Rozdział szesnasty, w którym odkrywam jego sekret

1.3K 49 10
                                    

LAVENDER

Do Houston mieliśmy ruszyć jeszcze w sobotę, bo Grayson chciał mi pokazać okolicę, a ponieważ niedzielę, od brunchu aż do wieczora, mieliśmy spędzić na przyjęciu, nie mielibyśmy na to czasu. Trochę mnie to przerażało, bo oznaczało to jednocześnie, że miałam spędzić więcej czasu z jego mamą i tatą. Podobno byli zagorzałymi katolikami i tradycjonalistami.

Nie miałam nic do takich osób, ale przez to, że sama nie wierzyłam, nie potrafiłam się zazwyczaj dogadać z takimi osobami. Moja rodzina była rozbita, byłam dzieckiem z romansu, a do tego mama piła. I miałam o tym rozmawiać z osobami, które miały tradycyjny wzorzec rodziny i który od lat dzielnie wypełniali.

Do tego Grayson miał żonę.

Pewnie wezmą mnie za jakąś siksę albo nastolatkę, która próbuje nieudolnie wyrwać starszego i dojrzałego mężczyznę. A co jeśli naprawdę nią byłam?

— Co to za zmarszczka zmartwienia na twoim czole? — Grayson pochylił się w moją stronę i przesunął opuszką kciuka po wskazanym miejscu, jakby próbował ją wygładzić. — Nie przejmuj się. Nie dam cię lwom na pożarcie.

Posłałam mu zdawkowy uśmiech.

— A co z twoją mamą? — Odpalił samochód i wycofał z podjazdu. — Nie wyjaśniłaś mi w końcu, co na to powiedziała.

— Wyśmiała mnie. — Westchnął i ścisnął moje kolano w geście wsparcia. — Nie jestem o to na nią zła. Sama mam ochotę się z siebie śmiać.

— Nigdy tak nie mów, Lavender.

Wzruszyłam ramionami.

— To normalne, że kocha się rodziców, nawet jeśli oni nie kochają ciebie? — zapytałam go cicho.

— Jestem pewien, że cię kochają — zaoponował — ale raczej nie potrafią teraz tego okazać.

Pokiwałam głową, bo to mogło mieć sens, nawet jeśli ciężko było mi sobie to wyobrazić.

— Kocham mamę, mimo że nazywa mnie dziwką i wyśmiewa to, co robię — oznajmiłam bez emocji. — Chyba to ze mną jest coś nie tak, a nie z nią.

Dłoń Graysona zacisnęła się jeszcze mocniej na moim kolanie.

— Lavender... jestem tuż obok ciebie i zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj to i skup się na tym, zamiast na myśleniu o swojej matce, która wyżywa się na tobie za własne błędy. Ty nie jesteś niczemu winna.

Nie miałam tej pewności, ale zgodziłam się z nim, by nie truł mnie dalej.

Oparłam łokieć o drzwi i wyjrzałam na zewnątrz. Było dość chłodno i tylko to mnie powstrzymywało od otworzenia okna. Lubiłam czuć wiatr we włosach i ten posmak wolności. Przymknęłam powieki, rozkoszując się wspomnieniami, a palce Graysona powędrowały nieco wyżej. Żołądek mi się skurczył, gdy muskał moje udo i kreślił na nim przeróżne kształty. Ta błaha czynność wzbudzała motyle w moim brzuchu i przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Lubiłam, gdy mnie dotykał, bo zawsze była w tym delikatność, troska, ale również wiele emocji.

Mimowolnie się zachłysnęłam, gdy jego palce dotarły niemal do mojego biodra. Z pewnością zwrócił na to uwagę, ale nie przestał i przesunął dłoń, by pochwycić moją. Splątał je razem i teraz skupił się na masowaniu kciukiem wierzchu mojej dłoni.

Grayson był romantykiem. Która kobieta nie zadurzyłaby się w nim, gdyby jej tak robił? Ja też byłam na straconej pozycji.

♥♥♥♥♥

Incredible Fate +18 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz