– Uno. – oznajmiłam, gdy na stosik położyłam swoją przedostatnią kartę. Oparłam się na twardym, drewnianym krześle, przy okazji zerkając na nauczyciela czytającego gazetę.
Ivan położył na stół czerwoną kartę z czwórką. Z lekkim uśmiechem dołożyłam zieloną z tym samym numerem.
– Po unie. – rzekłam dumnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Uno w dwójkę nie ma sensu – burknął, ale i tak oboje wiedzieliśmy że nie dlatego miał kwaśną minę. Rzucił swoje karty na stół, odsłaniając potężną kolekcję asów, które nigdy nie wyszły z jego rękawa.
– Miałeś tyle kart, które sprawiłyby że wygrasz, i ich w ogóle nie użyłeś? – wskazałam z rozbawieniem i zmęczeniem równocześnie na talię kart ze znakami plus dwa, oraz plus cztery.
Bez odpowiedzi przeczesał swoje czarne włosy jedną ręką, a drugą sekundę później dopiął ostatni guzik w białej koszuli.
– Ile jeszcze? – jęknął, opierając się na ławce.
Westchnęłam, patrząc na zegarek nad tablicą interaktywną.
– Z godzina, może trochę mniej.
Za nasz grzech w postaci przerobienia auta Robina na furę Barbie, dostaliśmy karę w postaci zostawania po lekcjach na dwie bite godziny. Ivan, który przyznał się do zainicjowania tego pomysłu dostał większego kopniaka, i musiał siedzieć tak z dwa tygodnia. Natomiast ja miałam tylko trzy dni, jednakże w pierwszy dzień przypadkiem nie znalazłam klasy, w której miałam siedzieć, a w drugi postawiłam zmianę w bibliotece jako priorytet, więc przedłużyło mi się to do tygodnia.
– Zabiję się tu. – wyszeptałam, powoli przejeżdżając dłońmi po swojej zmęczonej twarzy. Byliśmy tutaj tylko we dwójkę, karty pracy z języka angielskiego zostały przez nas rozwiązane w przeciągu pół godziny, a następne tyle graliśmy sami w Uno.
– Panno Carrera, czy zamiast siedzenia w kozie chciałaby pani przesiadywać w gabinecie szkolnego psychologa? – zapytał nauczyciel historii z nosem w wielkiej gazecie.
– Nie, dziękuję – oparłam się głową o zimną ścianę tuż obok mnie.
– To proszę nie mówić takich głupot w celach wyrażenia swoich frustracji – odchrząknął, przewracając stronę.
– A wypuści nas pan szybciej?
– Nie.
– To dalej chce się zabić – odpowiedziałam pod nosem tak, żeby nie słyszał.
Wypuszczając powietrze zamknęłam na chwilę powieki. Ciężkie, zaspane powieki, które dzisiejszej nocy zaznały tylko trzy godziny snu. Przez resztę ciemnej, i okropnie cichej nocy oglądałam wszystkie części Toy Story. Dopiero gdy za oknem nie było już tak czarno, tylko zaczęło się przejaśniać, szybko zamknęłam laptop i spałam maksymalny przedział godzin, jaki mi został. Dlatego tego dnia miałam spięte w kucyka włosy, bo wczorajszy wieczór miałam poświęcić na ich umycie, i wory pod oczami przebijające się przez mój najtrwalszy, najbardziej zakrywający korektor. Zapomniałam też szkolnej marynarki, a niewyraźna pogoda naprawdę testowała moją cierpliwość, jak i grubość mojej koszuli.
Huk zamykanych drzwi przywrócił mnie do żywych, powodując że natychmiast wyprostowałam się na krześle. Rozglądnęłam się leniwie po klasie, szukając powodu, z jakiego drzwi wydały tak donośny dźwięk.
– Bradford, koza zaczęła się godzinę temu. – odparł niewzruszony nauczyciel.
– Miałem trening – mający go gdzieś Chrissy szedł w naszą stronę, poprawiając kołnierzyk marynarki. Jego policzki były jeszcze różowe, a włosy roztrzepane. Rany i draśnięcia po bijatyce na meczu ładnie, oraz szybko się zagoiły. Nie było po nich prawie śladu, nie licząc małych draśnięć.
CZYTASZ
My Broken Muse
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie ze swojej urody, oraz rozpustnego życia. Ignoruje blaski fleszy, które gonią ją przez całe życie, szc...