Przygryzłam nerwowo dolną wargę. Obserwowałam, jak brunet wymienił parę zdań z kierowcą i chwilę później otworzył drzwi po mojej prawej stronie. Wsiadł do środka z gracją, której mnie zdecydowanie brakowało. Nie istniał na świecie samochód, który pomieściłby Alexa. Jego postawna, wysoka sylwetka wypełniała całe wnętrze. Czarny SUV zamieniał się w małego fiata 500.
- Jak się bawiłaś?
Mokra plama na białej koszuli odznaczała się, kiedy mijaliśmy uliczne lampy.
- Przepraszam za to. - Wskazałam palcem na jego umięśnioną klatę, której mięśnie teraz kusząco prześwitywały.
- Nie przejmuj się tym.
- Bardzo miło spędziłam wieczór - odpowiedziałam szczerze, przejeżdżając dłonią po głowie. Związany kok przypominał pewnie rozszarpane gniazdo. Skinął głową, nic nie komentując.
Przymknęłam powieki, czując zmęczenie. Analizowałam całe nasze wyjście, skupiając głównie uwagę na mężczyźnie siedzącym obok mnie. Wydawał się tak pewny siebie, jakby świat nie stawiał mu żadnych wyzwań. Imponowała mi jego stanowczość. Rozbroił mnie wspólnym tańcem, od którego nadal miałam na skórze ciarki. Pociągał mnie, jak cholera. Twarz miał tak idealną, że mogłabym go namalować i powiesić zaraz przy łóżku, by każdego ranka budzić się z widokiem na te przepiękne rysy.
Nie wiedziałam o nim za wiele, ale odkryłam, że uwielbia mieć wszystko czarno na białym. Miałam wrażenie, że jego praca pochłania go w całości.
- Jesteśmy, proszę pana.
Rozchyliłam powieki, słysząc głos kierowcy. Wyjrzałam przez przyciemnioną szybę i od razu napotkałam twarz rudego parkingowego. Byliśmy już pod hotelem.
Spojrzałam na Alexa, który kiwnął głową i opuścił samochód. Sekundę później otworzył moje drzwi i wyciągnął do mnie rękę. Z chęcią z niej skorzystałam, nie ufając swoim nogom.
- Jak się bawiłeś? - powtórzyłam jego wcześniejsze pytanie, kiedy podeszliśmy do wejścia. Nie puszczał mojej ręki.
- W sumie całkiem nieźle - odpowiedział ze zdziwieniem. Uniosłam brwi.
- Jesteś zaskoczony?
- Tego typu wyjścia nie są moją codziennością - wyjaśnił. Splótł nasze palce i przyciągnął mnie do siebie. Otarłam piersiami o jego zamoczoną koszulę. Otoczył mnie zapach głębokiego piżma. - Ale mógłbym się przyzwyczaić.
Pochylił głowę, szeptając mi do ucha. Cholera jasna.
Zaczęłam drżeć, jego oddech wywoływał kolejne ciarki. Czułam, jak płonie mi skóra.
- Muszę już iść. - Jego wargi dotknęły płatka mojego ucha.
- Chcesz wejść na górę?
Chichot. Męski, gardłowy chichot spowodował, że zacisnęły się wszystkie moje wnętrzności, a zażenowanie wypłynęło na moją twarz i szyję w postaci ogromnego, krwistoczerwonego rumieńca.
- Przepraszam - zająknęłam się. - To oczywiście głupie, nie chciałam...
Rzucił mi spojrzenie, które pokazywało, że totalnie mi nie wierzy.
- Następnym razem... - przerwał mi. Zniżył głos, jego usta ponownie dotknęły mojego ucha. - Będziesz mnie błagać, żebym już sobie poszedł. Ale niestety dziś czeka mnie jeszcze praca.
Wyprostował się. Jego intensywne spojrzenie mroziło i rozpalało moją krew jednocześnie. Zadarłam podbródek, żeby móc patrzeć w jego ciemne tęczówki.
CZYTASZ
Fuzja
Chick-LitDla Madison najważniejsza jest kariera. Marzy o osiągnięciu sukcesu i zrobi wszystko, żeby udowodnić, że to ona powinna zarządzać współpracą dwóch firm. O ile miesiąc we Francji nie pokrzyżuje jej planów...