1. Skasowane Porsche, skasowany Mercedes.

14.1K 510 287
                                    

Spotykanie kogoś na komisariacie, i to w środku nocy nie było najlepszym sposobem na zawiązanie znajomości. Mimo tylu książek jakie przeczytałam, ani jedna nie miała takiej sytuacji, która właśnie wydarzyła się w niedzielną noc.

Siedząc na obskurnej ławce wykonanej z betonu, oparłam głowę o zimne pręty małej celi, w której zwykle czekałam aż ktoś z pracowników albo sami rodzice mnie stąd zabiorą. Oni znali wiele różnych pomysłów na wydawanie swojej kupy kasy, ale spłacanie regularnych kaucji za ich córeczkę siedząca w areszcie był pewnie ulubiony.

Moja głowa pulsowała tępym bólem. Wszystko wokół mnie wirowało jeszcze po tym, jak tańczyłam na samym środku parkietu. W uszach huczało mi tak, jakbym właśnie przyjechała na koncert kościelnych dzwonów. Przymrużyłam oczy, kolejny raz oślepiona białą wstęgą światła pochodzącego ze zwykłej żarówki. Moje spierzchnięte usta błagały o szklankę wody, tak samo jak zaschnięte gardło.

Ale wiedziałam, że mi tu jej nie podadzą. Nawet, jeśli powiem im, że jestem córką polityka.

Młodszy aspirant pilnował mojej celi, jakbym miała jeszcze siłę stąd uciec. Przewijał coś na ekranie swojego telefonu, ani razu nie zerkając na moją osobę.

Poprawiłam spadające z moich łydek skórzane kozaki. Pewnie nie tylko one potrzebowały poprawek. Biała koszulka z kwadratowym wycięciem na klatce piersiowej miała plamę po whisky. Skórzana spódniczka posiadała ślady kurzu, i piachu. Nie wiedziałam skąd, tak samo nie wiedziałam jak moje czarne rajstopy nie miały ani jednego oczka. To jedyny cud, jaki się dziś wydarzył.

Wyjęłam telefon z bezpiecznego schowka, czyli koronkowego stanika, po czym poprawiłam rozmazaną czerwoną szminkę. Policjant poderwał się z miejsca, podchodząc do celi.

– Co ty masz w ręce? – zapytał jak oparzony. Spokojnie zerknęłam na wyłączony telefon, i lekko go uniosłam.

– Telefon? – powiedziałam z wyrzutem, nie przestawiając poprawiać rozmazanych linii ust.

– Nikt ci go nie zabrał? Przecież to zabronione mieć komórkę w celi – odparł ostro, wyciągając rękę, by wziąć mój telefon. Był bardzo chudy, i dość niski. Jego szczękę pokrywał kilku dniowy zarost, tego samego koloru co jego czekoladowe włosy.

– Niech pan poczeka – uśmiechnęłam się, wyjmując z małej torebeczki jedwabną szminkę w kolorze świeżej krwi. – Tylko poprawię makijaż.

Pociagając szminką po dolnej wardze, czułam na sobie wzrok złego policjanta. Nie przejmując się tym, odcisnęłam świeża warstwę czerwieni na górną wargę, i opuszkiem palca poprawiłam niedociągnięcie tuż przy łuku kupidyna.

Podałam zniecierpliwionemu gliniarzowi swój telefon, głośno wzdychając.

– Przez pana nie poprawiłam sobie tuszu do rzęs.

– Jejku, ogromnie mi przykro. – powiedział fałszywie, odkładając komórkę na stół obok swojego fotela.

Przeczesałam palcami swoje długie, kręcone lokówką włosy w kolorze popielatego brązu, by przygładzić wystające kosmyki, oraz rozplątać kołtuny.

Opierając głowę o zimną, surową ścianę usłyszałam zbliżające się kroki. Były ciężkie, i wykonywane przez dwie pary butów.

Starszy glina wszedł do pomieszczenia, prowadząc za sobą chłopaka spiętego kajdankami. Otworzył celę, po czym rozkuł obolałe ręce nieznajomego.

Wprowadził do celi masującego nadgarstki nastolatka, w mniej więcej moim wieku. Rozpięte cztery guziki białej koszuli nie tylko pokazywały pół jego klatki piersiowej, ale też powstałe na niej tatuaże, przypominające kobiece usta, ale nie odbite czerwoną szminką, lecz czarnym tuszem. Czarny krawat niechlujnie wisiał na jego szyi, kompletnie wywalony z ładu i składu. Zresztą tak samo jak jego włosy, wpadające w bardzo jasny blond. Były kręcone, ale rozczesane, więc wyglądały jak gniazdo ptaków.

My Broken MuseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz