rozdział trzydziesty pierwszy

337 51 8
                                    

Rozdział trzydziesty pierwszy, w którym Dorian zaczyna zdrowieć.

Żałował, że Sinet nie może zostać z nim na zawsze. Musiał w końcu wrócić do domu, co bardzo im obu nie pasowało. Przed wyjściem chciał jeszcze zobaczyć się z Jagodą i Melisą.

- Są pewnie w swoim pokoju. Co od nich chcesz? - Dorian zapytał podejrzliwie.

- Nic. - Powstrzymywał uśmiech i widać było, że faktycznie czegoś od nich chce. Lub coś dla nich ma. - Nie fatyguj się. Już się zaprzyjaźniłem z Melisą. Obiecałem jej coś.

- W porządku - zgodził się, kryjąc ciekawość. Zanotował sobie w głowie, że musi potem dokładnie wypytać sióstr, co powiedział im Sinet.

Gdy później odprowadzał go do drzwi, usłyszał:

- Dam ci całusa jak wyzdrowiejesz. Więc musisz wyzdrowieć szybko, jeśli go chcesz.

Spojrzał na przebiegłą minę swojego chłopaka.

- Lubisz się ze mną drażnić?

Zamiast odpowiedzieć, nachylił się nad nim i przez moment Dorian wierzył, że mimo wszystko dostanie buziaka, ale w ostatniej chwili Sinet przechylił głowę i przycisnął policzek do jego policzka.

- Chyba masz gorączkę - stwierdził, odsuwając się. - Lepiej weź leki i połóż się spać.

- Zrobiłeś to specjalnie! - burzył się, ale Sinet już machał mu na pożegnanie wychodząc z mieszkania. - I tak się zarazisz. Dobranoc - rzucił mu na pożegnanie i zamknął drzwi. Stał tam jeszcze chwilę i się uśmiechał, a w jego brzuchu tańczyły maleńkie gwiazdki.

- Dorian, patrz!

Wzdrygnął się na dźwięk głosu siostry, który wyrwał go z zamyślenia. Zadowolona pokazywała mu naszyjnik z małą gwiazdką, która błyszczała jak brylant.

- Sinet mi to dał.

- Sinet?

- A Jagodzie dał pluszaka, co wygląda jak pająk. Obrzydlistwo! - Skrzywiła się teatralnie.

- Podziękowałaś?

- Tak. A co, tobie nic nie dał? Mnie lubi bardziej. - Zaśmiała się złośliwie.

Mimo, że zdawał sobie sprawę z absurdalności kłócenia się o to z Melisą, i tak chciał wygrać.

- A ciebie przytula? - zapytał, jakby znał już odpowiedź.

- Przytulił mnie dziś. - Wystawiła mu język. Prawie poczuł się urażony.

- A całuje cię?

Melisa patrzyła na niego oszołomiona. Wiedział, że powiedział za dużo, ale to była jego ostatnia karta.

- Więc dopóki cię nie pocałuje, mnie lubi bardziej - dopowiedział zwycięsko i wrócił do swojego pokoju. Melisa jeszcze krzyknęła za nim, że ona przynajmniej dostała naszyjnik, a on był bardziej prawdziwy niż pocałunki.

Może był. Ale Dorian nawet nie zawahałby się w wyborze.

*

Spędził jeszcze parę dni w domu. Choroba długo nie chciała odpuścić i przeszło mu nawet przez myśl, by iść z tym do lekarza, ale w końcu gorączka zaczęła schodzić i potrafił nabrać w płuca coraz więcej powietrza. Nigdy w życiu tak nie doceniał zdolności oddychania, jak teraz. Z wielką przyjemnością siedział przy uchylonym oknie i wdychał świeże powietrze. Rano jeszcze nie było w nim aż tyle dymu, a przynajmniej nie był wyczuwalny.

Mama się do niego nie odzywała na temat Sineta. Udawała, że nic się nie stało i pytała o zaległości w szkole i o to, co chciałby zjeść na obiad. Odpowiadał spokojnie, nieświadomie ukrywając w głosie pewien kwas. Jeśli już zaistniał między nimi problem, dlaczego zamiatali go pod dywan? On w ten sposób nie znikał, zaś Dorian czuł się bezsilny. Jego mama ani nie poparła jego relacji, ani jej nie skrytykowała. Nie wzięła jej nawet na poważnie, dlatego dyskusja zdawała się bezcelowa. Nie było o czym dyskutować.

Sinet przez ten czas nie przychodził. Pytał się Doriego, czy chce, żeby przyszedł, ale ten stanowczo odmówił. Nie wypowiedział powodu na głos, ale obaj go znali.

Pojawił się w szkole w mroźny dzień, taki, że nawet odkręcone do końca kaloryfery nie dawały rady wystarczająco ogrzać budynku. Wszyscy uczniowie drżeli i obejmowali się ramionami, kuląc się w ławkach. Dorian niezauważenie usiadł na swoim miejscu i zaczął skubać czubki swoich palców. Nie widział się z Sinetem tak długo, że powstał w nim pewien opór, żeby do niego podejść. Czekał, aż tamten zrobi to pierwszy, ale długo nic się nie działo.

- Co tam? Już zdrowy? - usłyszał pogodny głos Alicji. Podniósł głowę i zobaczył jej uśmiech. Zauważył, że spięła swoją grzywkę spinkami po bokach, dzięki czemu jej twarz wydawała się jaśniejsza.

- Tak. Już wszystko okej - odpowiedział.

- Wiele cię nie ominęło. Tylko kartkówki, sprawdziany... To, co zwykle. - Wzruszyła ramionami. - O! I słyszałam, że kółko teatralne coś szykuje na walentynki.

- Tak? - Starał się nie wykazywać zbytniego zainteresowania.

Alicja moment milczała, przyglądając się uważnie Dorianowi.

- Coś między wami jest?

Przez moment nie zrozumiał pytania. Kółko teatralne. Mogło chodzić tylko o Sineta.

- Co ma być? Jesteśmy przyjaciółmi - odparł odruchowo.

- Ach! - Uśmiechnęła się przymykając oczy. - Widziałam, że macie podobne pierścionki. A ty nie nosisz biżuterii.

Dorian rzucił okiem na swoją dłoń.

- To znaczy rozumiem - dodała. - Ktoś się mnie pytał, czy Sinet jest wolny, więc robię rozeznanie...

Oczy bruneta gwałtownie się rozszerzyły. Czuł, że musi coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia, co.

- W każdym razie dzięki - rzuciła Alicja na koniec i wróciła do swojej ławki, zostawiając Doriana samego ze swoim bijącym sercem.

Dopiero na przerwie obiadowej wpadł na Sineta, który widocznie dokądś się spieszył. Spojrzał na jego zdezorientowaną twarz i stracił dech w piersiach.

- Zapomniałeś, że istnieję? - zapytał blondyn i trudno było domyślić się, na ile żartował. Chociaż się uśmiechał, to jego oczy wpatrywały się w Doriana z zimnym uporem.

- Bo ja...

- Pogadamy później - przerwał mu, a Dorian nawet się z tego ucieszył, bo i tak nie wiedział, co miał w takiej sytuacji powiedzieć.

- Okej. - Kiedy wypowiadał te słowo, Sineta już przy nim nie było. Odwrócił się, żeby obserwować znikającą za rogiem postać.

*

Jakimś cudem mijali się resztę dnia, a potem i następnego. Dorian zaczynał się poważnie niepokoić. Jego paznokcie znów były krótkie i poszarpane. W końcu po południu zebrał się w sobie, żeby napisać wiadomość. Przez pięć minut trzymał kciuka nad przyciskiem „wyślij". Ale cóż mu to opóźnienie miało dać? Ostatecznie kliknął przymknąwszy oczy.

„Jesteś bardzo zajęty? Chcesz się spotkać?"

Serce biło mu głośno do momentu, w którym wiadomość została oznaczona jako odczytana - wtedy zamarł. I czekał tak kolejne minuty, aż zdał sobie sprawę, że Sinet nie zamierza odpisać. Odłożył powoli telefon na bok i podciągnął kolana pod klatkę piersiową. Przewrócił się na materac swojego łóżka i zagapił w podrapaną ścianę.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz