GRAYSON
Przelałem do miseczek zupę, włożyłem do nich kawałki pokrojonej bagietki, łyżki i ruszyłem z nimi do salonu. Lavender drzemała na kanapie, więc postawiłem naczynia na stoliku. Kocur mruczał obok niej, jakby próbował mi werbalnie przekazać, że lubił tę dziewczynę. Cóż, ja też ją lubiłem, chociaż tak często się przy niej wściekałem. Nie z jej winy, rzecz jasna.
Kiedy wróciła do mnie z wielką czerwoną plamą na policzku, myślałem, że wybuchnę, dlatego nie powiedziałem wtedy za wiele. Nie chciałem jej przestraszyć. Miałem ochotę odpłacić się jej matce za to, co jej robiła, ale domyślałem się, że w jakiś pokręcony sposób Lavender by się na mnie o to wściekła i wcale nie dojrzałaby w tym występku choćby grama dobrych intencji. Miała zbyt duże serce. I łatwo dawała się wykorzystywać.
Musnąłem wierzchem dłoni jej rumiany policzek i odgarnąłem jej włosy z twarzy. Zamrugała powoli i najpierw zerknęła na Hadesa, a potem na mnie.
— Głodna? — zapytałem cicho.
Pokiwała głową i dźwignęła się na ręce, by usiąść prosto. Podałem jej porcję dania, a ona otuliła miseczkę schowanymi w rękawach dłońmi.
— Zupa marokańska — podpowiedziałem. — Podobno nieźle rozgrzewa, a i jest w stu procentach wegetariańska, a nawet wegańska.
Kąciki jej ust się uniosły.
— Za bardzo się starasz — stwierdziła, połykając pierwszą łyżkę. — Jest mi strasznie głupio z tego powodu.
— A nie powinno — rzuciłem niedbale i złapałem swoją porcję. Rozsiadłem się wygodniej i ponownie na nią zerknąłem. — Nie robię tego z litości, jeśli to masz na myśli.
— A z jakiego powodu? — Zerknęła na mnie ponad miseczką.
To było naprawdę dobre pytanie.
— Nie wiem. — Wzruszyłem ramionami. — Chyba tak robią przyjaciele, prawda? Pomagają, gdy coś jest nie tak.
— Jesteśmy przyjaciółmi? — Zaczęła bawić się łyżką. — To nie tak, że nie chcę cię jako przyjaciela, ale to stanowisko ma więcej minusów niż plusów.
— Myślę, że życie samo zdecydowało, że będziemy przyjaciółmi – nie bacząc na jakiekolwiek zalety czy wady tego układu.
Uśmiechnęła się i spuściła wzrok.
— Jesteś moim pierwszym przyjacielem — wyszeptała. — Pierwszym odkąd się przeprowadziłam.
Czułem, że zaczynała się na mnie w pewien sposób otwierać, więc nie odpowiedziałem jej. Czekałem cierpliwie na jej kolejne słowa.
— Mickey nie jest moją przyjaciółką, jeśli by patrzeć na definicję przyjaźni. — Skrzywiła się. — Jest przy mnie w szkole, na imprezach, ale nie ma jej w moim prawdziwym życiu. Nie wie, że pracuję, nie wie, że moi rodzice są po rozwodzie, nie wie, że moja mama pije. Nie wie, że zarabiam oddając się innym mężczyznom, że nie jestem bogata i że w większości przypadków udaję przy niej, że jestem głupia. — Skrzyżowała ze mną wzrok i zmarszczyła czoło. — To chyba całkiem sporo jak na to, że nazywam ją swoją przyjaciółką.
Pokiwałem głową. Sam mogłem w podobny sposób wyrazić się o swoich „przyjaciołach", którzy teraz wiedli swoje własne życie. Z nikim nie utrzymywałem kontaktu, odkąd zmarła Eden. Odciąłem się od wszystkich i każdy z nich myślał, że po prostu przechodziłem żałobę.
— Czy kiedykolwiek chciałaś jej powiedzieć?
Pokręciła głową, wydymając przy tym dolną wargę.
CZYTASZ
Incredible Fate +18 ✔
RomantizmPo radykalnej zmianie w życiu i przeprowadzce na przedmieścia Austin, Lavender stara się zachować resztki normalności. Nie chce odstawać od rówieśników, dlatego z chwilą, gdy przekracza mury nowej szkoły, postanawia, że za wszelką cenę pokaże wszyst...