Rozdział dziewiąty, w którym Sinet zostaje zaskoczony.
Sinet przyszedł do szkoły w kiepskim humorze. Nie zagadywał wszystkich wokół, jak to miał w zwyczaju i nawet włosy miał nieułożone. Na lekcjach jednak skupiał się jak zwykle, dokładnie notując w zeszycie i prowadząc rozmowę z nauczycielami. Uśmiechał się, ale były to uśmiechy konieczne do niezamartwienia wszystkich wokół. Doskonale wiedział, że gdyby okazał swoje znużenie, zostałby napadnięty z masą pytań. Wolał po prostu po cichu to przetrwać.
Na długiej przerwie wyszedł poza klasę, żeby odpocząć od natłoku osób. Oparł się o parapet i odetchnął. Myślał o wczorajszym spotkaniu z Dorianem. Rozważał z obawą, czy ich relacja teraz się zmieni, a jeśli tak to, czy na gorsze, czy lepsze. Czy w ogóle dobrze wtedy zrobił próbując się do chłopaka zbliżyć. Dziś rano powiedzieli sobie "cześć" i nawet wymienili informację o zaangażowaniu ich klasy w tydzień edukacji globalnej, ale poza tym trzymali się z daleka. Nie było nic dziwnego w zachowaniu Doriana i to właśnie było dziwne. Co gorsza, nie była to jedyna sprawa męcząca Sineta. W sobotę wysłuchiwał nieprzyjemnych wykładów ojca, bo nie spodobało mu się, że syn przyprowadził do domu chłopaka „z-niewiadomo-kąd", jak on to ujął i zamiast się uczyć „bawili się w pogaduszki". Nie przypuszczał by ojciec ich podsłuchiwał, wystarczyło, że zobaczył ich przy drzwiach. W końcu łatwo było wywnioskować, że to spotkanie przyjaciół, a nie partnerów do nauki. Ale po co w ogóle się z kimś uczyć, jeśli się go nie lubi? I po całym tym czepianiu się osoby Doriana, zaserwował mu jeszcze swoje typowe narzekanie, że powinien robić więcej, a z ocenami, które ma, niczego nie osiągnie. Bo dostał ostatnio czwórkę minus z biologii, a historię ominął.
Nie miał odwagi stanąć w swojej obronie. Czekał z pochyloną głową, aż to się skończy. Kiedyś jeszcze broniła go mama, ale teraz... od dłuższego czasu milczała. Jeśli cokolwiek mówiła, to bardzo cicho i niewyraźnie. Sinet martwił się, że może być to oznaka jakiejś choroby, ale nie wiedział, co mógłby na to zaradzić. W tym wypadku jego kontakt z mamą stał się kiepski.
Nienawidził całej tej sytuacji, a jeszcze bardziej nienawidził siebie za to, że bał się cokolwiek zrobić. W głowie tworzył miliony scenariuszy, w których stawia się ojcu, ale żadnego z nich nie zdołał urzeczywistnić. Czasem zastanawiał się... Może ojciec miał rację do tej jednej rzeczy. Że Sinet był beznadziejny.
Stojąc przed klasą zauważył, że wychodzi z niej Dorian. Podniósł już rękę, żeby mu pomachać, ale tamten od razu skręcił w prawo i poszedł gdzieś raźnym krokiem. Widocznie miał swoje sprawy.
Nie minęły dwie minuty, a Dorian wrócił i ku zdziwieniu Sineta zmierzał prosto w jego stronę.
- Hej - rzucił, opierając się obok niego. - Kupiłem ci coś. - Podał mu kartonik soku jabłkowego.
Sinet wziął do ręki sok i patrzył się na chłopaka z uniesionymi brwiami, jakby próbował przeanalizować, co się właśnie zdarzyło.
- No co? To dla ciebie. Możesz wypić - dodał, obejmując się ramionami i pochylając głowę.
- Dzięki. - Odzyskał nareszcie zdolność mowy. Otworzył soczek, żeby pociągnąć łyka przez słomkę.
- Wiesz, pomyślałem... - odezwał się znów, nie patrząc w jego stronę. - Wydawałeś się dziś trochę przybity, więc... No.
Blondyn od razu się uśmiechnął, widząc starania chłopaka.
- Dzięki - powtórzył, tym razem trącając lekko dłonią jego dłoń. - To słodkie.
- Co?
- Sok - poprawił się bez mrugnięcia okiem. - Lubię słodkie rzeczy.
Po tych słowach spojrzał przelotnie na Doriana, który widocznie się zarumienił i próbował to ukryć unosząc rękę do karku. Ale Sinet już go znał. Znał jego reakcje i ich znaczenie. Doskonale wiedział, że tamten nie jest już na niego obojętny i z tego powodu nie potrafił powstrzymać uśmiechu. I znów stał się słoneczkiem.
- Hej, Sinet! - Podeszła do nich Alicja. - Widzę, że już ci lepiej. Nie chciałam wcześniej pytać, ale wyglądałeś, jakby coś było nie tak...
- Już wszystko w porządku. Miałem gorszy humor. A co u ciebie? - Wypowiadał te słowa bardzo naturalnie i Dorian słysząc, z jaką łatwością przychodzą mu tego typu rozmowy, zaczynał mu zazdrościć. Sam nigdy nie potrafił złożyć zdania, które miałoby sens, a które nie naciągałoby prawdy o nim.
- A wiesz... Uczyłam się wczoraj i po pół godzinie się okazało, że to zły dział. Naprawdę!
- No nie... Też mi się czasem zdarza. - Zaśmiał się, a Alicja odpowiedziała kręceniem głowy.
- Ja muszę iść - wtrącił niegłośno Dorian i nie czekając na odpowiedź odwrócił się i odszedł.
- Sinet... - zaczęła niepewnie Alicja, powstrzymując tym Sineta od ruszenia za kolegą. Patrzył za nim, aż nie zniknął im z oczu. - Wiesz, czy wszystko w porządku z Dorianem? Zawsze był trochę samotnikiem, ale ostatnio tak jakoś... Szczególnie od rozpoczęcia roku. Mówi jeszcze mniej i widziałam jak pije energetyki. Czasem można, ale to niezdrowe, a on pije i trzy dziennie. - Jej oczy wypełniało współczucie, kiedy o tym mówiła. - A ty z nim trochę gadasz, prawda?
- No... właściwie to tak. - Nie wiedział, dlaczego, ale miał wrażenie, że powinien trzymać ich relację w tajemnicy.
- Zatroszczysz się o niego? To nie moja sprawa, ale... Bo wiesz, w szkole mojego brata... ktoś przedawkował...
- Och... - Na jego twarzy pojawiło się zlęknione zrozumienie. Takie rzeczy się zdarzały wśród młodzieży. Nie znał nikogo takiego osobiście, ale o tego typu sprawach głośno było w mediach. Sama myśl, że mogłoby to dotknąć kogoś mu bliskiego wywołała u niego ścisk w żołądku.
- Wiesz, ja nie wiem... Mam nadzieję, że wszystko u niego w porządku - kontynuowała Alicja spokojnie. - Tylko żeby miał kogoś, kto w razie czego mu pomoże.
- Jasne. Przyjaźnię się z nim. Pomogę mu. Zawsze - zapewnił zdecydowanie. - Jesteś taka słodka, o wszystkich się martwisz. Będzie dobrze. - Pogłaskał ją po ramieniu z kojącym uśmiechem.
- Czasem wyobrażam sobie najgorsze - westchnęła. - Ale uspokoiłeś mnie. W każdym razie. - Uniosła głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy. - Kibicuję wam.
- Co?
Ona uśmiechnęła się szerzej i uniosła brwi.
- Widzę, jak na niego patrzysz. Myślisz, że ktokolwiek jeszcze nie wie?
Sinet rozchylił usta i wpatrywał się w nią dobrą chwilę.
- Niemożliwe.
- No tak! - potwierdziła nieco rozbawiona. - Zaczęło się, kiedy opuściliście razem lekcję. Dziewczyny zaczęły spekulować... Nie podejrzewałabym was, ale ty naprawdę tak się do niego uśmiechasz...
- Do każdego się uśmiecham! - przerwał jej.
- Oczywiście. Ale on dostaje lepsze uśmiechy niż my.
- Och! Oczerniasz mnie? - Mówiąc to śmiał się i złapał ją za ucho by leciutko za nie pociągnąć.
Ona też się śmiała i to tak mocno, że zamknęła oczy.
Dorian wrócił do klasy na parę minut, ale szybko stwierdził, że musi wyjść do toalety. Kiedy opuścił klasę, rzucił przelotnie okiem na Sineta. Coś w jego sercu się ścisnęło, gdy ujrzał go tak beztrosko drażniącego się z koleżanką z klasy. Sinet zawsze taki był i nie potrzebował być z nikim szczególnie blisko, by się z nim dogadywać, ale jakimś sposobem Dorian o tym zapomniał. Odkąd został przez niego przytulony, wierzył, że jest dla niego wyjątkowy. A teraz uderzyła go bolesna świadomość, że wcale nie zajmował żadnego specjalnego miejsca w życiu Sunny'ego. Słońce świeciło dla każdego.
![](https://img.wattpad.com/cover/332503750-288-k401035.jpg)
CZYTASZ
Słońce jest jedną z gwiazd | BL
RomanceDwie delikatne dusze znajdują do siebie drogę poprzez obowiązkową uprzejmość i sztuczną rywalizację o oceny. Sinet to klasowe słoneczko. Dorian udaje ponuraka, bo jego delikatna strona jest zbyt delikatna. Sinet ciężko się uczy, by osiągnąć nieswoj...