Nicole
Życie to walka o przetrwanie, najważniejsza w nim jest sztuka adaptacji i dostosowania się do sytuacji. Na szczęście ja byłam jak kameleon, właśnie tak czułam się w czarnej obcisłej satynowej sukience, której rozcięcie odsłaniało praktycznie całą długość mojej nogi. Była chyba najdroższą częścią garderoby jaką kiedykolwiek kupiłam. Chociaż nie, najdroższe były te cholerne szpilki, które kosztowały tyle co miesięczny czynsz, ale nie mogłam się powstrzymać. Nie byłem rozrzutna, zazwyczaj starałam się oszczędzać, ale okazja była wyjątkowa i wiedziałam, że muszę pasować do reszty bogatych gości, gdybym tego nie zrobiła, szefowa urwałaby mi głowę. Mój wizerunek musiał odpowiadać wizerunkowi firmy.
- Wow – rzucił Michael, stając w drzwiach łazienki, z której właśnie wyszedł. – Wiem, że to oklepany tekst i stać mnie pewnie na coś lepszego, ale wyglądasz jak milion dolarów.
Odwróciłam się mierząc go wzrokiem tak samo bezczelnie, jak on mierzył mnie. W dopasowanym garniturze szytym na miarę który mu ufundowałam, wyglądał jak model, wystylizował żelem typowy nieład swoich ciemnych włosów, i nie byłam pewna czy jego oczy rozbłysły dlatego, że wreszcie mógł wyjść z naszego mieszkania i spotkać się z prawdziwymi ludźmi, czy ze względu na mój strój. Spotykaliśmy się od prawie dziesięciu lat, mieszkaliśmy razem od pięciu, a znaliśmy się praktycznie przez całe życie. Nasz związek już okrzepł, wiedzieliśmy, że możemy zawsze na siebie liczyć, ufaliśmy sobie, kochaliśmy się i pożądaliśmy jakby czas w ogóle nie istniał.
- Ty też całkiem nieźle się ogarnąłeś – przyznałam uśmiechając się do niego promiennie. – Dobrze cię widzieć w takim stanie.
- W jakim stanie? – zapytał żartobliwie, ale jego ton był podszyty czymś więcej. Miał do mnie żal, że o tym wspomniałam, ale to nie moja wina, że się o niego martwiłam. Bagatelizował swój stan, nie chciał się przede mną przyznać do tego jak źle się ostatnio czuł, Namawiałam go na wizytę u psychologa, ale nie chciał nawet o tym słyszeć, uważał, że sam sobie poradzi. Ja miałam inne zdanie w tej kwestii. W wolnych chwilach sporo czytałam na temat zaburzeń psychicznych i byłam praktycznie pewna, że mój chłopak ma depresję do której nie chciał się przyznać. Obserwowałam go uważnie i wiedziałam, że ma wszystkie objawy. Martwiłam się tym, chciałam mu jakoś pomóc, ale był mistrzem zamiatania spraw pod dywan.
Widząc poważny wyraz mojej twarzy westchnął, odepchnął się od ściany i zaczął iść w moim kierunku.
– To, że miałem gorszy czas nie oznacza wcale, że tak zostanie na zawsze, obiecałem, że zapewnię ci dobre życie i tak właśnie będzie.
Zagryzłam wargi, kiedyś naprawdę w to wierzyłam, Michael był informatykiem, planował pisanie aplikacji, siedział przed komputerem całymi godzinami, podziwiałam jego etykę pracy, zawsze był ambitny i wydawało mi się, że dzięki temu szybko się dorobimy. Niestety życie nie jest takie różowe, jak wydawało mi się jeszcze pięć lat temu kiedy wprowadzaliśmy się do tego mieszkania. Michael nie mógł znaleźć stałej pracy, a jego aplikacje jak na razie nie zyskały popularności i zarabiał na nich jakieś nędzne grosze. Na szczęście ja miałam dobrą pracę. Byłam projektantką wnętrz, w dużej ekskluzywnej firmie obsługującej najbogatszych klientów. Zarabiałam na tyle dobrze, że byłam w stanie opłacać rachunki na czas, i chwilowo to było wystarczające.
- Moje życie jest dobre – zauważyłam odwracając się do niego tyłem i zaplatając sobie jego ramiona wokół talii. Oparł podbródek na moim ramieniu.
- Co wcale nie oznacza, że nie może być lepiej – odpowiedział, muskając wargami moją szyję.
- Przestań tyle od siebie wymagać, stawiasz poprzeczkę zdecydowanie za wysoko.
- Muszę, kiedy moja dziewczyna wygląda w ten sposób. Co będzie jeśli na jednej z takich imprez ukradnie mi ciebie jakiś milioner z wypasionym sportowym samochodem i prywatnym samolotem?
Mój Boże, gdybym tylko wiedziała, że jego słowa będą prorocze nigdy nie pozwoliłabym wypowiedzieć mu ich na głos.
- Myślisz, że bogaci faceci na mnie lecą? – zapytałam, wysuwając nogę przez rozcięcie w sukience. Zacisnął na mnie ramiona.
- Tego się obawiam – odpowiedział poważnie. Odnalazłam jego dłoń złączając nasze palce, ścisnęłam pokrzepiająco.
- Nie musisz – zapewniłam, czując jego przyśpieszony oddech na szyi.
- Niby dlaczego? Coraz częściej z nimi współpracujesz, jesteś piękna, inteligentna, pewna siebie, niezależna, chyba każdy idiota zauważy, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
Nie mogłam tego słuchać, odwróciłam się patrząc w jego orzechowe oczy. Kochałam go, z całego serca i wiedziałam, że jest miłością mojego życia. Kimś, przy kim chcę budzić się każdego poranka.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że jego brak pewności co do moich uczuć nie jest do końca jego winą. Znowu wpadł w szpony depresji, z której już kiedyś udało mu się wyjść i wiedziałam, że uda się i tym razem. Dlatego nie brałam jego słów do siebie, bolały mnie, więc starałam się zapominać je tak szybko jak tylko byłam w stanie.
- Pewnie masz rację – przyznałam. – Mogłabym znaleźć sobie kogoś innego, kogoś kto nie wyjadałby mi jogurtu z lodówki, i kogo komputer nie chłodziłby się tak głośno, że nie mogę przez niego spać.
- Mówiłaś, że ci nie przeszkadza – poskarżył się – że już się do niego przyzwyczaiłaś i teraz szum pomaga ci zasnąć.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- No właśnie – powiedziałam szeptem. – Jestem z tobą pomimo tych irytujących szczegółów, nie mają dla mnie znaczenia, bo kocham cię nad życie, nawet jeżeli czasami doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Nie zwracając uwagi na szminkę na moich ustach pocałowałam go. Rozluźnił się dopiero po kilku sekundach odwzajemniając mój gest. Topniałam w jego ramionach, czując bezpieczeństwo jakiego nie dawał mi nikt inny. Nie doceniał się, zafiksował się na tym, że nie może kupować mi drogich rzeczy - czego nigdy od niego nie wymagałam - nie zwracając uwagi na wszystko co mi dawał.
- Też cię kocham – mruknął opierając czoło o moje. – Tak mocno, że to aż boli, i sama myśl o tym, że kiedykolwiek miałbym żyć bez ciebie...
- Nie będziesz żyć beze mnie – zapewniłam szybko. – Spędzimy razem całe życie, zestarzejemy się razem, będziemy cali pomarszczeni z obwisłą skórą na tyłkach, będziesz musiał brać niebieskie tabletki żeby twój sprzęt zaczął działać, a ja i tak będę cię kochać.
- Obiecujesz? – zapytał miękko.
- Obiecuję – odpowiedziałam bez zawahania. Jeśli było w tym świecie coś czego mogłam być pewna, to był to nasz związek. Nic nie mogło nas zniszczyć. Byłam tego pewna.
CZYTASZ
Ignite [18+] Trylogia Falling #1 (zakończone)
RomanceNicole Elizabeth Saint prowadzi poukładane życie skupione wokół pracy i ukochanego chłopaka. Dopóki jest zajęta, jest szczęśliwa. W końcu tak długo jak nie poświęcasz uwagi swoim problemom możesz udawać, że ich nie ma. Do czasu. Podczas imprezy firm...