Rozdział 24

282 16 0
                                    

Zimne, zielone spojrzenie utkwiło w leżącego mężczyznę, który odwzajemniał wzrok. Ich walka na spojrzenia trwała już od kilku chwil, przerywana sekundowymi mrugnięciami. W małym pokoiku, który bardziej przypominał klitkę niż pokój, była gęsta atmosfera pełna wściekłości. Powietrze wręcz drgało od jeszcze niezadanych pytań. Obaj mierzyli się spojrzeniami, aż młodszy skapitulował i zadał pytanie. Jego głos był ciężki od złości, a dłonie zwinęły się w pięści.

- Czy ty jesteś Didi?

Peter Hale prychnął. Jego niebieskie oczy były zimne, lecz twarz pozostała obojętna. Derek wsłuchiwał się w bicie jego serca, wiedząc, że to na próżno. Jego wuj był urodzonym, wyrachowanym kłamcą.

- Tak, nudzę się tutaj, więc piszę na blogu, który czyta całe Beacon Hills, że żyję! – Sarka Peter. Unosi się do pozycji siedzącej i wzdycha, gdy złość zaczyna opuszczać jego ciało – Oczywiście, że bym tego nie zrobił, Derek. Jestem poszukiwany za nie jedno morderstwo w tym mieście. Tutaj nie ma sensu, że to mógłbym być ja.

Derek wierzy w logikę Petera i zgadza się z nim. Peter był poszukiwany już od kilku lat, a jego list gończy rozesłany został po całych Stanach. Nigdy wcześniej go nie znaleźli, a Didi nie wspominała o nim w swoich postach. Ale teraz wiedziała, że starszy Hale żyje i także jest wilkołakiem. To tylko przysparzało kłopotów i gromadziło jeszcze więcej pytań, na które nie znaleźli odpowiedzi. Brunet obawiał się, że nigdy ich nie znajdą.

- Skąd się Didi mógł, mogła dowiedzieć?

Derek przeszukał metodycznie pokój Petera, gdy ten odpowiadał mu na pytanie. Niczego nie znalazł, nie było tutaj także ukrytej kamery czy podsłuchu. Brunet czuł się, jak w potrzasku, obserwowany przez myśliwego, który zastanawia się, czy najpierw go odstrzelić czy zacząć od razu zdejmować z niego skórę. Zadrżał na tą myśl, czując, jak ogarnia go wściekłość z bezsilności.

- Nie wiem, cholera. Ten ktoś jest dobry.

- Boyd i Erica śledzili Malię Tatę, ale zauważyła ich i zatarła za sobą ślad. Jest ich cała szajka, opłacana przez Didi.

Zapadła pomiędzy nimi cisza, którą przerwał Peter.

- Musisz mnie stąd zabrać.

- Wtedy jeszcze szybciej znajdzie ciebie policja. Poza tym, nie wywlokę twojej bezwładnej drugiej połowy ciała przez ten tunel.

- Minie trochę czasu, nim mnie znajdą. Spróbuję do tego czasu przyspieszyć proces gojenia.

- Oby ci się udało.

- Jak Stiles? – Zagadnął Peter z sympatycznym uśmiechem. Derek uśmiechnął się także na samo wspomnienie ukochanego.

- Dobrze. Nadchodzi pełnia i obawiam się kolejnego ruchu Didi.

- Ja teraz także zacząłem szanować naszego przeciwnika – Peter z uznaniem pokiwał głową. Jak tylko się dowie, kim jest Didi, rozszarpie jego gardło tak, że głowa sama odleci z jej/go ciała. I był pewien, że Derek mu w tym pomoże – Coś piszą na oficjalnych gazetach?

- Zainteresowała się policja stroną, jak zaczął się twój temat. Stiles dzwonił do mnie wcześniej, że jego ojciec chce widzieć nas na komendzie.

- Informuj mnie, jak mnie znajdą. I znajdź tego cholernego autora, bo jak ja to zrobię, policja znowu będzie wysyłała moje zdjęcie po świecie.

sexsterek.com /SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz