LAVENDER
Oto i on. Koniec roku szkolnego.
Siedziałam pośród gromady absolwentów, którzy odbierali swoje świadectwa, czując przygnębienie. Podczas gdy wszyscy otaczali się rodziną i przyjaciółmi, ja byłam sama jak palec. Nikt nie przyszedł tu dla mnie. Nikt nawet się do mnie nie odzywał, bo nie dało się ukryć, że z chwilą, w której Corbin wyjawił wszystkie moje sekrety, wszyscy się ode mnie odwrócili. Wszyscy z wyjątkiem Mickey, która odbierała właśnie gratulacje od swoich rodziców i brata.
— Vendy, jedziesz z nami na lody? — Doskoczyła do mnie, gdy uroczystość się skończyła.
— Nie, dzięki. — Posłałam jej uśmiech. — Muszę uciekać do pracy.
Oczywiście skłamałam, bo Phoebe dała mi wolne, chociaż obydwie wiedziałyśmy, że nie miałam z kim świętować.
— No co ty. — Sposępniała. — Musisz z nami jechać! — Złapała mnie za łokieć i pociągnęła w stronę swojej rodziny. — Vendy jedzie z nami!
Rodzice mojej przyjaciółki posłali mi uśmiechy. Naprawdę chciałam odwdzięczyć się tym samym, ale chyba wyszedł z tego grymas.
— Naprawdę nie powinnam — stawiałam się, ale Mickey się uparła.
— Tylko pół godzinki. — Cmoknęła mnie w policzek. — Pół godzinki cię nie zbawi.
Odetchnęłam z oporem.
— Okej, ale tylko pół godziny.
Klasnęła z zachwytem i pociągnęła mnie w stronę parkingu, a jej rodzice i brat podążyli za nami. Mój plan był taki, że po zakończeniu roku pozostanę tu jeszcze przez tydzień, by pozałatwiać wszystkie formalności związane z rozwiązaniem umowy najmu i pracy. Chciałam też oddać wszystkie niepotrzebne rzeczy do schroniska dla bezdomnych, bo nie miałam jak przetransportować ich do nowego miejsca. Nie miałam też na to pieniędzy. Musiało mi wystarczyć to, co zdołam wcisnąć do plecaka turystycznego, a kiedy już znajdę swoje miejsce, dokupię resztę.
Jeszcze nie wiedziałam, gdzie zamierzam się udać. Chciałam ruszyć na zachód, ale gdzie dotrę – to zależało od tego, dokąd dojadę autostopem i czy gdzieś po drodze nie znajdę miejsca, w którym chciałabym zostać na dłużej. Celowałam w mniejszą miejscowość, ale jeśli nie znajdę tam dla siebie pracy, nie zamierzałam wybrzydzać i zadowoliłoby mnie również miasteczko. Wszystko, byle się stąd wyrwać.
O studiach nawet nie myślałam, bo nigdy nie oszczędziłabym tyle kasy, by pójść do college'u, a nie chciałam brać kredytu studenckiego. Liczyłam, że po prostu znajdę pracę dzięki swojej upartości i pracowitości. Teraz jedynie to się liczyło. Nic więcej. Nic innego nie zaprzątało mojego umysłu.
Przeciskaliśmy się między tłumem podekscytowanych absolwentów, a ja zdałam sobie sprawę, że byłam jedną z nielicznych osób, które miały ponurą minę. To nie tak, że się nie cieszyłam, bo czułam ulgę, że to koniec, a z drugiej wiedziałam, ile wyzwań mnie jeszcze czeka. I to wszystko na własną rękę. Pocieszało mnie tylko to, że wszystkiego mogłam nauczyć się sama, a nie było większej satysfakcji od tej, kiedy samemu dobrnęło się do swojego sukcesu. Nikt też nie będzie widział moich pomyłek i wpadek. To też mnie podbudowywało, bo nie lubiłam pokazywać innym swoich słabości.
Tknięta jakimś dziwnym przeczuciem, podniosłam wzrok. Wystarczył tylko ułamek sekundy, a moje spojrzenie automatycznie odnalazło w tłumie tę jedną, jedyną osobę. Zaskakujące, że nawet po tak długim czasie byłam w stanie wyczuć jego obecność, zupełnie jakbym miała zamontowany w mózgu czujnik wychwytujący jego bliskość.
CZYTASZ
Incredible Fate +18 ✔
RomancePo radykalnej zmianie w życiu i przeprowadzce na przedmieścia Austin, Lavender stara się zachować resztki normalności. Nie chce odstawać od rówieśników, dlatego z chwilą, gdy przekracza mury nowej szkoły, postanawia, że za wszelką cenę pokaże wszyst...