Rozdział trzydziesty drugi, w którym Sinet jest daleko.
Światło wpadające przez okna szkoły było oślepiająco jasne. Być może to dlatego, że znów się ochłodziło i wczorajszej nocy spadł śnieg, od którego teraz odbijały się białe promienie zimowego słońca. Zaczynał się luty.
Dorian składał papierek cukierka na coraz mniejsze prostokąty, a gdy zrobił się za mały, rozprostował go i zaczął zwijać w malutki rulonik. Widział kątem oka, jak Sinet uśmiecha się do koleżanek, które zwyczajowo otoczyły go wianuszkiem adoracji.
Nie wiedział, dlaczego od tak dawna nie rozmawiali.
To się po prostu stało. Sinet się nie odezwał. Dorian nie nalegał. Pozostała między nimi pusta cisza. To niezwykłe, jak łatwo gorące stosunki między nimi zamarzły. Patrzył na niego przez pomieszczenie i nie rozumiał. Na pewno coś zrobił źle, ale nie był w stanie domyślić się, co było problemem. A może to on nim był. Może Dorian się zwyczajnie nie nadawał?
Wstał i wyszedł z klasy, bo zaczęło mu się robić duszno, nawet jeśli szkoła była wyziębiona. Na korytarzu porozwieszano już różowe ozdoby i liczne serduszka, mimo że Walentynki przypadały dopiero w przyszły czwartek. Zdawało się, że osoby odpowiedzialne za te dekoracje robiły mu na złość.
- A ty znowu sam - usłyszał za sobą głos Hany.
- A ty niby co? - Odwrócił się do niej.
- A ja? - Uśmiechnęła się tajemniczo. - Mam randkę w niedzielę.
- Z kim? - Wytrzeszczył na nią oczy.
- Nie wiem, z jakąś dziewczyną ze szkoły. Był taki post na szkolnej grupie i nas połączyło.
- Wspaniale.
- Nie musiałeś zabrzmieć aż tak sarkastycznie. A ty co? Sinet cię rzucił, że tak marudzisz?
Dorian milczał zagryzając wargę.
- Tak? - spytała już poważniej.
- Nie... Nie wiem... - westchnął. - To skomplikowane.
- To dlatego o nim nie mówiłeś. Myślałam, że chcesz być tajemniczy. - Kiedy nie otrzymała żadnej reakcji, dodała: - No weź, przecież to nie koniec. Pogadaj z nim i tyle.
- Dla ciebie to takie proste - zdenerwował się.
- Cóż, możesz też z nim nie gadać już do końca życia. Powodzenia.
- Idę na lekcję - odpowiedział jej. - Miłej randki! - Ze wszystkich sił starał się, by zabrzmiało to uprzejmie, ale po minie Hany domyślił się, że mu to nie wyszło.
*
Śnieg zdążył już stopnieć, spaść od nowa i znów stopnieć. Dorian z każdym dniem patrzył na Sineta z coraz większej odległości, mimo że zawsze siedział w tej samej ławce. W dzień Walentynek otrzymał szkolną pocztą walentynkową jedno serduszko. Przez chwilę wyobraził sobie, że to Sunny i w środku znajdzie jakąś wiadomość, że za nim tęskni, ale szybko zorientował się, że to prezent od Hany. „Twój kwiatuszek" mówiło samo za siebie. Uśmiechnął się gorzko i schował papierek do piórnika. Cóż, on też niczego nie wysłał Sinetowi. Nawet gdyby między nimi się układało, pewnie by tego nie zrobił. Takie romantyczne gesty mu nie wychodziły. Właściwie czuł, że wszystko mu nie wychodziło.
I znów aula wypełniona ludźmi, a na samym środku sceny samotny Sinet. Znów samotny. Dorian tym razem zajął miejsce w początkowym rzędzie na jakiś czas przed rozpoczęciem, więc mógł przyglądać się, jak blondwłosy chłopak wychodzi na środek i uśmiecha się promiennie - jak zawsze. Nie przestawał być słońcem dla innych. Może naprawdę nic się między nimi nie zdarzyło? Może śnił?
Delikatne dźwięki fortepianu dochodziły do jego uszu. Wpatrywał się uparcie w postać na środku, ale nie otrzymał od niej spojrzenia ani jeden raz. Nawet odrobiny. Potem ktoś coś mówił. I tańczył. Ogłosili wyniki konkursu. Dorian nie bardzo wiedział. Właściwie zapomniał już, jaką piosenkę śpiewał Sinet. Szukał go wzrokiem w tłumie, ale gdzieś zaginął bez śladu.
Masa uczniów wyniosła go na korytarz. Odsunął się na bok, żeby pozwolić im najpierw przejść. Widział zadowolone pary ubrane w pasujące do siebie ubrania. Widział przytulające się do siebie osoby i tych, którzy trzymali się nieśmiało za ręce. Oparł się o parapet i odetchnął. Mimo, że z sufitu wszędzie zwisały różowe serduszka i balony, jemu cały świat zdawał się szary. Objął się ramionami, by powstrzymać drżenie. Powiedział sobie, że to wina słabego ogrzewania i uniósł oczy do sufitu. Chyba było też wilgotno.
- Wiesz od kogo dostałeś walentynkę? - Dorian usłyszał pytanie, ale szybko zorientował się, że nie było skierowane do niego. Spojrzał na dziewczynę, która jakiś metr dalej słodko uśmiechała się do kogoś. Kogoś.
- Nie wiem... - Sinet zaśmiał się zakładając włosy za ucho. Nie dało się oderwać wzroku od tego obrazka. Dorian był pewien, że zostało na niego rzucone zaklęcie, bo nawet nie potrafił się poruszyć. - Dostałem ich... kilka, więc mogą być od paru osób - dodał, wyciągając co najmniej tuzin różnokolorowych karteczek z kieszeni.
- Och... - Na moment dziewczyna straciła rezon, ale zaraz się otrząsnęła. - Zasłużyłeś. Wcale się nie dziwię, że tyle ich masz. Ale to, co wiem, to że jedna z nich była bardzo szczera. - Dorian nie widział twarzy dziewczyny, ale wyobrażał sobie, jak zaciska usta w oczekiwaniu. Nie ważne, kim się było, zabieganie o Sineta musiało być stresujące.
- Naprawdę? Która?
- Zgaduj...
Dorian spostrzegł się, że do tej pory wstrzymywał oddech. Nagle odzyskał władzę nad ciałem i odwrócił głowę. Serce uderzało szaleńczo o klatkę żeber. Tak bardzo chciał je wypuścić na wolność. Ale po tym wszystkim wątpił, by miał prawo.
Słowa wypowiadane przez dziewczynę docierały do uszu Doriana, ale nie potrafił ich rozróżnić, tworzyły tylko szum w jego głowie. Wbijał paznokcie we wnętrza dłoni, choć nie czuł żadnego bólu. Znów zapomniał o oddychaniu.
- ...bo jesteś dla mnie jak słońce...
Co?
Gwałtownie się wyprostował i spojrzał na twarz Sineta. Ciemne oczy blondyna były wlepione prosto w niego. Spokojne i zgubione, ale bardzo ciepłe.
- Nie - powiedział, sam nie wiedział, kiedy. Nie było to głośne „nie", ale na tyle stanowcze, że dziewczyna zdumiona odwróciła głowę.
- Sunny jest mój. To znaczy jest moim chłopakiem... To znaczy był... - Z każdym zdaniem tracił wiarę w to, co mówi. Wszystko, czego chciał to natychmiast stamtąd uciec.
Podszedł bliżej.
- Ale sam kiedyś powiedziałeś, że Sinet jest singlem, ja pytałam Alicji i podobno tak powiedziałeś! - wykrzyknęła. Patrzyła zdezorientowana na Doriana, ale on wyglądał na jeszcze bardziej zagubionego. Mrugał i pociągał nosem, jego twarz robiła się czerwona. Oddychał płytko i zbyt szybko, ale uparcie tam stał. Wyglądał kompletnie żałośnie.
- Ania... Pogadamy później - odezwał się Sinet, dając jej do zrozumienia, że powinna ich zostawić.
- Ale-
- To nie twoja wina. Doszło do nieporozumienia. - Uśmiechnął się bez radości, a Doriana opuściło wtedy życie. Pomyślał, że to najstraszniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widział. Nie wiedział, czy oznaczał złość, czy rezygnację, czy jeszcze coś innego. Może nie oznaczał nic. Może Sinet już nic do niego nie czuł.
Ania odeszła marszcząc brwi. Tłum na korytarzu powoli się przerzedzał. Zaraz zaczynała się siódma lekcja.
- Więc?
CZYTASZ
Słońce jest jedną z gwiazd | BL
RomanceDwie delikatne dusze znajdują do siebie drogę poprzez obowiązkową uprzejmość i sztuczną rywalizację o oceny. Sinet to klasowe słoneczko. Dorian udaje ponuraka, bo jego delikatna strona jest zbyt delikatna. Sinet ciężko się uczy, by osiągnąć nieswoj...