Rozdział dwudziesty, w którym chyba się rozstajemy

1.1K 42 13
                                    

GRAYSON

Nie wiedziałem, czy zdawała sobie sprawę, że byłem świadomy, co oznaczała cisza, która zapadła między nami po tym, jak wyznałem jej wszystko. Ta cisza nie tylko była odpowiedzią na zadane tego wieczoru pytania, ale również odpowiedzią na te, które jedynie przemknęły jej przez głowę. Czułem się źle z tym, że tak długo zwlekałem z wyjawieniem jej prawdy, a z drugiej strony żaden moment nie wydawał mi się odpowiedni i w żadnym z nich nie czułem się na tyle pewny, by wymówić to wszystko, co moim rodzicom i rodzinie Eden przychodziło tak łatwo. Nie dziwiłem się, że jako jedyny miałem z tym trudność, bo byłem jedynym pionkiem na polu gry, podczas gdy cała reszta stanowiła aktywnych graczy, z czego każdy z nim postanowił wybrać właśnie mnie. Cofałem się i szedłem do przodu, więc przez ten jeden rok chciałem przejąć ster. Żałowałem tylko, że z braku doświadczenia popełniłem błąd, który będzie wiele kosztował nie tylko mnie.

Całą drogę powrotną milczeliśmy, ale nie czułem się przy tym niezręcznie. Była to jedna z tych chwil, w których wiesz, że słowa są zbędne i potrzeba spokoju, by wszystko sobie poukładać i się z tym pogodzić. Po śmierci Eden wiele razy zamykałem się w pokoju i pozwalałem tej ciszy trwać. Kochałem ją, choć jednocześnie nienawidziłem, ale gdy zniknęła, zrobiło się bez niej pusto i nagle nie wiedziałem, co powinienem robić.

Eden wiedziała o swoim stanie jeszcze zanim wzięliśmy ślub. Ojciec mi to powiedział. Czułem się oszukany, gdy nagle zdradził mi, jak wyglądało drugie życie mojej żony. Tak naprawdę nasze małżeństwo niewiele miało wspólnego z miłością, chyba że z mojej strony. Eden nigdy mnie nie kochała, a kiedy zaczęła chorować, postanowiła przeżyć wszystko, nim złapie ją śmierć. Moja matka wiedziała o wszystkim i postanowiła wykorzystać przy tym mnie, by dać tej dziewczynie to, czego pragnęła i przy okazji sama mogła z tego coś ugrać. Zawsze traktowała Eden jak córkę, a ponieważ przyjaźniła się również z Michelle, jej matką, postawiła jej dobro na pierwszym miejscu. I tak zaczęła się toczyć gra.

Pamiętam, że tuż po ślubie nakłaniała mnie, byśmy powiększyli rodzinę, ale za każdym razem jej odmawiałem i wydawało mi się, że przyjmowała to w miarę dobrze. Nie zwróciłem jednak uwagi, że kiedy jej stan zaczął się pogarszać i choroba była już bardzo widoczna, nagle porzuciła swoje prośby. Myślałem, że wreszcie postawiła na siebie, ale po czasie dowiedziałem się, że po prostu znalazła inny sposób. Byłem zły na siebie, że tego nie zauważyłem. Byłem wściekły, że tak łatwo pozwalałem sobie mydlić oczy i byłem tak zakochany, że nie zwracałem uwagi, co się wokół mnie działo. Łatwo było mną manipulować i do dziś nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nigdy nie przeszło mi przez myśl, że coś było nie tak. No bo jak można było nie zauważyć, że twoja żona zachowuje się dziwnie? Jak można było nie zauważyć, że choruje? I że cię nie kocha? Sam nie wiem. Chyba po prostu byłem idiotą, który za bardzo wierzył w te wszystkie bajki i nie zdawał sobie sprawy z brutalności świata. Dlatego przy Lavender od początku byłem w stu procentach skupiony i czujny. Starałem się nie przeoczyć żadnego szczegółu.

— Dzięki — mruknęła, gdy tylko zaparkowałem obok jej domu i odpięła pas bezpieczeństwa.

Wysiadłem z samochodu, zupełnie jak ona i powędrowałam do bagażnika po jej torbę. Przystanęła na krawężniku i przejęła ode mnie bagaż. Wcisnąłem ręce do kieszeni spodni, bo nie wiedziałem, co z nimi zrobić.

— Napisz do mnie, gdy będziesz chciała o tym porozmawiać — powiedziałem łagodnie, bo nie chciałem zaostrzać atmosfery między nami.

Pokiwała głową, choć nie dość pewnie, przez co zaczynałem podejrzewać, że nie spełni mojej prośby.

Incredible Fate +18 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz