Cały następny tydzień deszcz polubił nasze miasto, i nieustannie wylewał na ulice Waszyngtonu masę drobnych kropel. Ludzie zostawali w domach, zamiast płaszczyć się na basenach, opalać się na plażach, ogólnie brać garściami rozpoczęte wakacje. Pełno było błota, i kałuż. Łapki domowych zwierząt były codziennie myte, ponieważ po wypuszczeniu na podwórko były one obtoczone w mokrej ziemi. Trawniki rozmokły się tak, by po jednym kroku wydawać niepokojący odgłos. Dźwięk odbijanych od szyby kropel deszczu wbił się w moją głowę tak mocno, że gdy czytałam książkę słowa zastępował cichy stukot.
Kitty od trzech dni męczy się z grypą żołądkową, więc Marianne wzięła tygodniowy urlop by zająć się swoją małą córeczką. Rodzice wyjechali na jednodniową delegację. Jade wyjechała z rodziną na tygodniowe wakacje. Więc oprócz mnie, i wszechobecnego dźwięku lejącego się z nieba deszczu nie było nikogo.
Mocniej okryłam się miękkim swetrem, pod którym miałam tylko czarny podkoszulek, a na nogach jasne dresowe spodenki. Bujałam się w swoim wygodnym fotelu, czerpiąc przyjemność ze swojej ulubionej pogody i kolejnej książki, jaką dzisiaj zdążyłam zacząć. Szelest przewracanych stron wypełnił mój pokój. Przygotowane przekąski w śniadaniowce z Toy Story którą dostałam od Christiana, były już w połowie zjedzone. Gorąca herbata czekała na moim stoliku, tworząc parę która interesowała Leo leżącego na łóżku. Swoimi małymi oczkami obserwował jak gorąca para ulatuje w powietrze, po czym znika.
Mojemu relaksowi przeszkadzał tylko jeden mankament. Byłam kompletnie sama, więc każdy szelest, skrzypnięcie podłogi, lub dziwny odgłos na parterze wiązał się z odłożeniem książki, i skupionym nasłuchiwaniu dalszych niepokojących dźwięków. W dodatku było już ciemno, co potęgowało grozę wszystkich moich urojeń na temat kryjącego się w domu niebezpieczeństwa. Tak właśnie zaczynały się niektóre straszne historie. Ja nie miałam ochoty zostać jedną z nich.
Jednak gdy usłyszałam szczekanie wszystkich psów sąsiednich domów, mój niepokój wzrósł niczym szybujący samolot. Przez moje uda przeszło nieprzyjemne uczucie strachu, a wzrok odleciał w poszukiwaniu reakcji mojego psa.
Leo w tej samej sekundzie wyskoczył z łóżka, i z niespokojnie merdającym ogonkiem czekał aż otworzę drzwi. Ujadanie psów nie zaprzestało po kilku momentach jak zawsze, gdy zwykła wiewiórka przebiega po chodniku, albo listonosz wsuwa listy do skrzynek. Na wizytę listonosza było zbyt późno, a wiewiórki by nie zauważyły.
Pośpiesznie odłożyłam książkę, i dla bezpieczeństwa zacisnęłam palce na pierwszym lepszym ostrym narzędziu, które okazało być się czerwonymi nożyczkami. Zbiegłam po schodach, zbyt późno orientując się że powinnam nie wydawać ani jednego dźwięku by nie sprowadzać na siebie niebezpieczeństwa. Mój pies też o to nie dbał, bo jego obecność przy drzwiach była bardzo głośna i wyczekująca otwarcia wejścia do mojego domu. Zaświeciłam wszystkie możliwe światła, i sprawdziłam każdy potencjalny kąt, gdzie mógł schować się morderca.
Odetchnęłam z ulga, gdy wszędzie było czysto. Po prostu mam zbyt duże schizy na temat horrorów, to tyle. Nic mi nie grozi. Moje nogi, jakie trzęsły się bardziej niż galaretka na talerzu zaczęły powoli się uspokajać, a nożyczki w dłoni powoli opadały, tak samo jak ciężki oddech powodujący falowanie mojej piersi.
Leo dalej merdał ogonem przy drzwiach. Piszczał błagalnie, co przypomniało mi o szczekających, opętanych psach. Odsłoniłam dużą kurtynę zasłaniającą okno w salonie, nie widząc nic oprócz ciemnej ulicy oświetlonej lampami, oraz niezliczoną ilość dalej rosnących kałuż. Nic niepokojącego.
Już miałam odwracać wzrok, i powrócić do swoich wieczornych zajęć, jednak coś sprawiło że moja głowa znów skierowała się do okna z prędkością błyskawicy. Pomiędzy ogromną ilością spadającego deszczu, w mojej bramie włożone było małe pudełko. Czerwone pudełko.
CZYTASZ
My Broken Muse
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie ze swojej urody, oraz rozpustnego życia. Ignoruje blaski fleszy, które gonią ją przez całe życie, szc...