24

4.2K 162 29
                                    

Madison

Dużo czarnej farby, niedbałe maźnięcia i prosty tytuł ,,Przywiązanie". Stałam przed niewielkim obrazem w ciemnogranatowej, rzeźbionej ramie i podziwiałam, jak nieprostymi liniami malarz zamknął tyle miłości i namiętności na kwadratowym płótnie. Nigdy nie byłam fanką sztuki, ale głównie z powodu arogancji i braku zainteresowania artyzmem. Zawsze ciągnęło mnie do cyferek, aktów prawnych i logicznych rozwiązań. Moje zainteresowanie muzyką, malarstwem czy innym rodzajem przejawów artystycznych było zerowe. Ale teraz stałam wpatrzona w kawałek papieru, onieśmielona, jakbym podglądała zakochaną parę w zmysłowym tańcu.

– Madison. – Lekko zachrypnięty głos przywołał moją uwagę, gdy obracałam nóżkę kieliszka między palcami. Nie potrafiłam stwierdzić, którą to już lampkę wina piję. Spojrzałam na przepiękną, starszą kobietę w ciemnozielonej sukni i bordowym szalu, zarzuconym na odsłonięte ramiona. Ava de Prie zdecydowanie przypominała Williama, a ja kolejny raz zbeształam się za swoją głupotę. – Słyszałam, że już wiesz.

Przełknęłam ślinę i przeniosłam wzrok ponad jej ramię, gdzie kilka metrów dalej, przy jednym z wysokich stolików stało kilku gości, ubranych w najwytworniejsze garnitury i połyskujące kreacje. Wysoki, przystojny mężczyzna wyróżniał się swoją posturą, a twarz miał wykrzywioną w grymasie.

– Myślałam, że William się do pani wybiera – odpowiedziałam cicho, walcząc z pokusą wywrócenia oczami. Alkohol płynący w moich żyłach robił swoje i dodawał mi głupiej odwagi. Minęło kilkadziesiąt minut odkąd jej siostrzeniec pozostawił mnie samotną na środku parkietu i kilkadziesiąt denerwujących minut, w których zastanawiałam się dlaczego stoi przy boku Charlotte Pierre i dyskutuje z nieznajomymi mężczyznami, zamiast tulić mnie do swojego boku. Byłam w stanie porzucić wszelkie swoje postanowienia, by móc jeszcze raz poczuć twardość skóry jego dłoni na plecach.

– Przed chwilą z nim rozmawiałam, ale nie jestem fanką dyskutowania o interesach na takich wydarzeniach jak to – odparła. Patrzyła na mnie z lekką niepewnością, jakbym mogła w każdej chwili wylać na nią zawartość mojego kieliszka. – Poza tym przepędził gościa, który chciał kupić jeden z obrazów.

– Najwyraźniej William nie podziela pani zdania.

– Dla mojego siostrzeńca najważniejsza jest firma. – Westchnęła głęboko i obdarzyła ciepłym spojrzeniem Williama. – Chciałabym by choć raz przełożył rodzinę ponad tę swoją firmę.

– Myślę, że rodzina jest dla niego bardzo ważna – odpowiedziałam, chociaż skąd miałabym mieć pewność? Walker walczy o to, żeby Ava pozwoliła wpisać Black Industries w papiery jej kamienicy, chociaż równie dobrze mógłby ją po prostu przejąć i dopiero wtedy zaangażować firmę w udziały. Jednak uparł się, aby to Ava sama z siebie przepisała kamienicę na BI. Sam ten fakt, świadczy o tym, że zależy mu na ciotce i rodzinnych relacjach. Miałam ogromną nadzieję, że nie mylę się w osądzie.

– A ja myślę, że potrzebuje w swoim życiu kogoś, kto pokaże mu, że firma nie jest najważniejsza. – Przeniosła spojrzenie z powrotem na mnie i lekko się uśmiechnęła. – Wybaczyłaś mu, Madison?

Dobre pytanie.

Śledziłam wzrokiem wypielęgnowaną dłoń Charlotte, która poprawiła właśnie kołnierzyk koszuli Williama. Byłam pewna, że i bez tego prezentował się nienagannie. Pomyślałam, że ta ręka mogłaby jej uschnąć.

– Zmusił wiele osób do kłamstwa – powiedziałam cicho. – Ale akurat to wie pani najlepiej.

– Tak. To prawda. Ale nie robił tego w złej wierze.

– Skąd może to pani wiedzieć?

– Bo może i czasami mój siostrzeniec jest ślepy i głupi... – Jej kąciki ust uniosły się w kpiarskim uśmiechu. – Ale jest dobrym chłopakiem. Może nieco zagubionym. Od dawna istnieje dla niego tylko firma i biznes. Zapomniał już, jak żyć.

FuzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz