LAVENDER
Walentynki przyszły szybciej niż się spodziewałam. Nie to, że na nie czekałam (choć w gruncie rzeczy tak było). Wiedziałam, że na wieczornym balu nie będzie mi dane bawić się z Graysonem, bo wciąż był moim nauczycielem, ale dwie lub trzy piosenki by mi wystarczyły. To był tylko zwykły taniec.
— Dostałam dziś dwie żenujące kartki i jednego pluszaka — skwitowała Mickey, gdy opadła na krzesło obok mnie. — Zobacz.
Pokazała mi różowego słonika, udając przy tym, że jej niedobrze.
— Jest słodki — powiedziałam, wzruszając ramionami.
— Obrzydliwy. — Wcisnęła go na dno torebki i zrzuciła ją na podłogę. Oparła się łokciami o ławkę i spojrzała na mnie. — A ty co dostałaś?
— Nic. — Otworzyłam zeszyt, by zająć czymś ręce.
Tak było co roku. Nie dostawałam Walentynek, chyba że liczyć tę od Mickey. Ona zawsze wysyłała mi co najmniej jedną, a wiedziałam to, bo tylko ona pisząc moje imię, zapisywała L odwrotnie.
— W sumie w naszej szkole są sami idioci, więc jesteś szczęściarą, że nie musisz użerać się z adoratorami — skomentowała z westchnieniem i skupiła się na lekcji.
A jednak na trzeciej lekcji, gdy dwie osoby z samorządu rozdawały kolejną porcję walentynek, trafiła się również jedna dla mnie. Szczęście, że nie miałam wtedy zajęć z Mickey, bo jak nic wyrwałaby mi kartkę z ręki i zaczęła krzyczeć na całą salę. Ze zmarszczonymi brwiami wyjęłam kartkę z białej koperty, na której widniało tylko moje imię i nazwisko oraz rocznik. Była czysta i taka zwykła, w przeciwieństwie do tych, które dostawali inni – pstrokate i świecące, kupione zapewne w jednym z pobliskich sklepów. Kartka znajdująca się w środku nie była inna. Zwykła, biała, z pochyłym tekstem zapisanym czarnym długopisem.
Jesteś moim powietrzem. Melodią wypełniającą moją duszę. Ciepłem przenikającym moje serce.
Jesteś moim największym marzeniem.
Pod spodem znajdowała się tylko jedna literka. G. Moje serce zatrzymało się na moment. A potem zaczęło bić zbyt szybko. Wsunęłam papier do koperty, którą następnie schowałam do plecaka. Grayson zdecydowanie nie ułatwiał mi odkochania się w nim. Ale czy musiałam to robić? Czy nie było szans, byśmy po tym wszystkim byli razem?
Idąc korytarzem na następną lekcję, zauważyłam go na końcu holu. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Szedł w przeciwną stronę niż ja, ale widziałam, że skorygował swój tor na tyle, by przejść najbliżej mnie jak się da. Poczułam na dłoni muśnięcie jego palców, gdy się mijaliśmy. Moje serce niemal eksplodowało, gdy mnie dotknął. Nie było już odwrotu.
♥♥♥♥♥
Na bal włożyłam fioletową sukienkę w białe kwiatki. Większość dziewczyn ubrała czerwień lub róż, przez co zwracałam na siebie zbyt dużą uwagę, czego nie planowałam. Gdyby nie to, że nie miałam nic lepszego na tę okazję, pewnie wróciłabym do domu, by się przebrać. Nienawidziłam wzbudzać zainteresowania, toteż starałam się nie zwracać uwagi na ciekawskie spojrzenia, nawet jeśli cała się przez nie pociłam.
— Wyglądasz wspaniale! — pisnęła Mickey, gdy tylko mnie zobaczyła. — Jak najsłodsza muffinka!
Parsknęłam śmiechem na jej porównanie i nieco się rozluźniłam.
— A teraz idźmy się zabawić! — wykrzyczała i pociągnęła mnie w stronę swoich koleżanek.
Na balu było naprawdę dużo osób. W tłumie ciężko było mi dojrzeć osobę, dla której tu przyszłam. Martwiłam się, że się nie pojawi, chociaż jego nazwisko widniało na liście nauczycieli, którzy mieli pilnować porządku. Zauważyłam go dopiero po kwadransie, gdy rozmawiał przy jednym ze stolików z przekąskami z nauczycielką biologii. Miał na sobie białą koszulę oraz eleganckie spodnie i marynarkę w kolorze granatowym. Wyglądał świetnie. I chyba rozmawiająca z nim nauczycielka doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
CZYTASZ
Incredible Fate +18 ✔
RomantizmPo radykalnej zmianie w życiu i przeprowadzce na przedmieścia Austin, Lavender stara się zachować resztki normalności. Nie chce odstawać od rówieśników, dlatego z chwilą, gdy przekracza mury nowej szkoły, postanawia, że za wszelką cenę pokaże wszyst...