10. Przypadkowy pocałunek.

9.9K 365 265
                                    

Christian's POV:

– Mózgu mama ci w dziedzictwie nie zapisała? – zapytałem Ivana, siedząc przed gabinetem dyrektora, gdzie za chwilę miał być zawołany.

– Może i nie – wzruszył ramionami.

Dlaczego go to nie obchodziło?

– Dlaczego w ogóle tak bezmyślny pomysł przyszedł ci do głowy?

– Przypominam, że to ty jesteś jednym, który zakradł się na komisariat, i zakleił ich trzy gabinety papierem ozdobnym.

– Żałuję tego. Poza tym, musiałem później odpracowywać godziny prac społecznych.

– Ja po prostu chciałem, żeby Robin dostał to, na co zasłużył.

– Mogłeś zrobić to w wiele innych, mądrzejszych sposób. I razem ze mną. Teraz będziesz miał przez to kłopoty – ciągnąłem mimo jego woli.

– Się zobaczy...

– Się zobaczy? Wszyscy sobie zobaczą twoje dyscyplinarne wydalenie z drużyny.

– Christian, spokojnie maluszku – próbował mnie uspokoić swoim zepsutym humorem. – Nie ma na koncie tyle grzechów, co ty. Nic mi nie zrobią.

– Za to jej owszem – odparłem delikatnie wkurzony. – W ogóle po co zwerbowałeś ją do tego planu? Była ci potrzebna jak gazeta ślepemu.

– Nie wiem, kurde, nie wiem – odchrząknął leniwie. Z niecierpliwością patrzył na drzwi prowadzące do gabinetu naszego dyrektora. – Może po prostu chciałem zapobiec swojej samotności, gdy pokrywałem całe auto Robina farbą? Albo po prostu sprawić, żeby dobrze się bawiła, niczym złoto myślny króliczek wielkanocny.

W tym samym momencie, klamka od drzwi naprzeciwko nas przekręciła się, uwalniając Valentinę z paszczy dyrektorskiego dywaniku. Na symetrycznej twarzy uniesionej ku górze w ramach wyższości, wymalowaną miała dumę, oraz z tego co widziałem to również rozbawienie. Co za tupet.

Zerknęła na nas kątem oka, i skłoniła się do lekkiego uśmiechu na jej pomalowanych na czerwono wargach.

– Jak widać nie została skrzywdzona przez szkolną karę – mruknął Ivan, wstając z krzesła. Strzepał ostatnie okruszki z jego szkolnej marynarki. – Widzimy się w następnym życiu, żołnierzu – zasalutował, zamykając za sobą drzwi gabinetu.

Upewniając się, że Ivan nie będzie widział przez szklaną część drzwi mojego nagłego ruchu, zerwałem się z miejsca, goniąc za zachwycającą się nad swoimi czynami Valentiną. Dogoniłem ją dopiero przy wejściu na stołówkę, gdzie dzięki Bogu nie skręcała.

– Czekaj! – krzyknąłem, dorównując tempu Valentiny.

– Czego chcesz, Chrissy? – odetchnęła głęboko, nie zwalniając kroku.

– Chciałbym wiedzieć, co strzeliło do twojej niezbyt pojemnej głowy, by uczestniczyć w tak dziecinnej zabawie z Ivanem.

– Jak wspomniałeś, do mojej niezbyt pojemnej głowy mało co trafia, więc impulsywnie zgodziłam się na tą wybornie zabawną formę rozrywki – skrzywiła się, po czym zakluczyła swój wzrok na korytarzu tuż przed nią, czyli tam gdzie teraz właśnie stąpała.

– Naprawdę jesteś tak nieodpowiedzialna, by robić takie gówno w biały dzień, tuż przed szkolnymi k a m e r a m i?

– Po twojej uśmiechniętej buźce zasugerowałam się, że spektakl w tamtej chwili nie był dla ciebie taki nieodpowiedzialny jak teraz – zaśmiała się na głos, igrając z moimi nerwami.

My Broken MuseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz