rozdział jedenasty

506 76 36
                                    

Rozdział jedenasty, w którym Dorian ma odwagę.

Po ominięciu w tajemniczy sposób kolejnej lekcji przez Sineta i Doriana cała klasa aż wrzała od plotek i dociekań. A kiedy wspomniana dwójka pojawiła się nie osobno, a razem - wszystkie usta najpierw zamilkły po to, by po chwili skierować do przybyłych masę pytań. Nawet już nie próbowali się kryć ze swoją ciekawością. W prywatnych szkołach każda głupia sensacja była wielkim wydarzeniem.

Sinet nieprzejęty powiedział im, że chodziło o sprawy samorządowe, które nie mogły czekać. Nie sądził, by przekonał tym podnieconą klasę, ale było to coś całkiem możliwego. W zeszłym roku też czasem musieli omijać lekcje z tą różnicą, że wtedy zgłaszali to nauczycielowi. Jednak to szczegół, który nie każdy musiał od razu wyłapać. Po zajęciach na Doriana czekała już Hana.

- Ty wiesz, chłopie, że jesteś sławny? - wypaliła, zamiast się przywitać.

Jemu dalej było gorąco po graniu w koszykówkę i wyszedł na zewnątrz w samej bluzie. Przeczesał włosy dłonią, odsłaniając czoło.

- Serio? Chyba nie wśród koszykarzy...? - rzucił niezainteresowany.

- Chciałbyś. Masz jakieś pół metra wzrostu.

- A ty pięć.

- Dobra, powiesz mi, jak doszło do tego, że cała szkoła mówi o twoim skandalu miłosnym z Sinetem? - Uniosła brwi i wlepiła w niego wyczekujące spojrzenie.

Dorian otworzył na chwilę usta, a potem je zamknął. Namyślił się.

- Miłosny skandal? - powtórzył z niedowierzaniem.

- Okej, więc tak - zaczęła zaaferowana. - Najnudniejsze historie są takie, że kryjecie się po kątach i się miziacie, wiesz, co mam na myśli, albo ratujecie bezdomne koty, bo to takie w waszym stylu. Swoją drogą, dlaczego mielibyście to robić podczas lekcji? - Spojrzała w niebo, jakby mogło jej odpowiedzieć na to pytanie. - Ale ciekawsze spekulacje zaczynają się wraz z gangami narkotykowymi i rozprowadzaniem towaru po szkole. Ktoś też mówił, że pracujesz niewolniczo dla Sineta, bo jesteś mu coś winien, ale jak by to miało wyglądać...? Chyba nie...?

- Co to za intrygi... - Zaczął się śmiać. - Ta o kotach jest świetna. Stawiam na koty.

- Ej, ale powiedz, co się naprawdę dzieje. Nie posądziłabym was, akurat was!, o zrywanie się z lekcji bez porządnego powodu.

- Nie miałaś nigdy ochoty tak po prostu zniknąć?

- Wiesz... - Spojrzała w bok. - Często. Szczególnie jeśli chodzi o lekcje.

- Ach... - Przypomniał sobie, dlaczego dla Hany lekcje były dodatkowym utrapieniem. Nawet przy sprawdzaniu obecności musiała odpowiadać na nieswoje imię. Wiedział, że było parę nauczycieli, którzy respektowali jej wybrane imię i formy, ta szkoła nie była aż tak zacofana, jednak miała problem ze zmienieniem imienia figurującego oficjalnie w dzienniku, a zawsze znaleźli się palanci, którzy musieli się upierać przy swoich racjach.

- To powiesz mi, co wy odprawiacie z Sinetem? - kontynuowała.

Dotarli już na przystanek. Dorian zwykle czekał, aż Hana pojedzie, a potem wracał do domu na pieszo. Niewiele osób miało tak blisko do szkoły jak on. W tym jednym mu się poszczęściło.

- Miałem dość i poszedłem tam za salę gimnastyczną. Wiesz gdzie. - Poczekał na jej potwierdzające mruknięcie. - No i w sumie to się poddałem z pójściem na lekcję. I on po mnie przyszedł, jak było już po dzwonku. I powiedział, że też nie wraca.

- Co? I to ze względu na ciebie?

- A bo ja wiem... On też ma swoje powody, żeby być zmęczonym.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz