rozdział dwudziesty piąty

431 62 8
                                    

Rozdział dwudziesty piąty, w którym wiele się nie zmienia poza rokiem.

Puścili na telewizorze muzykę i przynieśli przekąski. Dla Doriana czymś niecodziennym było urzędowanie w salonie - zwykle przychodził tam tylko kiedy jedli rodzinny obiad albo oglądali film w Święta. Parę lat temu jeszcze grał tam w gry, ale coraz rzadziej mu się to zdarzało, ledwo dwa razy w poprzednie wakacje. Sam nigdy tam nie przychodził, nawet jeśli zostawał sam w domu. Miał swoje zajęcia w pokoju, no i salon wydawał mu się obcy. Tylko jego pokój był dla niego miejscem w pełni znajomym i bezpiecznym. Lecz pomimo tego, dziś wcale nie było mu źle. Z Sinetem wypełnili przestrzeń rzeczami przyniesionymi z jego sypialni, jedzeniem i napojami i ostatecznie było prawie jakby pomieszczenie od początku należało do nich. Dorian uważał, że Sinet miał magiczną moc zamieniania każdego miejsca w przyjemne do przebywania. Dawno nie czuł się tak bardzo w domu, jak teraz.

Robiło się późno, kiedy zdecydowali się puścić karaoke. Dorian zarzekał się, że nie zaśpiewa, bo nie umie, ale Sinet przekonał go by dołączył się chociaż do refrenu. Jednak nawet po tej obietnicy chłopak wymiękł, gdy zgubił rytm na końcu linijki. Zaczął się śmiać w załamaniu nad sobą i schował twarz w ramię blondyna.

- Nie umiem! - jęknął, a tamten nie przestawał śpiewać, choć musiał się bardzo postarać, by powstrzymać śmiech.

- Ty masz taki ładny głos, a ja nie umiem - powiedział Dorian, jak piosenka się skończyła.

- Bo ja trenuję śpiew. Szło ci bardzo dobrze - zapewnił go, wciąż rozbawiony.

- No, połowa refrenu i moja praca skończona.

- To może taniec?

- Boże, nie!

Jednak Sinet już zajął się szukaniem swoich ulubionych piosenek do tańca.

- No chodź - zachęcał go, wyciągając do niego ręce, by pomóc mu wstać.

- Nie, bo okaże się, że umiesz tańczyć, a ja nie. - Podwinął nogi pod klatkę piersiową na znak, że nie idzie.

- Zgaszę światło - powiedział i to zrobił. Teraz jedynie ekran telewizora oświetlał ich twarze lekkim, kolorowym blaskiem. Widać było akurat na tyle, by się nie przewrócić. - Nie będzie nas widać - dodał i to ostatecznie sprawiło, że Dorian się poddał.

Trochę bał się, że zrobi coś głupiego, nawet jeśli było ciemno i głośno, ale Sinet nie pozwolił mu się pogubić. Od razu złapał go za ręce i wyznaczył rytm, do którego podskakiwali. Prawda był taka, że żaden z nich nie umiał tańczyć, choć obaj to lubili. Sami już nie wiedzieli, kto komu nadepnął na stopę i w którą stronę mieli się obracać.

- Czemu nie poszedłeś na jakąś imprezę? - spytał Dorian, kiedy odrobinę zwolnili przez zmęczenie. Puścili swoje spocone dłonie.

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Nikt mnie nie zaprosił.

- Więc byłem jedyną opcją? - rzucił, niby żartobliwie, spuszczając wzrok.

- Ej, nie w tym sensie. - Złapał twarz Doriana w obie dłonie i uniósł, by mogli spojrzeć sobie w oczy. - Tak naprawdę czekałem, aż mnie zaprosisz. Powiedziałem nawet Alicji, że jestem zajęty, mimo że jeszcze się nie umawialiśmy - wyjaśnił, stopniowo tracąc pewność siebie. Brzmiał, jakby był na śmierć zakochany i może wolałby to choć trochę ukryć. Cieszył się, że w ciemności nie widać jego rumieńca.

Poczuł, jak Dorian obejmuje go w pasie i przytula. Także go objął, z początku ostrożnie, ale w końcu stanowczo. Był to jeden z tych mocnych uścisków, wręcz duszących. Jakby nie mogli się przytulić wystarczająco, jakby wciąż im siebie brakowało.

Słońce jest jedną z gwiazd | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz