19

4K 176 17
                                    

William

Kochałem być Alexandrem Smithem. Nie prezesem ogromnej firmy, tylko pracownikiem Black Industries. Było to irytujące, ale mądre doświadczenie. Nie mogłem wydawać rozkazów na prawo i lewo, ale jednocześnie nie byłem publicznie obarczany kolejnymi zadaniami. Przynajmniej nie przy ekipie z Harrison Inc. Ale ta szopka się skończyła, a ja musiałem powrócić znów do roli czarnego charakteru w mojej firmie.

Obserwowałem, jak twarz Madison blednieje, kiedy docierało do niej, że każdy po kolei opuszcza salę konferencyjną. Pieprzony Evans przystanął przy niej i przez ramię odnalazł moje spojrzenie. Uniosłem brew, czekając na dalsze wydarzenia. Teraz, kiedy już wszyscy wiedzą kim jestem, ten amerykański chłoptaś może co najwyżej poprosić mnie o autograf. Utraciliśmy kontakt wzrokowy, kiedy Madison pociągnęła go za ramię.

- Oni zostają – zapewniła dziewczyna. Kendall spojrzała na mnie niepewnie, przygryzając wargę. A Evans wyszczerzył się, jakby co najmniej mu się oświadczyła.

- Oni wychodzą – odpowiedziałem uprzejmie, zakładając ramiona na piersi. Byłem zezłoszczony i rozdrażniony, o krok od przerzucenia Madison przez ramię i zabranie jej na koniec świata, aby tylko mnie do końca wysłuchała. Nie miałem złych zamiarów. No może nie przez cały czas. Moim celem było to co powtarzałem od samego początku – chciałem się osobiście jak najwięcej dowiedzieć o Harrison Inc. i jej pracownikach.

Uparta dziewucha, która zajmowała od dawna moje myśli tylko prychnęła i przyjęła taką samą pozę jak ja.

- Jeśli chcą zachować swoją pracę – zacząłem, a mój głos był mocno zachrypnięty. Odchrząknąłem i kontynuowałem – to twoi koledzy wyjdą w tej chwili.

W jej oczach zabłyszczało coś, co mi się zupełnie nie podobało. Na złość byłem przygotowany. Ale na pewno nie na błysk zawiedzenia, który pojawił się w jej niebieskich oczach. Skinęła głową, dając znać reszcie, że sobie poradzi. Oczywiście, że tak.

Coś mówili, ale zupełnie ich nie słuchałem. Skupiony byłem na Madison, która wyglądała dziś tak cholernie idealnie, że miałem ochotę wygonić ich wszystkich na samym początku spotkania. Ledwo wytrzymałem te kilka minut. Ta dziewczyna zawładnęła moją głową, jak tylko przyszła do restauracji w tej swojej czarnej sukience. Wyglądała niewinnie, ale jednocześnie z pazurem. Ale była pracownicą firmy, którą chcę wchłonąć do Black Industries. Charles ostrzegał mnie, że to chujowy pomysł, chociaż sam od razu zatopił fiuta w jej koleżance. Nie mogłem się powstrzymać. Nie, kiedy patrzyła na mnie tymi swoimi bystrymi, niebieskimi oczami, jakbym był ostatnim facetem na tej cholernej planecie.

- Usiądź – zachęciłem, kiedy cała ferajna w końcu opuściła salę konferencyjną. Uniosła idealną brew do góry, zabębniła palcami o ramię i nie ruszyła się ani o milimetr.

- Czego chcesz? – zapytała w końcu, gdy zająłem swoje miejsce. Odchyliłem się na fotelu i naprawdę próbowałem odsunąć od siebie wizję, jak biorę ją na tym pieprzonym stole. Była boska, spódnica idealnie opinała jej krągłości, a ja byłem tylko facetem i nie mogłem powstrzymać się od sprośnych myśli. Wszyscy ślinili się na jej widok, szczególnie ten jej chłoptaś. Miałem ochotę zdzielić go po twarzy. Tak dla zasady.

- Porozmawiać.

- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. – Drażniła mnie jej postawa, ale wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji, więc westchnąłem głęboko, próbując się opanować.

- Przestań się tak, kurwa, zachowywać. – Zmrużyła na mnie oczy, tak samo poirytowana jak ja. – Należą ci się wyjaśnienia, więc chcę ci to wszystko wytłumaczyć.

FuzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz