22. Zniszczona reputacja.

8.5K 343 326
                                    

Moja cierpliwość została absolutnie wyczerpana. Limit opanowania został przekroczony, gdy w codziennej poczcie znalazłam list zaadresowany do mojej osoby. Zawartością było kilka wydrukowanych zdjęć przyłapujących Christiana i Avery w jednej z miejskich kawiarni. Siedzieli naprzeciwko siebie, i po prostu rozmawiali. Jednak wysunięta dłoń blodnynki w stronę mojego udawanego chłopaka była czymś, co mogło mnie zaniepokoić. Albo jej maślany wzrok. To też było podstawą nieprzyjemnego uczucia przytłaczającego moje wnętrzności.

Co mnie to obchodziło. To jego życie. Jeśli chciał się spotykać z byłą, niech się spotyka. Ale nie w publicznym miejscu, gdzie plotkarze mogą go łatwo zauważyć, i zrujnować mi imię przydomkiem tej, którą zdradza chłopak.

Mimo nieprzyjemnego ukłucia w klatce piersiowej podarłam zdjęcia na pół, wyrzuciłam do kosza i zapomniałam o tej sprawie na parę dobrych dni. Dni, które były ciszą przed burzą.

Przeglądając media społecznościowe natknęłam się na post ukazujący te same zdjęcia, które znalazłam w swojej poczcie. Jednak tym razem były one bardziej wyraźne, i nie tylko do mojej dyspozycji. Ktoś, kto zauważył ich w kawiarni musiał zainteresować się tak, by zrobić im zdjęcie i perfidnie pokazać to tysiącom osób udzielających się w liczbie polubień, oraz komentarzy.

Oni naprawdę wyglądali... jakby byli na randce.

Poczułam, jak moje serce spada prosto w czeluści mojego żołądka, gdy kliknęłam w sekcję wielu komentarzy. Zignorowałam to, że właśnie o tej godzinie miałam wyjeżdżać do biblioteki, by moje spóźnienie nie otarło się o uwagę szefowej.

,,Może Carrera zgodziła się na trójkąt?"

,,Ciekawe, czy Valentina wie o zdradzającym chłopaku."

,,Trzeba mieć jaja, by zdradzić Valentinę Carrerę."

,,Myślicie, że już jest wolna? Można zarywać? "

,,Jak widać Valentina jest teraz trzecim kołem."

Takich komentarzy było więcej. Sto razy więcej. Ale ja przeczytałam każdy z nich, czując jak literka po literce moja twarz zamienia się w czerwonego buraka. Nie zawstydzonego buraka, a wściekłego buraka. Takiego, który miał w zamiarze zabić Christiana Bradforda za jego głupi czyn.

Jednak ten plan zachowałam na sam koniec. Przedsmakiem była reakcja biernie destrukcyjna. Świadome ignorowanie jego telefonów, wiadomości i prób rozmowy. Nie zliczę, ile moja komórka zagrała dziś melodię dzwonka, jednak od tych powiadomień już po południu była przegrzana. Nie wszystkie były od niego. Znalazła się też tam Jade, Ivan, czy inne obce numery, które Bóg wie skąd znały mój.

W bibliotece wyładowując agresję na ochronnym foliowaniu książek do publicznego użytku, wyobrażałam sobie że nożyczki w mojej dłoni nie przecinały giętkiej folii, a kłaki Avery. Albo Christiana. Ich obu.

Pierdolony gbur.

Zamknęłam mocno książkę z twardą okładką, wrzucając ją na stos ofoliowanych powieści. Wzięłam następną, i na pierwszej stronie agresywnie odbiłam stempel biblioteki. W tych zszarganych nerwach, oraz skupieniu przy wykonywanej pracy nie zauważyłam jak drzwi główne stają otworem. Chwilę później usłyszałam kroki, przygotowując się na swoją automatyczną gadkę. Odstawiając złość na bok, uniosłam głowę znad drewnianego biurka, patrząc na kogoś kto natychmiast zmazał mój witający  klientów uśmiech.

– Czego chcesz? – burknęłam, udając obojętną. Spojrzałam w odpalony ekran bibliotekowego komputera, imitując robienie ważnych rzeczy. Tak naprawdę klikałam w jedno puste miejsce na pulpicie.

My Broken MuseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz