Madison
Chaos.
Tylko tak mogłam określić to, co się działo, jak tylko wyszliśmy przez boczne drzwi szpitala.
Kilku reporterów rzuciło się na nas, towarzyszył temu blask fleszy, krzyki Turnera i warczenie Williama. Silne ramie owinęło się wokół mojego ciała i przybliżyło do ogromnej klatki piersiowej, która mogłaby być kaloryferem w chłodne, zimowe wieczory. Wtuliłam twarz w jego szarą koszulkę, tuż poniżej obojczyka. Pachniał typowym dla siebie zapachem – głębokim piżmem i męskim podnieceniem.
– Williamie Walkerze, jak to jest wyjść z ukrycia po tylu latach?
– Czy kierowca ciężarówki odpowie za wypadek z udziałem prezesa największej spółki w stolicy?
– Kim jest tajemnicza kobieta u pana boku?
– Panie Walker!
Dłoń Williama zacisnęła się na mojej talii, gdy dwóch reporterów z kolorowymi mikrofonami wpadło na jego plecy. Walker kazał Turnerowi wezwać wsparcie i chronić moją stronę. Znowu. Dlatego też ogromna postać jego prywatnego kierowcy szła tuż obok mnie, a ja byłam wciśnięta między dwa potężne ciała. Osłaniały mnie od zaciekawionych dziennikarzy i ich uporczywych kamer.
Z westchnięciem pełnym ulgi wsiadłam na tylne siedzenia czarnego SUVa. Otoczyła nas natychmiastowa cisza, jakby samochód tworzyła dźwiękoszczelna blacha, która przytłumiła krzyki reporterów i dźwięk robionych zdjęć.
– Kurwa mać! – warknął William, siadając obok mnie. Uderzył dłońmi w siedzenie przed sobą, a jego twarz wykrzywiona była we wściekłym grymasie. – Tyle lat. Tyle lat ukrywania się – mamrotał do siebie. Niepewnie położyłam dłoń na jego lewej nodze, zapakowanej w dres. Był to miękki materiał, tak różny od typowej garniturowej tkaniny.
– Will, musisz się uspokoić.
– Jak mam się uspokoić? – Podniósł głos, ale jego twarz złagodniała, gdy wbił we mnie spojrzenie. Uniósł dłoń i ledwie wyczuwalnie musnął jej wierzchem mój policzek. – Teraz wszystko się zmieni. Tyle lat...
– Ogarniesz to jakoś – zapewniłam, choć wiedziałam, jak bardzo jego świat teraz się zmieni. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak bardzo broni powiązania swoich krewnych z firmą, ale znając jego upór i troskę o najbliższych, mógł się kierować chociażby chęcią zapewnienia im zwyczajnej prywatności.
– Zabiję Charlotte. Miała to załatwić. Dlaczego ona w ogóle...
– Była w szpitalu – wtrąciłam się, a te słowa pozostawiły gorzki posmak na moim języku. – Martwiła się o ciebie i ze spóźnieniem zaczęła działać...
– Czy ty ją, do cholery, bronisz? – Zmarszczył brwi i przyglądał mi się, jakby mi wyrosła druga głowa. Właściwie sama się dziwiłam na tę marną próbę stanięcia w jej obronie.
– Mówię tylko – westchnęłam i wyjrzałam za okno. Mknęliśmy po ulicach Paryża, który żył swoim normalnym, francuskim życiem. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek odkrył ukrywaną od dawna twarz milionera. – Że przez uczucia, którymi cię darzy, skupiła się na trosce o ciebie, aniżeli twojej prywatności.
– To jej cholerna praca! Za to jej płacę niemałe, zresztą, pieniądze. – Nie dawał za wygraną i ponownie uderzył w fotel przed sobą. Cieszyłam się, że za Turnerem akurat usiadłam ja, bo nie wiem, jakby wytrzymał bycie workiem bokserskim dla Williama. Miałam dosyć wypadków samochodowych na najbliższe kilkanaście lat. – Poza tym, nie darzy mnie żadnymi uczuciami.
Spojrzałam na niego z wygiętą brwią. Poruszał szczęką, a wzrok utkwił w przedniej szybie. Jego przystojna twarz sprawiała mi wręcz ból, kiedy przejechałam spojrzeniem po prostym nosie, różowych ustach ściągniętych w poziomą kreskę i nawet, cholera, idealnych uszach. Tak. Popieprzyło mnie całkowicie i właśnie zachwyciłam się małżowiną uszną siedzącego obok mnie mężczyzny.
CZYTASZ
Fuzja
ChickLitDla Madison najważniejsza jest kariera. Marzy o osiągnięciu sukcesu i zrobi wszystko, żeby udowodnić, że to ona powinna zarządzać współpracą dwóch firm. O ile miesiąc we Francji nie pokrzyżuje jej planów...