Christian's POV:
– Mózgu mama ci w dziedzictwie nie zapisała? – zapytałem Ivana, siedząc przed gabinetem dyrektora, gdzie za chwilę miał być zawołany.
– Może i nie – wzruszył ramionami.
Dlaczego go to nie obchodziło?
– Dlaczego w ogóle tak bezmyślny pomysł przyszedł ci do głowy?
– Przypominam, że to ty jesteś jednym, który zakradł się na komisariat, i zakleił ich trzy gabinety papierem ozdobnym.
– Żałuję tego. Poza tym, musiałem później odpracowywać godziny prac społecznych.
– Ja po prostu chciałem, żeby Robin dostał to, na co zasłużył.
– Mogłeś zrobić to w wiele innych, mądrzejszych sposób. I razem ze mną. Teraz będziesz miał przez to kłopoty – ciągnąłem mimo jego woli.
– Się zobaczy...
– Się zobaczy? Wszyscy sobie zobaczą twoje dyscyplinarne wydalenie z drużyny.
– Christian, spokojnie maluszku – próbował mnie uspokoić swoim zepsutym humorem. – Nie ma na koncie tyle grzechów, co ty. Nic mi nie zrobią.
– Za to jej owszem – odparłem delikatnie wkurzony. – W ogóle po co zwerbowałeś ją do tego planu? Była ci potrzebna jak gazeta ślepemu.
– Nie wiem, kurde, nie wiem – odchrząknął leniwie. Z niecierpliwością patrzył na drzwi prowadzące do gabinetu naszego dyrektora. – Może po prostu chciałem zapobiec swojej samotności, gdy pokrywałem całe auto Robina farbą? Albo po prostu sprawić, żeby dobrze się bawiła, niczym złoto myślny króliczek wielkanocny.
W tym samym momencie, klamka od drzwi naprzeciwko nas przekręciła się, uwalniając Valentinę z paszczy dyrektorskiego dywaniku. Na symetrycznej twarzy uniesionej ku górze w ramach wyższości, wymalowaną miała dumę, oraz z tego co widziałem to również rozbawienie. Co za tupet.
Zerknęła na nas kątem oka, i skłoniła się do lekkiego uśmiechu na jej pomalowanych na czerwono wargach.
– Jak widać nie została skrzywdzona przez szkolną karę – mruknął Ivan, wstając z krzesła. Strzepał ostatnie okruszki z jego szkolnej marynarki. – Widzimy się w następnym życiu, żołnierzu – zasalutował, zamykając za sobą drzwi gabinetu.
Upewniając się, że Ivan nie będzie widział przez szklaną część drzwi mojego nagłego ruchu, zerwałem się z miejsca, goniąc za zachwycającą się nad swoimi czynami Valentiną. Dogoniłem ją dopiero przy wejściu na stołówkę, gdzie dzięki Bogu nie skręcała.
– Czekaj! – krzyknąłem, dorównując tempu Valentiny.
– Czego chcesz, Chrissy? – odetchnęła głęboko, nie zwalniając kroku.
– Chciałbym wiedzieć, co strzeliło do twojej niezbyt pojemnej głowy, by uczestniczyć w tak dziecinnej zabawie z Ivanem.
– Jak wspomniałeś, do mojej niezbyt pojemnej głowy mało co trafia, więc impulsywnie zgodziłam się na tą wybornie zabawną formę rozrywki – skrzywiła się, po czym zakluczyła swój wzrok na korytarzu tuż przed nią, czyli tam gdzie teraz właśnie stąpała.
– Naprawdę jesteś tak nieodpowiedzialna, by robić takie gówno w biały dzień, tuż przed szkolnymi k a m e r a m i?
– Po twojej uśmiechniętej buźce zasugerowałam się, że spektakl w tamtej chwili nie był dla ciebie taki nieodpowiedzialny jak teraz – zaśmiała się na głos, igrając z moimi nerwami.
CZYTASZ
My Broken Muse
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie ze swojej urody, oraz rozpustnego życia. Ignoruje blaski fleszy, które gonią ją przez całe życie, szc...