5. To co najważniejsze

3.7K 138 0
                                    

Nicole

- Dlaczego mieszkasz w biurowcu? - zapytałam kiedy wsiedliśmy do windy. Maverick musiał uruchomić ją kartą, żeby zaczęła zjeżdżać na dół.

- To nie jest biurowiec - wyjaśnił wciskając przycisk na którym widniało logo jego firmy. - To apartamentowiec. Budowałem go kiedyś i postanowiłem dostosować go do swoich wymagań zamiast kupować coś gotowego i później to przerabiać. - Spojrzał na mnie z ukosa chyba aż za dobrze zdając sobie sprawę z tego, że przed oczami wciąż widziałam go wpół nago pomimo tego, że ubrał na siebie nową nieskazitelnie białą koszulę, której rękawy podwinął na wysokość łokci. Próbowałam się przed tym powstrzymywać, organicznie go nienawidziłam, ale byłam tylko człowiekiem i musiałam przyznać, że był zbudowany jak najpiękniejsza rzeźba jaką kiedykolwiek widziałam, z szerokimi ramionami, wyrzeźbionymi mięśniami brzucha, które układały się w idealną literę v znikającą pod jego spodniami. Gdybym nie była w związku skorzystałabym z okazji, mogłabym przymknąć oko na jego idiotyczne odzywki tylko po to, żeby zobaczyć czy jest w stanie odpowiednio wykorzystać te walory. Jakiś cichy głosik w mojej głowie mówił mi, że właśnie tak jest. Na szczęście ja byłam rozsądna i takie myśli pozostawały jedynie w części mojego mózgu nazywanej „grzeszne fantazje", do których na szczęście nie miałam czasu zaglądać zbyt często.

- Domyślasz się dlaczego podjąłem taką decyzję? - zapytał.

- Pewnie dlatego, że jesteś leniwy.

Walczył ze sobą, ale nie był w stanie powstrzymać się od połowicznego uśmiechu, który wykrzywił jego usta. Ciekawe czy wiedział jak upiornie wygląda uśmiechając się w ten sposób.

- Można by tak powiedzieć - przyznał. - Chodzi o oszczędność czasu. Myślałaś kiedyś ile go tracisz na dojazdy do swojego biura? Jeśli wliczyć korki pewnie dobrą godzinę, a wiesz ile pieniędzy można zarobić w godzinę?

- Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze - zauważyłam.

- Właśnie o to mi chodzi - powiedział, w momencie w którym otworzyły się drzwi windy. Podążałam za nim jak zagubione dziecko. Jego pracownicy nie odzywali się do niego nawet jednym słowem, co wydało mi się dziwne. Chyba powinni wstać i się z nim przywitać, albo przynajmniej podnieść wzrok kiedy przechodził. - Zarabiam pieniądze właśnie dlatego, że nigdy nie bałem się ich tracić. To moja pierwsza zasada życiowa - oznajmił, oglądając się przez ramię jakby chciał się upewnić, czy wciąż za nim idę.

- Brzmi na coś sprzecznego z logiką - przyznałam.

Weszliśmy do gabinetu na samym końcu korytarza, od reszty biura oddzielała go zaledwie szklana ściana. Czułam na sobie spojrzenia, którymi obdarzali mnie jego pracownicy, jakby chcieli z ciekawości co ktoś taki jak ja tutaj robi, wypalić dziurę w moich plecach. Wystarczyło, żeby Maverick odwrócił się, przysiadając na brzegu biurka, żebym przestała czuć ich spojrzenia. Czyli był dokładnie takim szefem jak mi się wydawało: despotycznym i dominującym, a ja musiałam pracować z nim przez najbliższe kilka miesięcy. Na samą myśl o tym miałam ochotę strzelić sobie w głowę, jakie szczęście, że nie miałam pistoletu.

- Właśnie dlatego tak mało osób osiąga prawdziwy sukces - powiedział, wskazując na krzesło stojące zaraz przed biurkiem. Usiadłam z wyraźnym ociąganiem. - Wydaje im się, że muszą podążać za pieniędzmi, a to nie prawda.

- Więc jaka jest prawda? - zapytałam, unosząc wzrok i spoglądając mu w twarz.

- Trzeba skupiać się na rzeczach których nie można odzyskać, właśnie takich jak czas. Mieszkanie nad biurem jest chujowe - przyznał. - Wszyscy wiedzą gdzie mnie szukać kiedy nie mam mnie tutaj, ale w ostatecznym rozrachunku to opłaca mi się bardziej niż dojeżdżanie do biura przez pół miasta.

- I tak dojeżdżasz na teren inwestycji, więc co za różnica.

- Decydująca - przyznał wstając, przez co górował nade mną w onieśmielający sposób. - Każdy taki wyjazd jest odpowiednio wykalkulowany, z czasem sama nauczysz się odróżniać spotkania na których moja obecność jest konieczna, od tych na które mogę wysłać swojego asystenta z jasnymi wytycznymi.

- Mi też dasz jasne wytyczne którymi mam się kierować i nie będziemy się spotykać? - zapytałam, starając się nie dać po sobie poznać tej drobnej nutki nadziei. W jego towarzystwie za bardzo się spinałam, żeby móc myśleć logicznie i dać z siebie wszystko na co mnie stać. Regularne przedstawianie mu wyników mojej pracy mogło być korzystniejsze dla nas obojga.

- To zależy - odpowiedział, wzruszając ramionami. Obszedł biurko i usiadł na dużym skórzanym fotelu. W zamyśleniu złączył czubki palców. - Będziemy w bieżącym kontakcie, w zależności od tego jak będziesz sobie radzić z odgadywaniem moich wizji, dostosujemy sposób naszej współpracy.

- W takim razie może przejdziemy do konkretów? - zapytałam, pochylając się do przodu i przybierając na twarz jak najbardziej przyjazny uśmiech. Ta współpraca już była wrzodem na tyłku, mogłam tylko zadbać o to, żeby była jak najmniej upierdliwa.

- I to jest nastawienie, które mi się podoba.

Ignite [18+] Trylogia Falling #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz