6. Jonathan

3.5K 133 0
                                    

Maverick

Zajmowałem miejsce w swoim gabinecie przyglądając się kobiecie, siedzącej za jednym z biurek we wspólnej części pomieszczenia. Dałem jej najnowsze projekty apartamentowca, który właśnie był w budowie. Ja miałem zająć się jakimiś papierami, ale obserwowanie jej było zdecydowanie ciekawszym zajęciem. Nie mogłem oderwał wzroku od sposobu, w jaki przygryzała końcówkę długopisu próbując się skupić, zawinęła włosy w luźny koczek na karku, który w połowie się już rozsypał. Wydawała się zupełnie nie zwracać uwagi na otaczających ją ludzi, przesuwała opuszkami palców po liniach na kartce przymykając powieki, jakby w myślach wyobrażała sobie właśnie realne wnętrza. Raz na jakiś czas zapisywała coś na kartce.

Uśmiechnęła się promiennie w stronę mojej asystentki, którą wezwałem dwie minuty temu i której kazałem przynieść Nicole coś do picia. Będę musiał zadbać o to, żeby poczuła się tutaj jak u siebie, musiałem wstawić tu dla niej jej prywatne biurko, zamiast tego które zajmowała w tym momencie, a które należało do sekretarki przychodzącej na drugą zmianę. Ktoś zawsze musiał być w biurze i trzymać rękę na pulsie w razie, gdyby jakaś sprawa wymagała natychmiastowej reakcji.

- Rickie znalazł sobie nowe zwierzątko - dosłyszałem zza pleców głos Jonathana i prawie podskoczyłem. Kurwa, naprawdę rzadko zdarzało się komukolwiek do mnie zakraść, miałem wrodzoną czujność. Przełączyłem włącznik sprawiając, że szklana ściana zrobiła się mleczna zapewniając nam odrobinę prywatności, dla pewności, że nikt tu nie wejdzie zamknąłem drzwi na zamek. Zamontowanie mechanizmu który robił to zza biurka, był jednym z lepszych pomysłów na jakie ostatnio wpadłem.

- Ile razy powtarzałem ci żebyś nie właził tutaj jak do siebie? - zapytałem, odwracając się na krześle. Brunet ze złośliwym uśmiechem na ustach przeszedł właśnie przez przejście które prowadziło do mojego mieszkania piętro wyżej. Nikt oprócz nas dwóch o nim nie wiedział, a drzwi wyglądały jak regał. Tandetne rozwiązanie, ale działało, mogłem tutaj zejść i sprawdzić moich pracowników, kiedy nie mieli pojęcia o tym, że są obserwowani. A ja lubiłem obserwować.

- Czekałem na ciebie na górze - oznajmił, a jego usta rozciągnęły się w cholernie szerokim uśmiechu. Powiedzmy, że świadomość tego debila obserwującego mnie z Nicole, kiedy wydawało mi się, że jesteśmy sami wkurwiała mnie tylko trochę. Gdyby udało mi się do niej dobrać...

Powinienem zabrać mu kartę do windy.

- Mówiłem żebyś nie właził tam bez umówienia się, to moje mieszkanie.

- Tak wiem - powiedział, przewracając oczami jak dziecko. - Wolałbym nie wpaść na jakieś dziwactwa które tam wyczyniasz. Nie bez powodu to piętro jest strzeżone lepiej niż cholerne więzienia, co nie?

- Załatwiłeś to co miałeś załatwić? - zapytałem, przechodząc do sedna sprawy. Chciałem jak najszybciej się go stąd pozbyć, nie wiedziałam jak dużo czasu Nicole spędzi nad papierami, a chciałem jeszcze chwilę bezkarnie się jej poprzyglądać.

Brunet przystanął przed szybą, stukając w nią lekko palcem.

- Mógłbyś chociaż na chwilę wyłączyć to zaciemnienie? Też chciałbym chociaż przez chwilę popodziwiać sobie widoki.

Po moim trupie. Nie bez powodu nikt z moich pracowników nigdy nie widział go na oczy. Tak było bezpieczniej i właśnie tak miało pozostać.

- Nie wystarczy ci to co już zobaczyłeś? - zapytałem nawiązując do jego obecności w moim penthousie i zapewne przyglądaniu się mojej rozmowie z Nicole zza ściany. Jest tam ekran, na którym wyświetla się podgląd wszystkich pomieszczeń biurowych i nie tylko, tak jak w mojej garderobie. Naprawdę bardzo ceniłem sobie swoją prywatność, poza tym nic nie usypiało mnie lepiej, niż upewnienie się, że wszystkie moje interesy idą po mojej myśli. - Nie prędko staniesz z nią twarzą w twarz - ostrzegłem.

- I bardzo dobrze - rzucił odwracając się i opierając plecami o szybę. - Naprawdę wolałbym w ogóle nie spotykać się z nią twarzą w twarz.

Z jego ust nagle zniknął uśmiech, spojrzał na mnie poważnie, może nawet z lekkim ubolewaniem. Wiedziałem co właśnie chodzi mu po głowie, znałem go aż za dobrze, którymś razem upił się trochę za bardzo i wygarnął mi wszystko co leżało mu na sercu.

Westchnąłem odpuszczając trochę. Moje nazwisko było kojarzone z bezwzględnością, opanowaniem i brakiem jakichkolwiek ludzkich odruchów. Ale to nie była zupełna prawda, czasami odzywała się moja głęboko tłumiona empatia. Byłem biznesmenem a nie socjopatą, a to, wbrew pozorom, decydująca różnica.

- Zrobię wszystko żebyś nie musiał - zapewniłem. Co w praktyce oznaczało poskromienie mojego temperamentu, żeby nie wyszedł na powierzchnię. Mogłem to robić, przynajmniej przez jakiś czas.

- Bo mam wrażenie, że ona nie żartuje - stwierdził szybko wracając do siebie. Jakby chwile temu wcale nie wpatrywał się w przestrzeń przeglądając przelatujące mu przed oczami wspomnienia. - Jest w stanie zaryzykować wszystko, żeby pokazać ci gdzie jest twoje miejsce.

- Nie z takimi jak ona dawałem sobie już radę.

- Ty dawałeś radę? - kpina w jego głosie nie uszła mojej uwadze.

- Zrobiłeś co miałeś zrobić? - ponowiłem pytanie, na które nadal nie odpowiedział.

Wzruszył ramionami odpychając się od szyby i stając prosto, zaczął leniwie kroczyć w moją stronę.

- Zrobiłem - odpowiedział spokojnie, powoli uczył się ode mnie coraz więcej. - Jak zawsze - podkreślił, spoglądając mi w oczy. - Będziesz miał raport o stanie finansowym tamtej firmy jeszcze dziś wieczorem, prześlę ci go tak jak zawsze.

- Dobrze - mruknąłem przysuwając pod swój nos papiery z którymi miałem się zapoznać jakąś godzinę temu, ale byłem zbyt rozproszony widokiem skupionej na pracy Nicole. Wydawała się dorównywać mi profesjonalizmem, co jeszcze bardziej mnie fascynowało. Wziąłbym ją do mojego gabinetu i kazał pochylić się nad biurkiem, założę się, że to eleganckie wdzianko które miała na sobie ukrywało naprawdę gorące ciało.

Odchrząknąłem wyrywając się z transu w który wpadłem. Wiedziałem, że jeśli chodzi o tą dziewczynę będę musiał postarać się trochę bardziej niż zwykle. Wszystkich da się zdobyć, każdy ma swoją cenę, wystarczy tylko odpowiednio to rozegrać. A w mojej głowie właśnie pojawił się plan działania.

Uniosłem wzrok na Jonathana, który zbierał się już do wyjścia, powoli otwierając sekretne drzwi do których kod znaliśmy tylko my dwaj. Przyzwyczaił się już, że nie tracę czasu na niuanse społeczne takie jak pożegnania, kiedy rozmowa dobiegała końca po prostu się ulatniał. Zawsze był jak mój cień. Podążał za mną krok w krok, ale nikt o tym nie wiedział.

Ignite [18+] Trylogia Falling #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz