3

4.3K 127 16
                                    

- Ja... my... moje włosy! - zająknęłam, kiedy pociągnęłam za nie mocno.

- Przestań się wiercić - mruknął pod nosem Alex. Posłuchałam, a brunet pozbył się ostatniego kosmyka włosów ze swojej koszuli. Cała zarumieniona spojrzałam na jego twarz, która była nadal zajeblisko mojej.

Wyprostowałam się i z całym jednym procentem dumy spojrzałam w kierunku Harrego. Jego uniesiona brew wskazywała jednocześnie zdziwienie i zdenerwowanie.

- Pracujemy nad tłumaczeniem dokumentów - powiedziałam pewnie, pozbywając się niewidzialnego paprocha z mojej koszuli. Czułam bliskość bruneta, nie ruszył się ani milimetr, przez co moje ramię nadal dotykało jego klatki piersiowej.

- Właśnie widzę - mruknął blondyn. Chomik w mojej głowie wreszcie wrócił na odpowiedni kołowrotek, powodując ruch moich drżących nóg. Panowie mierzyli się wzrokiem i o Boże, dawno bym leżała martwa na ziemi, pod wpływem piorunującego spojrzenia Alexa.

Mało delikatnie rzuciłam tomem o francuskim prawie, przerywając tę bitwę na oczy. Obaj usiedli przy stole, skupiając się na swoich zadaniach. Zupełnie nie mogłam się skupić na dokumentach leżących przede mną, dlatego odetchnęłam z ulgą, kiedy do sali konferencyjnej wparowała zarumieniona Kendall.

- Kocham windy - szepnęła, siadając obok. Uśmiechnęłam się, kręcąc głową. Pudełka z chińszczyzną wylądowały na stole, gdy dołączył do nas Charlie. Mogłabym przysiąc, że jego marynarka była bardziej wyprasowana, kiedy wychodzili.

Mój brzuch zaburczał, kiedy zapach słodko-kwaśnego sosu uniósł się w pomieszczeniu.

- Powinniśmy zjeść w jadalni - Alex wstał, zapinając marynarkę. Charles puścił mu oczko i zerwał przezroczystą folię z pierwszego plastikowego opakowania. - Charles - warknął brunet.

- Oj, daj spokój. Nic się nie stanie, jak tu zjemy.

Mocna, kwadratowa szczęka bruneta poruszyła się kilka razy, ale zajął ponownie miejsce. Nie zerknął nawet na leżące jedzenie. Ekran jego laptopa znów błysnął i jedyne co było przez chwile słuchać to nerwowe stukanie w klawiaturę.

- Ma bzika na punkcie czystości - wyjaśnił Charlie, pochylając się w naszą stronę - i zasad - powiedział głośniej, na co został spiorunowany spojrzeniem czarnych tęczówek.

- Gdybym nie pilnował zasad, nic w tej firmie by nie działało - odburknął Alex, wracając spojrzeniem do laptopa.

Harry podał mi jeden obiad, nasze palce musnęły się kiedy odbierałam opakowanie. W ciągu ostatnich kilku dni częściej mnie dotyka niż w przeciągu trzech lat wspólnej pracy.

Kurczak był przepyszny, cicho jęknęłam, kiedy spróbowałam pierwszego kawałka. Od razu poczułam na sobie spojrzenie Alexa. Rumieniec wypłynął na moje policzki, gdy nasze oczy się napotkały. Przełknęłam ślinę, wracając wzrokiem na pyszności przede mną.

- Musisz spróbować sosu, jest fantastyczny. - Harry zbliżył pojemnik z sosem w kierunku mojego makaronu, na co prawie stanęło mi serce. Pacnęłam go w rękę, cały pomarańczowo-czerwony mus rozlał się nie tylko na moje jedzenie, ale i leżące w około dokumenty.

Jasna cholera.

Wszyscy nagle wpadli w panikę. Kendall szukała papieru ręcznikowego (albo ręcznika papierowego, zależy kto pyta), Harry klął pod nosem, odkładając pusty już pojemnik, a Charles wybuchnął radosnym śmiechem.

Spojrzałam na niego z wyrzutem, na co jeszcze głośniej się roześmiał.

- Czy zawsze musisz mieć racje, drogi Alexie? - Pytanie trafiło prosto do bruneta, który odchylił się na krześle i patrzył wprost na mnie. Jeśli tamten rumieniec był czerwony, to teraz na pewno osiągnął krwistą czerwień rozlaną nie tylko po policzkach, ale też całej szyi.

FuzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz