31. Inny początek.

6.2K 266 101
                                    

                         8 lat wcześniej

W rogu placu zabaw bawiła się ciemnowłosa dziewczynka. Miała odwrotny kolor włosów, niż ja. Moje były złote, a gdy świeciło słońce były podobne do miodu. Tak mówiła moja mama. Lubiłem swoje włoski, bo zawsze mnie wszyscy chwalili za ich kolor, ale chyba nie wiedzieli że to nie ja zrobiłem je jasne.

Właśnie przestałem bawić się ze swoją koleżanką Lily. Była bardzo dziwna, bo czasami lubiła się ze mną bawić a czasem bardzo się rządziła i nie chciała ze mną rozmawiać. Była bardzo podobna do tej dziewczynki, która bawiła się w kącie. Może były siostrami, ale przecież siostry bawią się razem. Ja ze swoją bawię się cały czas, jak jestem w domu.

Dziewczyna była smutna, bo była sama. Obok niej leżała pusta śniadaniówka, musiała tutaj jeść swoje śniadanko. Nie widziałem jej twarzy, bo przyglądała się swoim zabawkom. Udała, że obie maskotki biegały pośród dużych kamieni, i odbijały się od ściany szkoły. Podszedłem bliżej, interesując się tym jak kolorowe były jej zabawki.

– Cześć. – powiedziałem nieśmiało, machając do niej rączką. Byłem trochę wstydliwy, więc schowałem dłonie w kieszeniach. Uśmiechnąłem się, ale zapomniałem na chwilę że dalej brakowało mi jednego zęba, bo nie chciał od dawna urosnąć. Lily wcześniej się z niego śmiała, chociaż mama mówiła że to czyni mnie wyjątkowym.

Dziewczynka uniosła głowę, przez co okropnie się zdziwiłem. Była taka sama jak Lily! Chociaż ona zawsze była taka głośna, a ta wyglądała na mega przestraszoną.

– Cześć. – odpowiedziała bardzo cicho. Przypominała mi taką myszkę, jaka była główną postacią bajki. Oglądaliśmy ją dzisiaj na lekcjach.

– Jak masz na imię? – zapytałem.

Zrobiła zdziwioną minę.

– L-Lily. Przecież mnie znasz.

– Nie jesteś Lily – pokręciłem głową, przez co moje długie włosy też się pokręciły. Tata miał mnie zabrać do fryzjera, bo już były poza kontrolą.

– Jestem. – powiedziała nieśmiało, przez co jej twarz zrobiła się czerwona jak buraczek.

– Lily jest inna. Jesteś jej siostrą? Taką bliźniaczką?

Czego ona się tak bała? Mnie? Nie chciałem jej nic zrobić. Było mi smutno, że ona była taka strachliwa.

– Tak. – powiedziała, patrząc na swoje zabawki. Na jednej stronie głowy miała malutki warkocz, który wyróżniał się od jej rozpuszczonych włosów. Był fajowy.

– A jak masz na imię? – dopytałem, kręcąc się w miejscu.

– Valentina.

– Ale fajowo! Tak jak walentynki. Urodziłaś się w walentynki? – otworzyłem szerzej oczy.

– Nie. – pokiwała głową. Przycisnęła swoją zabawkę do siebie. Nie chciałem jej przecież ukraść.

– A, to szkoda.

Valentina uniosła oczy, które były koloru moich ulubionych kredek, czyli zielonych. Ale często mi się kończą, bo strasznie dużo ich używam. Kiedyś, gdy chciałem pokolorować dinozaura, zobaczyłem że brakuje mi zielonych kredeczek, więc dosiadłem się do takiego Ivana, i on mi pożyczył. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać na temat dinozaurów. Ivan jest mega.

– Mogę się z tobą pobawić? Masz super zabawki. – spytałem, siadając obok niej na ziemi.

Mieliśmy podobne buty na zmianę. Takie na rzepy, ale były w innych kolorach. Jaka szkoda.

– Jasne. – podała mi niepewnie jedną ze swoich zabawek. – Chcesz być Buzzem czy Chudym?

– Chudym.

– Jak masz na imię? – zapytała cicho.

– Christian. Ale przyjaciele mówią do mnie Chris. A jak do ciebie mówią przyjaciele?

Valentina wzruszyła ramionami.

– Nie wiem. – wyszeptała smutno.

– To ja do ciebie będę mówić Vallie, okej?

– Vallie. Tak jak Wall-e? – zapytała, i faktycznie te dwa wyrazy brzmiały bardzo podobnie.

– Może tak być. – uśmiechnąłem się, zapominając o braku zęba.

– To znaczy, że będziesz moim przyjacielem?

– Mogę być. – powiedziałem.

– Chyba nie możesz. Jesteś przyjacielem mojej siostry.

– Ale mogę być przyjacielem was obu! Będziemy we trójkę bawić się w superbohaterów, tak jak bawiłem się sam z Lily.

Valentina popatrzyła za moje plecy, i od razu odwróciła wzrok w drugą stronę. Jej twarz poczerwieniała, a oczy chyba miały małe łezki. Czemu płakała?

– Czemu płaczesz?

– Bo nie możemy być przyjaciółmi, wiesz? Lily nie pozwoli. – otarła oczy dłonią i skrawkiem fioletowej, rozpinanej bluzy. – Nie lubi mnie.

– Ale jesteś jej siostrą! Ja też mam siostrę, która ma siedem lat, i kocham ją mega mocno!

– Tylko dzisiaj możemy się pobawić, ale nie mów o tym Lily, okej?

– Wolisz być sama, niż się z nami bawić?

– Chyba tak. – jej dolna warga wyskoczyła do przodu.

– Ale ja ciebie bardziej lubię. Chyba. Lily bardzo się rządzi, i w ogóle.

– Możemy się dzisiaj tylko pobawić. Moja siostra będzie zła.

– Okej. – odparłem smutno. Chciałem się z nią trochę dłużej bawić. – A może kiedyś będziemy przyjaciółmi?

– Mam nadzieję. Też cię lubię. – powiedziała, i delikatnie się uśmiechnęła. Zaczęła chodzić swoim Buzzem Astralem po trawie.

– Wydajesz się smutna. – stwierdziłem spokojnie. – Opowiedzieć ci żart, byś się rozweseliła.

Mi zawsze tata opowiadał głupie żarciki, bym się śmiał, gdy byłem smutny lub płakałem. Na mnie działały.

– Okej. – odpowiedziała już mniej smutno.

– Wiesz, jak się nazywają kury, które jeżdżą na sankach? – zacząłem z uśmiechem na ustach.

Valentina pokręciła przecząco głową, a potem ją pochyliła w bok, jakby się zastanawiała.

– Kokosanki! – krzyknąłem śmiesznie, unosząc ręce do góry.

Po chwili Vallie się uśmiechnęła, bo pewnie zrozumiała żart.

Miała mega ładny uśmiech. Ciekawe, czy kiedyś się śmiała. Tak głośno, żeby było ją słychać. Teraz chyba była zbyt wstydliwa, by się śmiać.

Może kiedyś będzie bardziej odważna.

Na następny dzień pomachałem Vallie. Ale ona popatrzyła smutno na swoją siostrę, i skuliła się pod ścianą by zjeść kanapkę. Nie odmachała mi.

My Broken MuseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz