GRAYSON
Pierwszy tydzień nowej pracy był całkiem znośny. Uczniowie byli bardziej zaangażowani, niż przypuszczałem, ale pewnie wywołane było to tym, że jako iż byłem nowy, chcieli się przymilić, by uzyskać u mnie lepsze oceny. Nie byłem o to zły, choć miałem nadzieję, że oprócz tego zaczną się uczyć. Spokoju nie dawała mi rozmowa z Lavender. No właśnie... Lavender. W pewien sposób nie potrafiłem wyrzucić jej z głowy. Nie rozmyślałem o niej bezustannie, ale co jakiś czas dręczyły mnie pytania, które chciałem jej zadać. Raczej nie zapowiadało się, że będę miał na to okazję, więc trochę mnie to gryzło.
— Cholera — przekląłem, gdy wpadłem na kogoś, rozsypując przy tym wszystkie trzymane w ręku kartki.
Pochyliłem się, by pozbierać je z podłogi, gdy przed oczami mignęły mi kasztanowe włosy.
— Matko, panie Bri, ale ma pan rozmach! — wykrzyczała dziewczyna kucająca tuż za tą, na którą wpadłem.
Zerknąłem na Lavender, która zaczęła podnosić kartki i przy tym jak ognia unikała mojego wzroku. Ze speszeniem podała mi cały plik, a zaraz po niej jej koleżanka dołożyła drugą zebraną część.
— Proszę. — Uśmiechnęła się do mnie szeroko. — Następnym razem proszę się rozglądać na boki — zażartowała. — Wiem, że Vendy jest malutka i dość łatwo w nią wejść... — urwała i zaśmiała się nerwowo. — To znaczy... powinni tu zrobić sygnalizację świetlną! — Zaczęła kląskać językiem i udawać światła, mrugając dłońmi, po czym tak po prostu uciekła.
Nerwowo ścisnąłem dłońmi kartki i spojrzałem na Lavender, której policzki pokrywał rumieniec.
— Przepraszam... — mruknęła pod nosem i na chwilę skrzyżowała ze mną wzrok — panie Briscoe.
Moje nazwisko... w jej ustach... Niemal poczułem ten chłód na skórze. Czułem się z tym nieswojo.
Wyminęła mnie, ale zatrzymałem ją, bo jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
— Lavender.
Odwróciła się, ale zanim na mnie spojrzała, rozejrzała się na boki. Zapomniałem, że była przerwa, a wokół byli inni uczniowie.
— Chciałbym omówić z tobą poprzednią kartkówkę i ustalić termin poprawy — zdobyłem się na neutralny ton. — Zapraszam. — I bez czekania ruszyłem do swojej sali.
Czułem się idiotycznie, traktując ją w ten sposób, bo ciągle miałem w głowie to, co zrobiliśmy.
Zostawiłem za sobą otwarte drzwi i wszedłem do klasy. Postawiłem na biurku swoją teczkę i oparłem się dłońmi o blat. Odetchnąłem kilka razy, a gdy usłyszałem jej kroki, wyprostowałem się i splotłem dłonie przed sobą. Nie patrzyła mi w oczy, a jej twarz nie miała wyrazu.
— Twoja koleżanka...
— Była wtedy ze mną — uprzedziła moje pytanie.
Założyła ręce na piersiach i dopiero na mnie spojrzała. Wyczuwałem jej postawę obronną. Przełknąłem ślinę ze zdenerwowaniem. To się mogło źle skończyć.
— Nic nie powie. Nie mówiłam też jej, co dokładnie się wtedy wydarzyło. — Zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. — Niczego nie wypapla, jeśli się tym martwisz. Sprawa jest zamknięta.
Nie czekając na moją odpowiedź, ruszyła do wyjścia i wkrótce opuściła pomieszczenie. Wypuściłem wstrzymywane powietrze i zacząłem bawić się palcami. Tak, sprawa jest zamknięta.
♥♥♥♥♥
Po piątkowych zajęciach wróciłem do domu, nakarmiłem Hadesa, a sam pojechałem coś zjeść do lokalu, w którym byłem pierwszego dnia po przyjeździe. Wydawał się przytulny i kameralny, co w obecnej sytuacji działało na jego korzyść. Potrzebowałem chwili oddechu po całym tygodniu unikania pewnej osoby i próbach zakopania wszystkich naszych wspólnych wspomnień. Musiałem się zdystansować. Musiałem rozdzielić swoje życie prywatne i zawodowe, bo łączenie ich było wysoce niewłaściwe.
CZYTASZ
Incredible Fate +18 ✔
RomancePo radykalnej zmianie w życiu i przeprowadzce na przedmieścia Austin, Lavender stara się zachować resztki normalności. Nie chce odstawać od rówieśników, dlatego z chwilą, gdy przekracza mury nowej szkoły, postanawia, że za wszelką cenę pokaże wszyst...