Rozdział dwudziesty trzeci, w którym moje kłamstwo powoli wychodzi na jaw

1.1K 42 6
                                    

LAVENDER

Do szkoły ruszyłam naładowana pozytywną energią i napompowana szczęściem. Mickey od razu zauważyła radykalną zmianę mojego nastroju, bo posłała mi zdziwione spojrzenie.

— Coś mnie ominęło? — rzuciła, unosząc jedną brew. — Jesteś cała w skowronkach, a nie pamiętam, kiedy ostatnio miałaś tak dobry humor.

— Wydaje ci się. — Zbyłam ją machnięciem ręki i zabrałam się za jedzenie swojego muffina.

— Czy to ma związek z panem nauczycielem? — Spojrzała na mnie z ukosa, a kąciki jej ust powędrowały do góry.

Z trudem opanowałam rumieniec.

— Powtórzę jeszcze raz: wydaje ci się.

Prychnęła i skrzyżowała ręce pod biustem.

— To może o Corbina? Dawno go nie widziałam...

Pokręciłam głową, choć urosła we mnie panika. Corbin. Musiałam z nim to wszystko wyjaśnić. Zrobiłam z niego piłeczkę antystresową i chyba powinnam go za to przeprosić i powiedzieć, że te imprezy więcej się nie powtórzą. Przesadziłam z nimi, ale nie umiałam sobie inaczej poradzić. W tłumie było trochę łatwiej, choć wciąż czułam ścisk w brzuchu.

— Wiesz, że idą Walentynki? — Mickey zmieniła temat, ożywiając się przy tym. — Mam nadzieję, że idziesz na bal?

— Jasne. — Wzruszyłam niedbale ramionami.

— Co? — Aż jej szczęka opadła. — Zaraz, zaraz, zgodziłaś się? — Rozdziawiła buzię jeszcze szerzej. — Wow, stop, najpierw jesteś wesolutka, a teraz mi mówisz, że idziesz na bal walentynkowy? — Uniosła ręce do góry. — Chryste, świat się chyba kończy.

Zachichotałam, a potem przeniosłam wzrok na wejście do stołówki, bo właśnie wkroczył na nią Grayson. Musiałam go koniecznie namówić, by też się pojawił na tym balu.

♥♥♥♥♥

Po lekcjach od razu wskoczyłam do autobusu, żeby pojechać do Cinnamon Toast. Przed wyjściem chciałam porozmawiać z Graysonem, ale był czymś zajęty po naszych zajęciach, więc go nie nagabywałam. Czułam motyle w brzuchu, gdy na niego patrzyłam i nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu, który rozlewał się na mojej twarzy. Oficjalnie wpadłam po uszy i musiałam nauczyć się kontrolować swoje odruchy, bo i tak Mickey już zauważyła, że zaczęłam się dziwnie zachowywać. Nie chciałam, by drążyła, bo moja relacja z Graysonem powinna pozostać tajemnicą.

Phoebe powitała mnie uśmiechem. Nie pytała o nic, ale po jej minie wnioskowałam, że poczuła ulgę. Nie pojawiłam się w pracy od dwóch tygodni i każdy normalny pracodawca wyrzuciłby takiego pracownika, ale Phoebe była wyrozumiała i przez większość czasu miałam poczucie winy, że tak często ją zawodziłam.

— Dziś nie ma zbyt dużego ruchu, więc dałam wolne Abigail.

— W porządku. — Uśmiechnęłam się do niej i przeszłam na zaplecze.

Zdjęłam kurtkę i włożyłam fartuszek, a potem wzięłam się za przygotowywanie ciast na jutro. Ciągle bujałam w obłokach, gdy wyszłam w końcu na salę i stanęłam za ladą, bo Phoebe chciała sobie zrobić krótką przerwę.

— To będzie razem dwanaście dolarów i dziewięćdziesiąt centów — powiedziałam i uśmiechnęłam się do klientki.

Przejęłam od niej pieniądze i wydałam jej resztę, życząc przy tym smacznego. Kobieta ruszyła do wyjścia, ale przy drzwiach utworzył się mały tłumek, przez co nie mogła swobodnie przejść i była zmuszona odczekać, aż młodzież zejdzie jej z drogi. Oblał mnie zimny pot na widok chłopaków z mojej szkoły. Dziwnym trafem nigdy nie natknęłam się tutaj na osoby ze szkoły, może raz czy dwa wpadły tu dziewczyny, które i tak mnie nie kojarzyły, ale ci tutaj z pewnością mnie rozpoznali. Nie rozumiałam, co tutaj robili i dlaczego wybrali akurat tę kawiarnię, póki w tłumku nie dojrzałam Corbina. Uśmiechnął się do mnie półgębkiem i przerwał kontakt wzrokowy. Nie byłam pewna, w co pogrywał, bo po naszych wspólnych imprezach przypuszczałam, że zawarliśmy jakiś pakt, ale teraz... teraz zaczynałam panikować.

Incredible Fate +18 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz