21

4.1K 160 16
                                    

William

Przeszedłem przez korytarz, a każde spojrzenie rzucane w moją stroną doprowadzało mnie do coraz większej furii. Byłem tak wściekły, że ledwo widziałem na oczy.

Szkockiej. Potrzebuję szkockiej.

Miałem ciasno w spodniach, byłem niezaspokojony i do granic możliwości wkurwiony.

– Rozumiem, że nie poszło za dobrze? – Głos Charlsa rozległ się w moim biurze, gdy nalewałem bursztynowy płyn do szklanki.

– Przypomnij mi, żebym zablokował ci dostęp do mojego gabinetu – warknąłem. Wychyliłem całość jednym ruchem i przymknąłem powieki z ulgą, gdy ciecz paliła moje gardło.

Mój przyjaciel, którego nienawidziłem teraz z całego serca, rozsiadł się na kanapie i wbił we mnie zaciekawione spojrzenie. Déjà vu. Miałem pieprzone déjà vu. Tamtym razem wykopałem sobie grób, do którego sam potem wpadłem.

– Nazwała mnie Alexem – fuknąłem i napełniłem z powrotem szklankę.

– I?

– Kiedy dochodziła.

– Och.

No. Och. Kurwa.

– Mogło być gorzej, stary – skomentował po chwili Charles. – Wyobraź sobie, że powiedziałaby Charlie...

– Życie ci niemiłe? – fuknąłem. Zaśmiał się, ale mi zupełnie nie było do śmiechu. Byłem nakręcony i wkurwiony. Tak bardzo jej pragnąłem, że aż bolało. Nie kontrolowałem tego, jak bardzo ta dziewczyna mną zawładnęła. Każda jej groźba zamrażała moje serce i mówiłem całkiem poważnie, że nie dopuszczę do tego, żeby stąd odeszła. Żeby odeszła ode mnie.

– Wyjaśniłeś jej chociaż wszystko? – dopytywał. Westchnąłem głęboko i poluzowałem kołnierzyk koszuli. Na szczęście widok Charlsa ostudził moje podniecenie i wreszcie mogłem wygodnie stawiać kroki. Rozsiadłem się na kanapie naprzeciwko i przeczesałem włosy.

– Wyjaśniłem.

– I?

– Kurwa mać, Charles – syknąłem. – Powtarzała moje imię, moje prawdziwe imię, aż prawie się spuściłem w bokserki. Jak napalony nastolatek. Myślałem, że ułożyła sobie w głowie wszystko i zaakceptowała realia, ale kiedy szczytowała, nazwała mnie pierdolonym Alexem.

– Dla niej jesteś Alexem, Will – powiedział spokojnie. – Minie trochę czasu, zanim będziesz dla niej tylko i wyłącznie Williamem. Musi cię poznać.

– Zna mnie.

– Nie. Zna Alexa – tłumaczył mi, jak dziecku układankę.

– Denerwuje mnie to, że nie umiem sobie jej odpuścić.

Przechylił głowę i spojrzał na mnie z litością.

– Wreszcie ktoś rozpuścił lód wokół serca Williama Nie–znam–słowa–miłość Walkera. Madison jest moją królową.

– Zamknij się – warknąłem, a śmiech Charlsa odbił się od ścian mojego biura. Wstał, poprawił marynarkę i zasalutował mi, jakbym był najwyższym generałem. Przewróciłem oczami i zwyzywałem go, gdy marudził pod nosem, że miłość zabiera mu przyjaciela. Siadając przy biurku, myślałem tylko o ciepłej skórze Madison, która wręcz błagała mnie o dotyk. Przejechałem dłońmi po twarzy, a palcami pociągnąłem włosy do góry. Nie potrzebowałem tego. Nie chciałem. Tymczasem cholerna Madison zawładnęła moją głową. Nawet nie zauważyłem, kiedy to się stało. Każdy jej uśmiech, sarkastyczny komentarz i ciepłe spojrzenie robiły coraz większą dziurę w murze, który wokół siebie postawiłem.

FuzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz