Rozdział trzynasty, w którym wszystko zaczyna się walić

1.2K 47 6
                                    

LAVENDER

Po tym jak kilka dni temu Grayson odwiózł mnie do domu, nie rozmawialiśmy. Nie chodziłam też do szkoły, więc nie było opcji, byśmy się spotkali. Mimo ręki w gipsie, chodziłam do pracy, bo nie dałabym rady wytrzymać w domu samej. Bezustannie rozmyślałam o mamie. O tym gdzie była i co się z nią działo. Nie dawała żadnych sygnałów, nie wysyłała SMSów, a gdy próbowałam do niej zadzwonić, okazało się, że skrzynka jest przepełniona. Bałam się.

Dziś po południu planowałam iść na policję i zgłosić jej zaginięcie osobiście, bo gdy zadzwoniłam do nich przedwczoraj, zbyli mnie, twierdząc, że mama jest dorosłą osobą.

— Vendy, powinnaś oszczędzać tę rękę — zwróciła mi uwagę Abi. — Nigdy ci ona nie wyzdrowieje, jeśli będziesz ją tak obciążać.

— Daję sobie radę — zlekceważyłam jej słowa i sięgnęłam po szklankę na sok. — Jak coś będzie nie tak, to ci powiem.

— Jasne. — Przewróciła oczami i poszła na zaplecze.

Napełniłam szkło sokiem pomarańczowym, postawiłam je na tacy, tuż obok talerzyka z ciastkiem i z trudem podniosłam całość z lady. Ruszyłam do stolika, gdzie siedziała starsza pani z małym chłopcem. Zsunęłam tacę na blat i uśmiechnęłam się do kobiety.

— Chyba musi pani kochać tę pracę, skoro nawet ze złamaną ręką pani pracuje — zauważyła wesoło i spojrzała na malucha. — Widzisz, słoneczko? Na ludzi pracowitych zawsze czeka jakieś dobro, więc pracuj ciężko, dobrze?

Chłopczyk pokiwał głową i sięgnął do talerzyka z ciastkiem.

— Dziękuję, pani — wydukał, sepleniąc przez brak górnych jedynek.

— Nie ma sprawy, jeśli będziesz chciał dokładkę, to krzycz: Vendy, dobrze?

Ponownie potaknął, szczerząc się do mnie. Posłałam tej dwójce ostatni uśmiech i odwróciłam się od nich, by wrócić za ladę, bo właśnie podeszła tam młoda dziewczyna.

— Co podać?

— Ciasto śmietankowe z truskawkami i... latte z syropem waniliowym.

Przyjęłam jej zamówienie i zabrałam się za przygotowywanie napoju. Kiedy stawiałam na blacie kubek, dzwonek przy drzwiach zadzwonił i machinalnie podniosłam wzrok. I to był błąd.

Strąciłam kubek ręką w gipsie, przez co połowa jego zawartości wylała się na blat, nim zdołałam ustawić go do pionu.

— Z-zaraz zrobię pani nową porcję — oznajmiłam roztrzęsionym głosem. — Przepraszam.

— Nic się nie stało, z taką ręką pewnie jest trudniej.

Posłałam jej niewesoły uśmiech i pospiesznie podeszłam do ekspresu. Palce mi się trzęsły, gdy klikałam odpowiednie guziki i wykańczałam napój. Z niemałym trudem zapakowałam ciasto do pudełka i podałam klientce razem z kawą, a potem oddałam jej resztę. Przełknęłam ślinę i wytarłam dłoń w fartuch. Wychyliłam głowę przez drzwi na zaplecze i zwróciłam się do Abigail:

— Możesz na chwilę mnie zastąpić?

Uniosła brew, gdy schodziła ze stołka, z którego próbowała dosięgnąć kartonowe pudełka leżące wysoko na półce.

— Jasne, a co się stało?

— Mój ojciec przyszedł.

— O żesz kurwa.

Podbiegła do mnie natychmiast i wyszła za ladę.

— To ten, który się na nas gapi? — Pokiwałam głową, nawet nie zerkając w tamtym kierunku. Nie było nawet takiej potrzeby. — Wygląda jak wielki chuj. Wybacz, Vendy.

Incredible Fate +18 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz