały odgłosy rozmów.
- Więc nie poczekam - zdecydował i ruszył dalej.
- Chwila! - Rzucił się do niego i złapał go za rękaw. Tamten nie wyrwał się, ale spojrzał ostentacyjnie na palce zaciśnięte na materiale. Sinet powoli odsunął rękę. - Chciałem, żebyśmy się razem pouczyli. U mnie.
Dorian przez chwilę milczał, wbijając wzrok w swoje stopy. Z perspektywy Sineta ledwo było widać jego twarz, więc chłopak nie był w stanie stwierdzić, co ten drugi sobie myśli.
- Poczekam.
Po tym słowie odszedł, odwracając się po raz ostatni na zakręcie korytarza, kiedy myślał, że ten drugi już sobie poszedł. Ale on stał tam dalej, starając się opanować ekscytację. Szerokiego uśmiechu zaś powstrzymać nie mógł.
*
- Naprawdę? - wypaliła Hana. Trochę była zszokowana, a trochę nie wierzyła.
- No już nie bądź taka zdziwiona. Przecież nie jestem kompletnym odludkiem. Rozmawiam z ludźmi - odpowiedział uszczypliwie.
Zwykle czekała na niego na trybunach, kiedy on brał udział w zajęciach sportowych. Teraz chciał jej wyjaśnić po krótce, czemu nie musi czekać, ale ona zmieniła to w całe dochodzenie. Nauczyciel już na niego kiwał, by się pospieszył.
CZYTASZ
Słońce jest jedną z gwiazd | BL
RomantikDwie delikatne dusze znajdują do siebie drogę poprzez obowiązkową uprzejmość i sztuczną rywalizację o oceny. Sinet to klasowe słoneczko. Dorian udaje ponuraka, bo jego delikatna strona jest zbyt delikatna. Sinet ciężko się uczy, by osiągnąć nieswoj...