2

4.4K 119 17
                                    

Budynek, przed którym staliśmy sięgał nieba. Odchyliłam głowę, żeby objąć spojrzeniem ostatnie piętra wieżowca. Byliśmy w La Défense, biurowej dzielnicy Paryża, która mocno odbiegała od historycznych krajobrazów przypominających podręcznikową Francję.

Kendall zagwizdała.

- No, no. Dobrze, że to my przyjechaliśmy tutaj. Spalilibyśmy się ze wstydu, pokazując im nasze biuro - westchnęła, wygładzając swoją czarną ołówkową spódnicę.

Harry stojący po mojej lewej stronie tylko wywrócił oczami. Byliśmy we trójkę, chłopak zdążył nam już kilkanaście razy powiedzieć, jaki ma plan na przeprowadzenie tego spotkania. W tym planie miałam się uśmiechać i potakiwać.

Pokręciłam głową, próbując odsunąć od siebie pojawiającą się złość, przemieszaną ze stresem. Doskonale wiedziałam, że przegrywając konkurs tracę prawo głosu w rozmowach, ustalających warunki współpracy. Postanowiłam sobie, że będę się wtrącać tylko wtedy, kiedy wyczuję, że coś grozi Harrison Inc. W końcu instynkt kobiecy jest niezawodny, nie?

Wyglądaliśmy jak postacie wyciągnięte z odcinka W garniturach. Odgłos stukających szpilek rozniósł się po marmurowej podłodze, kiedy kierowaliśmy się ku recepcji. Ścisnęłam mocniej rączkę aktówki, czując ciężar dokumentów znajdujących się w środku. Od naszych decyzji zależy przyszłość firmy, nad którą całą życie pracował James Harrison. Staruszek powierzył nam całe swoje życie.

Bogatość pomieszczenia wypływała z każdego najmniejszego kąta. Ogromne żyrandole, ciemno mahoniowe blaty i pracownicy, którzy po godzinach dorabiali sobie jako modele na okładkach Vouge. Złote dodatki dodawały blasku, który wręcz oślepiał.

- Jesteśmy umówieni na spotkanie z panem Enzo Roux - zagadnął Harry, zatrzymując się przy wysokim blacie. Blondynka uniosła na niego spojrzenie i od razu się szeroko uśmiechnęła. Mogłabym przysiąc, że widziałam rumieniec na jej policzkach. No cóż, tak o to działa Harry pieprzony Evans.

- Oczywiście, czekaliśmy na was - odpowiedziała uprzejmie. Długimi palcami, zakończonymi francuskim frenczem ułożyła na blacie cztery identyfikatory. - Umożliwiają wjazd na piętra biurowe Black Industries, bez ostatniego piętra. Jeśli będziecie czegoś potrzebować, jestem do waszej dyspozycji - Jej uśmiech sięgał każdej części twarzy, zaczęłam zastanawiać się czy nie bolą ją policzki. Harry grzecznie podziękował i kiwnął głową w kierunku windy. Kiedy zrównałyśmy z nim krok, znów poczułam ciepło na dole pleców. Co on ma z tą ręką?

Podróż w windzie przebiegła w ciszy. Oprócz naszych głośnych oddechów, słychać było tylko francuskie odliczanie pięter. Budynek liczył piętnaście kondygnacji, przy ostatnim kółeczku widniała kłódka. Kiedy Harry przeciągnął identyfikatorem po czytniku, winda automatycznie zabrała nas na trzynaste piętro.

Odetchnęłam głośno, kiedy metalowa powierzchnia rozchyliła się, zapraszając nas do wnętrza ekskluzywnego biura. W porównaniu do parteru, ściany pomalowane były na ciemny granat, wpadający w czerń. Wszystkie drewniane powierzchnie były jasne, kontrastując z wszechobecną ciemnością. Napis Black Industries świecił swoim blaskiem nad ogromnym, księżycowatym blatem. Kolejna blondynka podniosła się z fotela, witając nas promiennym uśmiechem.

- Witamy w Black Industries, pan Enzo czeka na was w swoim biurze - Wskazała ręką lewe skrzydło. Wszyscy potaknęliśmy, idąc we wskazanym kierunku. Przyciemnione szyby rozpościerały się na całej długości korytarza. Plakietka z nazwiskiem Enza widniała przy ostatnich drzwiach po prawej stronie. Harry zapukał i otworzył drzwi, przepuszczając mnie i Kendall przodem.

Moja szczęka przywitała się z podłogą, kiedy chłonęłam oczami panoramę widniejącą przez masywne okna. Wieża Eiffla stała prężnie w oddali.

FuzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz