rozdział piąty

598 67 28
                                    

Rozdział piąty, w którym Sinet wiele się dowiaduje.

W październiku zaczęło się istne sprawdzianowe piekło. Nauczyciele nie mieli już na jakie dni wpisywać testów, więc nazywali je kartkówkami na trzydzieści punktów i robili je tak czy inaczej. Sinet przysypiał w autobusie i musiał nakładać dodatkową warstwę makijażu pod oczy, żeby zatuszować cienie. Brał swoją porcję witamin w tabletkach i szedł do szkoły. Wiedział, że jak już przetrwa początek, to dalej też da radę. Najgorsza była szkoła zwalająca się na uczniów z impetem po dwóch miesiącach wakacji. Każdy przeżywał szok, a już na pewno każdy, komu zależało na ocenach.

Jednak Sinet zamiast martwić się o siebie, spędzał co najmniej piątą część lekcji na zerkaniu na Doriana, opierającego się zwykle na łokciu i notującego coś z opuszczoną głową. Czasem bawił się gumką do mazania, a czasem wyglądał, jakby miał zaraz upaść na ławkę i zasnąć, ale wtedy przeciągał się dyskretnie i wracał do słuchania nauczyciela. Na przerwach pił energetyki jeden za drugim. Starał się z tym kryć, ale ktoś, kto go obserwował, nie mógłby tego przeoczyć. Nie można było też nie zauważyć jego skaczącej nerwowo nogi i spiętych ramion.

Wystarczyło parę takich dni, żeby blondyn nie mógł już dłużej wytrzymać w bezczynnym obserwowaniu takiego obrazka. Być może naprawdę troszczył się o Doriana, a może po prostu było mu go żal. W każdym razie ta sprawa dokładała się tylko do tych, które spędzały mu sen z powiek. Właściwie dziwne, że jeszcze nic z tym nie zrobił. Zwykle, gdy coś go niepokoiło, wolał od razu zadziałać. Tylko w kwestii tego chłopaka się tak wahał. Nadal myślał o ich spotkaniu w galerii. Przez swoje bezmyślne działanie zniszczył cienką nitkę zaufania, która ich łączyła, więc teraz powinien zachować szczególną ostrożność.

- Dla ciebie - oznajmił kładąc na stoliku tuż przed Dorianem batonik proteinowy. Zakupił go moment temu w automacie. Tak naprawdę mógłby przygotować mu całe śniadanie w pudełku, ale był pewien, że chłopak go nie przyjmie, więc ograniczył się do przekąski.

- Dzięki, ale nie potrzebuję tego - odparł Dorian, unosząc wzrok na przybyłego, który zdążył już zająć miejsce naprzeciwko i oprzeć się o stolik.

- To zapłata.

- Za co?

- Za... - potrzebował się chwilę zastanowić. - Muszę się przyznać, że ostatnio na lekcjach jestem rozkojarzony. Moje notatki już nie są tak dobre. Jestem pewien, że nie zapisałem połowy rzeczy na biologii.

- Acha... - westchnął i było w tym coś z zawodu. Sięgnął do plecaka. Po chwili podał Sinetowi mały zeszyt zapełniony drobnymi, krągłymi literkami. Znajdowały się w nim dodatkowe kartki, a niektóre marginesy zajmowały rysunki. - Nie musisz mi nic dawać w zamian. Jesteśmy kolegami, nie?

Sineta na moment zatkało, szybko jednak to zdumienie przysłonił promienny uśmiech.

- Więc ja ci po przyjacielsku kupiłem batonika - oznajmił zadowolony z siebie i przesunął przekąskę w jego stronę.

- No dobra. Dziękuję - odparł, a przez jego twarz przemknął wyraz ulgi. Otworzył batonika i od razu go zjadł, prawie całego naraz. Dorian, kiedy jadł, był kompletnie skupiony na tej czynności. Trzymał jedzenie obiema rękami i żuł je zawzięcie, a jego policzki robiły się jeszcze większe i krąglejsze niż były na co dzień. Sinet obserwował to z lekkim uśmiechem, nie potrafiąc oderwać wzroku.

- Lubisz rysować? - rzucił luźno Sinet, przeglądając niedbałe szkice w notatniku, który otrzymał.

- Tak trochę. To postaci z gry - wyjaśnił.

- A w co grasz?

- To akurat Hollow Knight. - Wskazał na uroczego ludka z rogami.

Sinet mruknął na znak, że zrozumiał i dalej przeglądał rysunki. Naprawdę mu się podobały. Widać było, że Dorian ma pewną rękę w rysowaniu i dokładnie wie, co chce przedstawić.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz