rozdział osiemnasty

497 68 12
                                    

Rozdział osiemnasty, w którym ojciec zaczyna widzieć.

Parę minut patrzył się w sufit i przypominał sobie, co się zdarzyło zeszłej nocy. Wyciągał po kolei wypowiedziane słowa zza zasłony, którą jego zmęczony umysł chciał zakryć prawdę. Teraz, w świetle dnia, to wszystko wydało mu się takie nie na miejscu. Proszenie Doriana o miłość i powiedzenie ojcu, że cierpi. Jednocześnie to było wszystko, co kiedykolwiek chciał powiedzieć. Nieważne, jak sponiewierany usłyszanymi odpowiedziami, przynajmniej już nie miał czego żałować.

Długo jeszcze leżał, przykryty po same uszy, zanim zdecydował się wyjść z łóżka. W soboty zwykle schodził na śniadanie o ósmej i jadł je razem z mamą i Aliną. Mama zawsze milczała. Zdawało mu się, że od miesięcy nie wypowiedziała ani jednego słowa, a przed tym długimi latami były to tylko najkrótsze zdania. Z kolei Alina mówiła aż za dużo, skacząc z jednego tematu do drugiego i gubiąc się w tym, o czym opowiadała. Czasem zamyślała się w środku wypowiedzi i po prostu żuła płatki na mleku, przebywając duszą w jakimś odległym świecie. Była od niego pięć lat młodsza. Zazdrościł jej czasem, że ojciec nie nakłada na nią takiej presji jak na niego. I był to nie tylko przywilej bycia młodszym z rodzeństwa, ale także kompletny brak wiary ojca w możliwości Aliny. W dzieciństwie zdiagnozowano u niej ADHD i mimo, że brała leki, a kontakt z psychologiem jej pomagał i dawała radę w szkole jak każdy inny, przez tatę została spisana na straty. Sinet wstydził się tych myśli, lecz czasem miał nadzieję, że u niego też coś zdiagnozują i będzie wolny od oczekiwań. W końcu Alina nie skupiała się na niczym, tylko na odkrywaniu świata i szukaniu gwiazd na nocnym niebie przez teleskop, który kupiła jej mama na urodziny.

Okazało się, że jest już po dziesiątej. Chłopak był zdumiony, że nikt go do tej pory nie obudził. Obawiał się zejść na dół, ale wiedział, że w końcu musi to nastąpić. Niechętnie ściągnął z siebie koszulkę, w której spał. Złożył ją dokładnie i zostawił na brzegu łóżka. Znów odkładał decyzję co do jej dalszych losów na później.

Zszedł do kuchni już umyty i ubrany. Minął w korytarzu ojca, ale ten nie powiedział mu ani słowa. Sinet też się bał odezwać. Wyglądało na to, że poprzedniej nocy powiedział zdecydowanie za dużo. Na razie jednak nie mógł nic na to poradzić. Jeśli tata nie chciał mówić, nie mówił. Taka była zasada.

Sinet znalazł coś na szybko do jedzenia i wrócił do pokoju. Niepewna cisza, która zawisła w całym domu go dobijała. Nie znalazł od niej innej ucieczki niż zajęcie się nauką.

*

W niedzielę był już wykończony świadomością, że czeka na niego konfrontacja z ojcem, lecz odwleka się w nieskończoność. Chciałby już wreszcie zostać zbesztany za tamte głupoty, przeprosić i mieć to z głowy. Jednak ojciec przemieszczał się po domu jak duch, ani razu nie wchodząc w kontakt z rodziną.

Sinet zrobił wszystkie możliwe zadania, ćwiczył swoją część na świąteczny występ i dokończył plan projektu na wolontariat. Wyszedł nawet na dwór dla przewietrzenia umysłu. Dopiero po powrocie zauważył, jak bardzo zmarzły mu palce.

Czekał go jeszcze ostatni tydzień szkoły przed przerwą świąteczną.

Sinet przed Świętami zawsze piekł pierniki, a potem ozdabiał je wraz z Aliną. Zdecydował, że zajmie się tym teraz, skoro miał czas. Potrzebował przestać myśleć o tym, że wszystko w jego życiu się rozpadało. Próbował się uśmiechać i powtarzać sobie, że przejdzie przez to i będzie lepiej, ale z każdą chwilą coraz trudniej mu było trzymać się tych myśli. Ojciec go znienawidził. Między nim a Dorianem zrobi się niezręcznie, a szkoła go przytłaczała. Nie dawał już rady uczyć się tak dobrze jak kiedyś. Nawet nauczyciele rzucali mu zawiedzione spojrzenia, kiedy oddawali jego prace napisane na słabe czwórki i tróje. Mógł jeszcze wyciągnąć ten semestr na wynik z wyróżnieniem, ale czuł się jakby całą jego energię pochłaniało wyrabianie żałosnego minimum.

Wyżywał się na cieście, miażdżąc je rękami i płaszcząc na blacie. W końcu uformował gładką kulkę, którą następnie należało podzielić na cztery części i kolejno wałkować.

- Mogę pomóc?

Podskoczył wystraszony. Nie zanotował nawet wejścia ojca do kuchni. Tyle myśli szybowało mu przez głowę, ale nad żadną nie miał szansy się dłużej zastanowić.

- Mam dziś wolne - dodał tata, podchodząc bliżej i stając tuż obok, jakby czekał na instrukcje.

Syn polecił mu rozwałkować ciasto, wciąż oszołomiony. Tata nigdy mu nie pomagał. Poza tym tak nagle odezwał się po dwóch dniach ciszy. Lecz być może to była właśnie szansa Sineta, żeby przeprosić.

Wykrawali już kształty z ciasta, kiedy się odezwał:

- Tato, ja nie miałem tego na myśli...

- Wiem - przerwał mu. - Powiedziałeś to w złości - rzekł poważnym głosem, a syn obserwował jego zmieniające się zmarszczki na twarzy.

- Wiem, że wujek jest teraz w złej kondycji, ale gdy jeszcze do nas przychodził, wydawał się taki wolny i robił cokolwiek chciał, i po prostu... Zazdrościłem mu tego - tłumaczył się.

- Żałuję, że nie mogłem mu pomóc. Dlatego chciałem chronić ciebie.

Sinet spojrzał na swojego tatę i odetchnął. Dawno nie słyszał od niego czegoś z choć odrobiną troski.

- Poradzę sobie - zapewnił z uśmiechem i nie wiedział, czemu, ale wypowiedzenie tych słów bolało. Wcześniej czuł się trochę lepiej wmawiając sobie, że jest silny, ale teraz, gdy coś już w jego sercu pękło, nie potrafił powstrzymać samotności, która się przez to pęknięcie wylewała. Zaczynał się nią wypełniać.

- Wiesz, że jestem z ciebie dumny? - podjął tata. - Naprawdę jestem. Nie mówiłem ci tego, bo nie myślałem, że muszę. Chciałem, żebyś wiele osiągnął i był dumny z siebie.

- Więc nie wyznaczaj dla mnie swoich celów - poprosił, starając się powstrzymać głos od drżenia. - Możesz mi po prostu pozwolić robić to, co chcę? - Spojrzał na ojca, który głęboko się namyślał. W takich momentach wyglądał jak zastygła figura, stojąca w jednym miejscu od lat.

- Nie rób niczego głupiego - poprosił ściągając brwi.

- Zaufaj mi. Dam sobie radę - powtórzył, ponownie się uśmiechając i tym bardziej wydał mu się ten uśmiech fałszywy. Ale kontynuował wykrawanie pierników. 

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz