rozdział czwarty

600 73 9
                                    

Rozdział czwarty, w którym Sinet kontynuuje wprowadzanie Doriana w panikę.

Czekając i wpatrując się w białe kafelki, wciąż przychodził mu na myśl pomysł ucieczki. Spędzanie czasu z Sinetem tylko w dwójkę wprawiało go w niezręczność, szczególnie kiedy nie chodziło o szkołę. Co moment musiał szukać w głowie odpowiednich słów i wyrazów twarzy, żeby być idealnym, bezproblemowym towarzyszem. Tak samo jednak jak męczyła go wizja dalszego chodzenia po sklepach i prowadzenia wymuszonych rozmów, tak też nie ważyłby się odejść bez słowa. Własne niewygody zawsze jakoś znosił, ale robienie problemów innym sprawiało, że było mu bardzo ciężko na duszy.

W końcu Sinet wyszedł, przerywając dorianowy natłok myśli. Niewiele się po drodze odzywał, gdy szli przez przestronny, acz zatłoczony pasaż. Rozglądał się na wszystkie strony i niby po kryjomu zerkał na niższego kolegę, myśląc, że tamten jest zbyt pogrążony we własnym świecie, by to spostrzec. W sklepie dopiero zapytał, czy może coś dla niego wybrać. Dorian kiwnął twierdząco głową, nie wiedząc, jak inaczej mógłby odpowiedzieć.

- Znalazłem to! I to! - Pokazywał mu po kolei swoje zdobycze, kiedy prześlizgnął się przez szparę pomiędzy zasłonką i ścianą do przebieralni.

- Mógłbyś pukać? - wypalił zirytowany Dorian, który był w połowie ściągania koszulki.

- Nie ma jak - zauważył niewinnie, „pukając" na pokaz w zasłonę.

- Nie wchodź, jak się przebieram. Albo powiedz coś. Zapytaj.

- Przepraszam. Mam wyjść? - spytał nagle, wycofując się. Przez swoją bezpośredniość nieraz nie zauważał granic, które stawiali inni. Ale przecież nie miał na myśli niczego złego.

- Nie musisz. Nieważne. Co przyniosłeś? - zmienił temat.

- Masz. I pokaż się potem. - Wręczył mu ubrania i zostawił go samego.

- Już? - interesował się po paru minutach. Korciło go, żeby zajrzeć do środka, ale grzecznie czekał na pozwolenie.

- Nie mogę dopiąć zamka. Odpiąć chyba też nie... - Coś w jego głosie drżało, lecz ledwo dało się to wychwycić.

Sinet potraktował to jako wołanie o pomoc.

- Przynieść ci większe? - Zaczął się śmiać, gdy zobaczył kolegę próbującego dosięgnąć za siebie, by uwolnić się z upartego kawałka ubrania. Była to dość specyficzna koszulka i widocznie na niego za mała, a suwak utknął w połowie.

- Nie, już dość zamków. Ja chcę się tylko uwolnić - powiedział nienaturalnym głosem. Trochę wyższym niż zwykle i mniej obojętnym. Sinet zrozumiał, że chłopak musiał tu tak przez dłuższą chwilę stać i zastanawiać się, co ma począć. Jeszcze moment i mógłby wpaść w panikę, a pewnie bał się poprosić o pomoc.

- Już, już, odepnę to - zapewnił go uspokajającym głosem. Delikatnie chwycił za materiał i zbadał, dlaczego suwak nie działał. Słyszał, jak szybko oddycha brunet i widział jak gwałtownie unosi się jego klatka piersiowa. Szybko naprawił zamek i go rozpiął. - Po sprawie. Już dobrze. Widzisz? - Zaczął zsuwać materiał z jego ramion, a wtedy chłopak gwałtownie się odwrócił i kazał mu wyjść.

Dokończyli zakupy w milczącej atmosferze. Sinet cały czas zerkał na Doriana, bojąc się jednak cokolwiek powiedzieć. Miał wrażenie, że wszystkie jego szczere intencje zostały odebrane w opaczny sposób, za co jednak nie mógł winić tamtego, bo zdawał sobie sprawę, jak bardzo różniły się ich perspektywy.

- Dorian... - zaczął, pomimo swojego kiepskiego położenia.

- Co?

- Nie mogłem ci nic kupić, ale może pozwolisz postawić sobie kawę? Tak w ramach podziękowań za dzisiaj.

- Ale ja kompletnie nic dziś nie zrobiłem - zauważył, zdumiony samym tym pomysłem.

- Jak to? Pomogłeś mi w wyborze i dotrzymałeś mi towarzystwa.

- To przecież nic... - Pokręcił głową. - To raczej ty miałeś ze mną problemy. - Westchnął ciężko.

- Jestem pewien, że beze mnie załatwiłbyś sprawę o wiele szybciej. No daj się zaprosić. Tu zaraz jest kawiarnia.

- Niech będzie - zgodził się w końcu, ponieważ wolał się nie kłócić. Skoro tak zadowoli Sineta, to mógł z nim pójść.

Weszli do środka i znaleźli stolik gdzieś w głębi lokalu. Kawiarnie w galeriach handlowych zwykle omal nie wychodziły na pasaż, dlatego trudno było spokojnie usiąść.

Zamówili kawę. Dorian podwójne espresso, a Sinet latte z bitą śmietaną i do tego dwa ciasta, z których jedno podsunął towarzyszowi, kiedy już zostało przyniesione.

- Ja dziękuję. Nie chcę. - Uśmiechnął się uprzejmie, odsuwając od siebie talerzyk.

- Nie zjesz? Ale to dla ciebie.

- Jestem na diecie.

A przynajmniej starał się być. Liczył kalorie w aplikacji, ale dopiero pod koniec dnia przypominał sobie o przekąskach, które zjadł i wtedy było już za późno.

- To jest niskokaloryczne. Owsiane. Zapamiętałem, co mówiłeś, jak przyniosłem ci brownie.

Dorian był szczerze zaskoczony, że Sinet przejmował się takimi szczegółami. Mógł po prostu zjeść dwa ciasta albo od początku nie zamawiać drugiego i jeszcze zapłacić mniej, a zamiast tego starał się na wszelkie sposoby dogodzić koledze, który nawet o to nie prosił.

- No dobra. Dziękuję. - Przysunął z powrotem talerzyk i wbił widelec w ciasto.

- Dobre? - dopytywał się blondyn, rzeczywiście tym zainteresowany. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, czy coś smakuje Dorianowi, czy nie. On nie był wybredny. Tym bardziej, kiedy to nie on płacił.

- Niezłe. Czy w tym są borówki? - mówił z pełnymi ustami.

Skończyli całkiem szybko, bo nie mieli o czym rozmawiać, a sprawy szkolne woleli omijać szerokim łukiem. Przyjemnie było choć raz przestać myśleć o obowiązkach.

Zaczęli się zbierać. Szli na inne przystanki, więc rozstali się po wyjściu z galerii.

- To cześć. Zobaczymy się w szkole - pożegnał się Sinet, posyłając Dorianowi ostatni uśmiech.

- Jeszcze musimy porozdzielać dyżury w klasie i zrobić spis języków. Na jutro albo pojutrze. Jak będziesz w domu to do mnie napisz i to ustalimy - powiedział, przypominając Sinetowi wszystkie sprawy, o których nie chciał pamiętać. Czy to było jedyne, o czym Dorian myślał? Czy nie zdołał go choć na chwilę odciągnąć jego uwagi od męczących obowiązków?

- Jasne. Zapomniałem o tym.

Pożegnali się już na dobre. Sinet idąc na przystanek myślał o tym, na jak zmęczonego brzmiał Dorian mówiąc o zadaniach, które musieli wykonać. Oczywiście to nic wielkiego. Kilka chwil i po sprawie, a języki, na które uczniowie chodzili, mogli wpisać sami zainteresowani na przerwie. Wiedział jednak, że natłok spraw w ich życiu był tylko wierzchołkiem góry lodowej. W celu utrzymania obrazka perfekcyjnej osoby musieli pomagać innym, nawet jeśli nie mieli już siły pomóc sobie. Spełniali oczekiwania otaczających ich ludzi, którzy uwierzyli w to, że bez względu na wszystko zawsze dadzą sobie radę. Musieli być silni, bo pozwolili wszystkim myśleć, że tacy są, a pokazanie słabej strony rozbiłoby wszystko, co reprezentowali. Wiele różniło Sineta i Doriana, ale w tej jednej rzeczy byli akurat bardzo podobni. 

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz